Szczepan Krzewicki w Sądzie Rejonowym w Żywcu znalazł się w czwartek we własnej sprawie. Został wezwany na rozprawę o brak maseczki. Jak twierdzi nie nosi jej, bo nie musi. - Mam zaświadczenie - tłumaczy kilkukrotnie na wrzuconym do sieci nagraniu. Mężczyzna twierdzi, że przemierzając sądowe korytarze pomylił sale i przypadkiem stał się świadkiem niecodziennej sytuacji. Jak mówi w nagraniu, w jednej z sali rozpraw ujrzał ok. 30 biesiadujących osób. Momentalnie wyciągnął telefon i postanowił wszystko udokumentować, wrzucając relację na facebookowy profil. Krzewicki: "To jest sala rozpraw czy imprezownia? Nie chcę być sądzony w takim sądzie" - 30 ludzi na imprezie. W sądzie! To jest kpina. Ci ludzie później sądzą cię za brak maseczki. A tu? Nie mają maseczek i nie zachowują bezpiecznej odległości. To są jakieś jaja. Ludzie wykształceni, z fakultetami, nie tacy jak ja, człowiek ze wsi - grzmi we wrzuconym do sieci i zapisanym przez znajomych mężczyzny wideo. Krzewicki na miejsce wzywa policję, gdyż jego zdaniem pracownicy sądu na jego oczach łamią restrykcje związane z pandemią, za które on sam jest ścigany. - Zaraz przyjedzie policja, niech państwo poczekają. To jest dziennikarska interwencja, dla policji, co dzieje się w sądzie, gdzie my jesteśmy karani za maseczki. Proszę pokazać, co się odbywa - mówi zebranym w sali uczestnikom spotkania. Mimo próśb ochrony mężczyzna nie chciał opuścić sądowego korytarza. - Gwarantuję pani, że jak ja stąd wyjdę, to oni uciekną. Nie będzie nikogo na tej sali - tłumaczy wielokrotnie pracownicy ochrony. - Nie wiedziałem, że macie w sądzie sale do wynajęcia na imprezy, bo może też bym sobie wynajął - ironizuje, czekając na wezwaną policję. Interwencja z gatunku tych nietypowych Mundurowi zjawiają się na miejscu po kilkudziesięciu minutach. Krzewicki prosił funkcjonariuszy, by weszli z nim do sali rozpraw. Policjanci nie dawali wiary w to, o czym opowiadał im mężczyzna. - Chciałem zgłosić, żeby pan wszedł do tej sali i zobaczył. Tu mam nagranie, tu przebywało prawie 30 osób bez masek, tu jest impreza. Czy możemy wejść do tej sali? Zapraszam pana. - Tam jest rozprawa - skwitował policjant. - Nie ma, tam jest impreza, no są stoliki — tłumaczył mężczyzna. - To jest Sąd Rejonowy w Żywcu. To nie jest jakieś... — kontynuował stróż prawa. - Niech pan zajrzy, tam nie ma żadnej rozprawy, ja panu zgłaszam, żeby pan sprawdził, że tam dokonuje się wykroczenie — upierał się Krzewicki. Nietypową interwencję potwierdza Interii rzeczniczka żywieckiej policji. - W miniony czwartek przed godziną 15 dyżurny żywieckiej komendy policji otrzymał informację o nieprawidłowościach, do jakich miało dojść w Sądzie Rejonowym w Żywcu, a które to miały dotyczyć nie stosowania się do obowiązujących obostrzeń związanych z noszeniem maseczek. Na miejsce pojechali policjanci, podjęli tę interwencję - mówi Mirosława Piątek z Komendy Powiatowej Policji w Żywcu. Z nagrania wynika, że policjanci odmówili wejścia do sali, poinformowali Krzewickiego co może zrobić z nagraniem, pouczyli, że jeśli jest niezadowolony z przebiegu interwencji może złożyć na nich zażalenie do prokuratury i poprosili mężczyznę o opuszczenie sądu. Zdaniem autora filmu policjanci zlekceważyli jego zgłoszenie. - Nieprawdą jest to, że policjanci nie podjęli interwencji, bo takie też pojawiają się komentarze, policjanci podjęli tę interwencję, dokonali ustaleń - zapewnia Mirosława Piątek. Ale jednocześnie dodaje, że sam sposób przeprowadzenia interwencji budzi pewne uwagi. - Po pojawieniu się tego nagrania w internecie doszły do nas różnego rodzaju zastrzeżenia, w związku z tym w komendzie będziemy prowadzić czynności wyjaśniające dotyczące przebiegu interwencji i ustalać czy została ona przeprowadzona w sposób prawidłowy - tłumaczy rzeczniczka komendy policji w Żywcu. "Charakter spotkania wyjaśni wszczęte postępowanie" Komenda w Żywcu potwierdza, że prócz badania przebiegu interwencji sprawdza również wątek samego naruszenia prawa przez pracowników sądu. - W Komendzie Powiatowej Policji w Żywcu prowadzone jest aktualnie postępowanie wyjaśniające, mające na celu ustalenie czy w sądzie doszło do naruszenia prawa związanego z obostrzeniami sanitarnymi - wyjaśnia Mirosława Piątek z Komendy Powiatowej Policji w Żywcu. - Jeśli chodzi o samo zdarzenie na terenie sądu, a więc ustalenie czy było to spotkanie prywatne, czy posiedzenie, to jest sprawa władz sądu - dodaje rzeczniczka. - Na ten moment mogę powiedzieć, że decyzjami prezesa Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej