Od 1 grudnia w Polsce obowiązują nowe obostrzenia epidemiczne, tzw. pakiet alertowy w związku z czwartą falą koronawirusa i wariantem Omikron. Nowe regulacje dotykają między innymi restauracji i lokali gastronomicznych, w których obłożenie może wynosić 50 proc. Do limitu nie wliczają się osoby zaszczepione przeciw COVID-19. Część restauratorów oceniła jednak takie ruchy rządu jako pozorne i wzięła sprawy w swoje ręce. "Od dziś gościmy tylko zaszczepionych, ozdrowieńców lub ludzi z testem" - Uznaliśmy, że prawo do poczucia bezpieczeństwa stoi ponad wszystkimi innymi. Jeśli nie możemy wpłynąć na to, że wszyscy jesteśmy zaszczepieni w tym kraju, to przynajmniej tam gdzie to możliwe, chcemy się takimi ludźmi otaczać - tłumaczy Łukasz Lubaszka, właściciel klubu SPATiF i publikuje w mediach społecznościowych oświadczenie, że od środy klub otwarty będzie tylko dla osób dobrowolnie legitymujących się wobec obsługi aktualnym potwierdzeniem przyjęcia szczepionki, negatywnym wynikiem testu lub potwierdzonym statusem ozdrowieńca. - W 2020 roku byliśmy niemalże w schronach przeciwatomowych, a SPATiF i wiele innych miejsc przez półtora roku nie mógł funkcjonować i ledwo co przetrwał. Potem zaczęto szczepić ludzi i zaczęliśmy znowu żyć. Przy czym przychodzi znowu jesień i właściwie szybkim krokiem powracamy do tamtej rzeczywistości. I my mówimy temu stanowcze "nie". Nie chcemy mieć wyrzutów sumienia wiedząc, że jedno na sto kichnięć może zakończyć się czyjąś śmiercią - mówi w rozmowie z Interią Łukasz Lubaszka. Przedsiębiorca podkreśla, że nie była to łatwa decyzja, ale jedyna możliwa. "Nie chcemy opłakiwać kolejnych zmarłych na covid" Z podobnego założenie wyszedł Marcin Wojtasik, właściciel restauracji Yatta Ramen. Nie bez znaczenia na jego decyzję miało to, że w ubiegły piątek na covid zmarł jeden z dostawców restauracji. - Bardzo nas to poruszyło. Nie mamy zamiaru opłakiwać kolejnych osób z naszych znajomych, ekipy oraz gości. Może to co robimy jest sposobem niedoskonałym, ale innego, póki co, nie ma - mówi Interii Marcin Wojtasik. Wojtasik podkreśla, że on i jego wspólnik stoją na stanowisku, że w przestrzeni publicznej powinny się pojawiać tylko osoby zaszczepione, a regulacje prawne w tym zakresie powinny być wyraźne. Jak na Zachodzie. - U nas wszyscy pracownicy są zaszczepieni, ja już jestem po trzeciej dawce, więc dla nas to jest oczywiste i dbamy o to. Rząd wprowadza jakieś wątłe wytyczne. Można robić wygibasy polegające na tym, że na połowę miejsc robimy rezerwację, na drugą połowę wpuszczamy tylko osoby zaszczepione, bo ich limity nie dotyczą. Ale dla nas działania rządu są pozornymi ruchami, więc zdecydowaliśmy się na radykalny krok - dodaje. "Ktoś w końcu wyręczył władzę" Obaj restauratorzy pod swymi oświadczeniami zaraz po publikacji wyłączyli możliwość komentowania postów, bo uznali, że nie jest to miejsce do dyskusji na temat szczepionek, korporacji, lekarzy i wirusów. Ale jak mówią, wiadomości jakie do nich spływają pokazują, że ich decyzje są słuszne. - Ogromna większość piszących do nas nie tylko popiera nowe zasady, ale są pełni podziwu i nadziei na to, że w ślad za tym pójdzie więcej lokali i różnych innych przedsiębiorstw. Cieszą się, że w końcu ktoś wyręczył władzę - mówi Łukasz Lubaszka, właściciel klubu SPATiF. - Mamy ponad 1100 reakcji pod naszym postem, z tego takie angry reaction, czyli te pokazujące brak akceptacji to kilkanaście, a reszta to same pozytywy. Widać, że nasi goście tego właśnie oczekiwali - dodaje Marcin Wojtasik z Yatta Ramen. "Piszą nam o Żydach sprzed wojny i nazywają nazistami" Ale nie wszyscy pomysł restauratorów pochwalają. Jak przyznają nasi rozmówcy, reakcje negatywne są nieliczne, ale bardzo agresywne. - Dostajemy jakieś groźby od antyszczepionkowców, że przyjdą, że będą się na siłę do nas wdzierać. Jest to mniejszość, ale głośna mniejszość, która sprawia wrażenie potężnej siły. Na razie nie spotkaliśmy się z żadnymi fizycznymi przejawami niechęci, ale w naszej ocenie niektóre reakcje są potencjalne niebezpieczne dla otoczenia - podkreśla Marcin