Rokrocznie pojawiają się prognozy zapowiadające potężne uderzenie zimy - jeśli nie stulecia, to co najmniej trzydziestolecia. Czytamy o siarczystych mrozach, paraliżujących ruch śnieżycach i gwałtownych wichurach. W tym roku szczególną sławą cieszy się "bestia ze Wschodu", która zdaniem naukowców z Uniwersytetu Columbia w Stanach Zjednoczonych ma nadciągnąć wkrótce nad Europę. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej prognozuje jednak, że... nadchodząca zima w Polsce nie będzie się znacząco różnić od tych z ostatnich lat. Jak nie zagubić się w tym "zimowym szaleństwie" przewidywań? Jaka będzie ta zima? I czego możemy się spodziewać po tej porze roku za kilka lat? O tym rozmawiam z rzecznikiem prasowym Grzegorzem Walijewskim z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej - Państwowego Instytutu Badawczego. Izabela Rzepecka, Interia: Słyszeliśmy już o "bestii ze Wschodu", zimie trzydziestolecia, a nawet zimie stulecia. Skąd tak wiele tak różnych prognoz? Grzegorz Walijewski, rzecznik prasowy IMiGW-PIB: - Pierwsza i najważniejsza rzecz - mimo iż dysponujemy coraz mocniejszymi zasobami informatycznymi, które wspierają synoptyków tworzących prognozy sezonowe, to pewność wytworzonych prognoz sezonowych, przynajmniej naszych, wynosi ok. 70 procent. W niektórych ośrodkach prognostycznych wartość ta może być nawet mniejsza. Mówimy więc coraz częściej o czymś, co nazywamy prognozą inercyjną. W skrócie - możemy prognozować cokolwiek, a będzie to albo takie, albo takie nie będzie. 50 procent - że się sprawdzi, 50 procent - że się nie sprawdzi. - Po drugie, ośrodki prognostyczne na świecie używają różnych modeli meteorologicznych, w których uwzględnia się różne dane wejściowe: elementy pogody, dane i przeliczenia. Wyniki pracy tego modelu są analizowane przez doświadczonego synoptyka i wówczas powstaje prognoza pogody: krótkoterminowa - do dwóch dni, średnioterminowa - do siedmiu dni, sezonowa - np. na sezon zimowy. W przypadku prognozy na 16 dni, z dokładnymi danymi pogodowymi na każdy dzień, mówimy raczej o wyniku modelowania - jest to po prostu analiza statystyczno-matematyczna. Nie powinno nazywać się tego prognozą. Modeli meteorologicznych jest bardzo dużo i różnią się od siebie. Prognozy sezonowe przygotowują duże ośrodki, jak Met Office (narodowy serwis meteorologiczny Wielkiej Brytanii - red.) czy International ResearchInstitute for Climate and Society (jednostka Uniwersytetu Columbia w USA - red.), a także firmy komercyjne typu AccuWeather lub po prostu pasjonaci pogody. IMGW-PIB współpracuje z tymi ośrodkami. O jakich wartościach mówimy? Czym różnią się te modele? - Inna jest ich specyfikacja matematyczno-fizyczna. Część modeli opiera się na analizie cyrkulacji powietrza, inne - na oddziaływaniu mórz i oceanów, aktywności Słońca, a jeszcze inne odnoszą się do analogicznych sytuacji stanu atmosfery znanych z przeszłości... Tych wartości jest sporo. Należy pamiętać, że istnieje szereg czynników naturalnych kształtujących klimat Ziemi i stąd te rozbieżności. Jak wygląda to w IMGW-PIB? - W swojej pracy specjaliści IMGW-PIB od prognoz sezonowych opierają się zarówno na autorskich statystycznych modelach, jak i modelach renomowanych światowych ośrodków prognostycznych, które zostały wymienione wcześniej. W prognozach sezonowych nie podajemy dokładnych wartości, tylko określamy pewne klasy - poniżej normy, w normie lub powyżej normy. Takie podejście reprezentuje m.in. wspomniany już Met Office. Prognoza IMGW-PIB polega na tym, aby zaprezentować podobieństwa tych klas w odniesieniu do lat 1981-2010. Bierzemy pod uwagę właściwie trzy składowe - temperaturę powietrza, opad oraz liczbę dni z opadem. Wyjaśnijmy od razu, jak to jest z prognozą krótkoterminową bądź średnioterminową, bo tu różnice są istotne. - W przypadku prognozy krótkoterminowej, na dwie doby, i prognozy średnioterminowej, od trzeciej do siódmej doby, jesteśmy w stanie podać dokładne wartości: jakiej możemy się spodziewać minimalnej i maksymalnej temperatury powietrza, kierunku i prędkości wiatru, zachmurzenia, ilości opadu i rodzaju opadu - czy to będzie deszcz czy śnieg. Również możemy przewidzieć wystąpienie niebezpiecznych zjawisk typu silny wiatr, burze, mgła. Dla niektórych miast podawane jest także ciśnienie. Synoptyk IMGW-PIB do stworzenia oficjalnej prognozy pogody wykorzystuje dane radarowe, satelitarne i pomiarowe z Państwowej Służby Hydrologiczno-Meteorologicznej. Wspiera się wynikami modeli pogodowych. Poza tym współpracujemy z innymi krajami - wymieniamy się danymi meteorologicznymi i hydrologicznymi. - Oficjalna prognoza pogody prezentowana jest dla społeczeństwa na naszej stronie www.pogodynka.pl. Przesyłamy ją do urzędów, służb kryzysowych, ministerstw, wojewodów itd. Natomiast w prognozie sezonowej nie jesteśmy w stanie przedstawić