i Sądu Rejonowego w Żywcu wszczęto postępowanie wyjaśniające w tej sprawie - tłumaczy Jarosław Sablik, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej - Na razie wiemy tylko tyle, że jest jakiś film, ja przyznam szczerze, że dopiero wczoraj się z nim zapoznałem, bo nie miałem wcześniej czasu i trudno mi go komentować - dodaje w rozmowie z Interią sędzia Sablik. Pytamy co widoczni na nagraniu pracownicy sądu robili za rozstawionymi w sali rozpraw stołami. Ale dziś nikt nie umie na to pytanie jeszcze odpowiedzieć. - Wyjaśniamy jaki charakter miało spotkanie, czy naruszało przepisy regulaminu sądu. Dlaczego siedzące osoby znajdowały się na sali rozpraw? Zakładam, że miało to jakiś cel związany z wykonywaniem obowiązków służbowych. Ale to wyjaśni postępowanie - dodaje sędzia Jarosław Sablik. "Jak u cioci na imieninach" Nieoficjalnie sędziowie są krążącym w sieci nagraniem mocno podzieleni. - Te domysły co to się wielkiego nie stało są mocno przesadzone. Maseczki nosimy na sądowych korytarzach, ale kiedy siedzimy w pokoju z innymi sędziami, to przecież takiej potrzeby nie ma. A tu nadmuchano jakąś wielką aferę - komentuje anonimowo sędzia z jednego z sądów okręgowych. Ale inny dodaje, że są i tacy w środowisku sędziowskim, którzy sprawą są oburzeni. - Przychodzi mi do głowy jedno słowo: obciach. Bareja by tego lepiej nie wymyślił. Do sądu przychodzi facet, którego sądzimy za brak maseczki w bodajże sklepie i trafia na sędziów, którzy siedzą gromadnie w sali rozpraw za stołami i wyglądają jak "u cioci na imieninach". Jak my potem wyglądamy przed tymi, których sądzimy. No, parodia - ocenia, prosząc by pod żadnym pozorem nie podawać jego nazwiska. "Po pierwsze odpowiedzialność" O sprawie krążącego po sieci nagrania rozmawiamy z wirusologiem Tomaszem Dzieciątkowskim. - Dziwi mnie taka sytuacja i niefrasobliwość. Pomijając już fakt obowiązywania w Polsce konkretnych przepisów, wiadomo także o skuteczności działania metod niefarmakologicznych w ograniczaniu liczby zakażeń SARS-CoV-2. Patrząc na rosnące w Polsce statystyki zachorowań postawę taką należałoby określić mianem skrajnie beztroskiej - mówi Interii doc. Tomasz Dzieciątkowski. Ekspert podkreśla, że w obecnej coraz trudniejszej sytuacji epidemiologicznej wszyscy powinniśmy przestrzegać zasad sanitarnych, ale niezależnie od respektowania prawa, powinniśmy także prezentować odpowiedzialną społecznie postawę dbania o zdrowie i życie nasze i naszego otoczenia. - Przykład powinien iść z góry. Tylko co poradzić, jeśli mamy brak wsparcia ze strony rządowej. Mogę załamywać ręce, mogę ubolewać, ale kto mnie będzie słuchał? Zwłaszcza gdy mówimy o władzach. Tu konsekwencje powinny być wyciągnięte, ale czy tak będzie, to wątpię - dodaje Dzieciątkowski. Prawie 8000 wniosków o ukaranie za brak maseczki Tymczasem dane Komendy Głównej Policji wyraźnie wskazują, że nie wszyscy pogodzili się z tym, że noszenie maseczek powinno być standardem. Od początku sierpnia policjanci skierowali do sądu 7 891 wniosków o ukaranie za niestosowanie się do obowiązku zakrywania ust i nosa maseczką. Nałożyli 116 509 mandatów i pouczyli ponad 315 tys. osób. - Tylko wczoraj nałożyliśmy 2085 mandatów i skierowaliśmy do sądu kolejne 102 wnioski o ukaranie - mówi Interii insp. Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji. Tłumaczy, że postępowanie funkcjonariusza Policji wobec osoby, która np. nie stosuje się do obowiązku zakrywania ust i nosa np. maseczką jest takie samo, jak wobec każdej innej osoby, która popełniła wykroczenie. - Zawsze na początku informujemy o obowiązujących przepisach i apelujemy o stosowanie się do nich. W związku z rażącym lekceważeniem obostrzeń policjanci stosują postępowanie mandatowe, a w przypadku odmowy przyjęcia mandatu kierują sprawę do sądu. Policjanci spotykają się z różnymi reakcjami osób, wobec których podejmują interwencję. Na początku pandemii część osób negowała istnienie koronawirusa, niektóre odmawiały założenia maseczki. Spotykaliśmy się również z agresją zarówno słowną jak i fizyczną. Od początku pandemii w Polsce większość osób stosowała się do obostrzeń, a my do tej pory cały czas reagujemy na każde zgłoszenie - dodaje. Autor nagrania twierdzi, że nie spocznie w walce z sędziami i pracownikami sądu, których oskarża o łamanie procedur, za które on sam jest ścigany. - A wiecie jaki będzie wyrok sądu? To oni mnie będą stawiali na ławie oskarżonych za to, że wszedłem na tę salę przez pomyłkę - podsumowuje w nagraniu Szczepan Krzewicki.