Wojtasik, właściciel restauracji Yatta Ramen. Z krytycznymi reakcjami zetknął się także SPATiF. W prywatnych wiadomościach właściciel od kilku dni czyta wyzwiska, zarzuty segregacji sanitarnej i żądania podania podstawy prawnej. - Przyrównują nas do faszystów i przywołują sytuację Żydów przed wojną. I przyznam szczerze, że ja po tych wpisach mam pewne obawy. Ci od segregacji to pewnie tylko powyzywają nas od nazistów, ale ci od podstawy prawnej i zarzutu nielegalności naszych działań, którzy pewnie nigdy nie byli w SPATiF-ie, sądzę, że teraz uzbrojeni w telefony będą nas odwiedzać, wykłócać się z obsługą i nagrywać, jak nie chcemy ich wpuścić - mówi Łukasz Lubaszka. Restauratorzy podkreślają, że liczą na rozsądek klientów i zrozumienie sytuacji. - Ja nie zamierzam wprowadzać żadnych dodatkowych środków w postaci wzmocnionej ochrony, nie chcę robić tu żadnych wojenek, zupełnie nie o to nam chodzi - przekonuje właściciel klubu SPATIF. - Wiem, że dla krytyków zabrzmi to obcesowo, ale w dużej mierze chodzi nam o ochronę tych ludzi niezaszczepionych, bo to oni umierają. To że oni taki los wybierają to jest ich sprawa, ja nie chcę się w to wtrącać, ale ja mam prawo nie chcieć przykładać do tego ręki i nie mieć ich na sumieniu - dodaje. Pierwsze efekty. "Wraca wiara w człowieka" O ile w środę otwierali swoje lokale z delikatną niepewnością, dziś mówią nam, że pierwszy dzień na własnych sanitarnych zasadach obaj zaliczają do bardzo udanych. - Żadnych ekscesów, ludzie mili, zadowoleni, współpracujący. Większość sama od razu wyciąga telefony i pokazuje certyfikaty - cieszy się Łukasz Lubaszka ze SPATiF-u. W Yatta Ramen też cisza i spokój. Klienci w pełni przystosowani do zaleceń wiszącej na drzwiach kartki z informacją o nowym zasadach wejścia. - Pierwszego dnia spotkałem wielu ludzi, którzy przyznawali, że przyszli do nas, bo przeczytali post i chcieli okazać wsparcie. Aplikację do śledzenia obrotów pokazuje, że ruch w restauracji był nawet większy niż zazwyczaj - mówi Marcin Wojtasik. Media społecznościowe pokazują, że nie tylko stołeczne restauracje decydują się na taki ruch. Swoboda gospodarcza kontra wolność obywatelska Co na temat zamykających drzwi przed niezaszczepionymi sądzi Izba Gospodarcza Gastronomii Polskiej? Pytamy sekretarza generalnego jej zarządu. - Zacznijmy od tego, że wszystkie obostrzenia jakie rząd nakłada na przedsiębiorców rozporządzeniami są niekonstytucyjne. Ograniczanie ilości gości do 75 czy teraz 50 proc. również - tłumaczy Sławomir Grzyb. Oddolnych inicjatyw wprowadzających zakaz wejścia dla niezaszczepionych Izba ani nie krytykuje, ani nie popiera. - Stoimy na stanowisku pełnej wolności i swobody gospodarczej. Jeżeli restaurator dzwoni do nasi i mówi, że chciałby nie ograniczać liczby gości, chciałby normalnie prowadzić działalność, to odpowiadamy mu, że w takim razie proszę ją normalnie prowadzić, zapewniamy pomoc prawną. Jeżeli właściciel lokalu nie chce kogoś obsługiwać, to także ma do tego prawo, chociaż godzi to w wolność osób niezaszczepionych. Ale my nikogo do żadnych zachowań nie zmuszamy - dodaje Sławomir Grzyb. Sekretarz Izby zwraca uwagę, że w przypadku tych, którzy się na oddolne ograniczenia zdecydują muszą pamiętać, że nie mają żadnych podstaw do żądania od gości informacji na temat szczepienia. - Ani właściciele, ani kelnerzy i barmani nie mają żadnych uprawnień do sprawdzania faktu zaszczepienia gości. Samo zadanie pytania jest niezgodne z prawem, bo wymusza ujawnienie danych wrażliwych dotyczących zdrowia, co podkreśla w swoich wytycznych Urząd Ochrony Danych Osobowych, oceniając rozporządzenie rządu - dodaje Sławomir Grzyb. W czwartek wieczorem właściciel restauracji Yatta Ramen poinformował na FB, że po poście o ograniczeniach w lokalu związanych z covid doświadczyli zgodnie z oczekiwaniami ataku fikcyjnych kont publikujących negatywne oceny i komentarze na temat restauracji. - Profilaktycznie wyłączyliśmy komentowanie i dodawanie ocen na FB, ale niestety nie wszędzie możemy to zrobić i już nam wpadło kilkadziesiąt jedynek - ubolewa Marcin Wojtasik.