tak dokładnie wyżej wymienionych danych. Nie ma jeszcze takich możliwości. I zimą, i latem zdaje się występować coś na kształt wyścigu wśród ośrodków meteorologicznych, później również mediów, na najbardziej skrajną prognozę. Zastanawiam się, jak traktowane jest to w pana Instytucie? Częściej towarzyszy temu śmiech, a może już irytacja? - Muszę przyznać, że to i to. Bawią mnie szczególnie sytuacje, gdy ktoś opowiada o prognozach chińskich, które odnoszą się do bieżącej sytuacji w Polsce. Chiny to potężny kraj, zasoby sprzętowe na pewno mają duże, ale ich służby meteo skupiają się raczej na swoim podwórku (śmiech). A ta "bestia ze Wschodu"..., - ... która miała Polskę i część Europy Zachodniej złapać w swoją paszczę? Nasza autorska prognoza tego "nie widzi". Owszem, przewidujemy pewne okresy chłodniejsze, zróżnicowane zarówno czasowo jak i przestrzennie, ale nie będzie to najchłodniejsza zima od 30 lat. Nasi specjaliści uspokajają. Czego więc tak naprawdę po tej nadchodzącej zimie możemy się spodziewać? - W grudniu na przeważającym obszarze kraju temperatura powietrza będzie powyżej normy. Średnie temperatury miesięczne zawierają się w przedziale od -2 do 2 stopni Celsjusza. Grudzień więc będzie jeszcze ciepły. Przedwczoraj przeczytałem na jednym z portali, że grudzień będzie najchłodniejszy od 30 lat. Jednak ujemne temperatury na początku tego miesiąca to normalne zjawisko. Oczywiście, w ostatnim czasie przyzwyczailiśmy się do raczej ciepłych zim, bo jeśli przeanalizujemy cztery ostatnie sezony, to okazuje się, że były to raczej "pseudozimy" - mało śniegu i brak porządnych mrozów. Teraz, gdy w prognozach pojawia się temperatura -2, czy nawet -4 stopnie Celsjusza, większość z nas odbiera to jako srogi mróz. To jednocześnie zabawne, ale i irytujące. Na białe święta nie mamy co liczyć? - Opady będą raczej poniżej normy lub w niektórych miejscach w normie. Może jednak nadejść jakiś front z Północy i tego białego puchu trochę spadnie. Szansa na to jest jednak mniejsza niż byśmy sobie tego życzyli. To może kolejne miesiące przyniosą nam upragnioną zimową aurę? - W styczniu w północnej części kraju i górach temperatury będą poniżej nomy. Na północnym wschodzie może pojawić się pokrywa śnieżna, na którą wszyscy tak liczymy. Jestem z wykształcenia geografem-hydrologiem, więc chciałbym, żeby było jej jak najwięcej. W ten sposób odbudowywałyby się zasoby wód gruntowych i nie byłoby problemów z suszą. W lutym opady będą mieścić się w normie, a najchłodniej będzie na południu kraju. W marcu może pojawić się zagrożenie roztopami. Na państwa stronie czytamy: "Prognoza jest orientacyjna i dotyczy średniego przebiegu dla całego rejonu i danego okresu prognostycznego. Niestety, nie można wykluczyć wystąpienia lokalnych lub krótkotrwałych zjawisk ekstremalnych. Nie jest możliwy dokładniejszy opis przewidywanej pogody z tak dużym wyprzedzeniem". Jak procentowo mógłby pan określić prawdopodobieństwo, że czeka nas właśnie taka zima? - Prognozy jesteśmy pewni na ok. 80 proc. Zapoznałam się z wieloma innymi prognozami. Wiele uparcie powtarzało: "To będzie zima trzydziestolecia", "Czeka nas zima stulecia". Żeby zima 2019/2020 mogła takie miano zyskać, jakie temperatury musiałyby panować w Polsce? - Musiałbym poprosić naszych klimatologów, by zrobili takie zestawienie. Bezpiecznie byłoby przedstawić średnie wartości miesięczne dla całej Polski, które stanowiłyby porównanie dla konkretnych miesięcy. Nie chciałbym rzucać tutaj konkretnymi wartościami. Jednakże sezon 1978/79 - to była zima stulecia. Śniegu było tak dużo, że wojsko musiało dowozić wodę i prowiant, a ówczesne pługi nie nadążały z odśnieżaniem. Mróz zdeformował szyny i były problemy z dostarczeniem ciepła mieszkańcom. Polska była sparaliżowana. W nadchodzącym sezonie zimowym taki scenariusz nam nie grozi. Jak w tym "szaleństwie" na prognozy się nie pogubić? Na co powinniśmy zwracać uwagę? - Przede wszystkim na oficjalne komunikaty IMGW-PIB. Nie mam na myśli tylko prognozy sezonowej. Jeśli chodzi o prognozy dwudniowe i prognozy pięciodniowe, to możemy się pochwalić. Sprawdzalność tych dwudniowych wynosi 90-93 procent i jest bardzo wysoka w porównaniu np. do krajów europejskich. Wiadomo, że im krótszy krok prognozy, tym sprawdzalność jest lepsza. To jeszcze na koniec: jakiej zimy w Polsce możemy się spodziewać za kilka lat? - Na to pytanie postarała się jakiś czas temu odpowiedzieć World Meteorological Organization (Światowa Organizacja Meteorologiczna - red.). Wiemy, że klimat się zmienia. Obecnie mamy cztery pory roku. Tymczasem WMO podała, że w środkowej części Europy w przyszłości będą dwie pory roku, a raczej dwa okresy - chłodniejszy i cieplejszy. Tendencja jest więc taka, że kolejne zimy będą coraz cieplejsze. Rozmawiała Izabela Rzepecka ***Pełna prognoza IMGW na zimę dostępna jest TUTAJ.