Z doświadczenia są przyzwyczajeni do tego, że nie każda ich decyzja wzbudza aplauz mieszkańców gminy, ale tego co wyświetliło się na ich służbowych mailach, burmistrzowie po prostu się nie spodziewali. "Zamorduję cię za podawanie broni biologicznej w postaci szczepionki mieszkańcom. U... ci łeb kataną, tak, że będzie fontanna krwi i udokumentuję to, aby inni wiedzieli, co ich czeka. Nie ma zgody na żadne przymusowe szczepienia" - przeczytał burmistrz Włodawy Wiesław Muszyński. I zdębiał. Festiwal przemocy i brutalności Muszyński przyznaje, że treść maila przeraża. - To atak z grubej rury: "krew będzie się lała", użycie nazwy konkretnej broni, w moim wypadku to "katana". Sprawdzałem, to jest jakiś samurajski miecz. Jeśli ktoś wysuwa takie bezpośrednie groźby to człowiek zaczyna się zastanawiać, co może wydarzyć się dalej - mówi Interii Wiesław Muszyński. Burmistrz Włodawy tłumaczy, że razem z lękiem pojawiło się także zaskoczenie. Bo w kontekście szczepień jego gmina nie wyróżnia się niczym wyjątkowym. - My nie robimy nic innego ponad to, co robią inni samorządowcy. Oczywiście, że są u nas różne akcje promujące szczepienia. Mieliśmy taką chociażby na Festiwalu Sztuk Naturalnych "Zew Natury" jeszcze w sierpniu, później kilkakrotnie był szczepieniobus we Włodawie, organizowaliśmy też punkty szczepień w ratuszu. Ale przecież nie robimy nic złego, wręcz przeciwnie - tłumaczy Wiesław Muszyński, burmistrz Włodawy. Muszyński zamierza zgłosić sprawę do prokuratury. To samo zrobili już burmistrzowie Korfantowa w województwie opolskim i Lubawy w warmińsko-mazurskim. Oni także otrzymali maile o niemalże identycznej treści. - To prawda, wpłynęła taka wiadomość, groźba była skierowana pod adresem burmistrza Janusza Wójcika. Powzięliśmy standardową procedurę, czyli zostało złożone zawiadomienie na policję - słyszymy dziś w Urzędzie Gminy w Korfantowie. - Z uwagi na obawę spełnienia zawartych w mailu gróźb, burmistrz złożył zawiadomienie i prowadzimy w tej sprawie dochodzenie pod nadzorem prokuratury. Wykonujemy czynności operacyjne i procesowe. Wszystko jest jeszcze w trakcie ustaleń - mówi Magdalena Skrętkowicz, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Nysie. Maciej Radtke, burmistrz Lubawy, odniósł się do szokującej wiadomości na swoim FB, nazywając treść maila przykładem najciemniejszego oblicza ludzkiej natury. "W paru zdaniach zawarta jest głupota, strach i nienawiść. No cóż, tacy ludzie również są wśród nas, choć głęboko wierzę, że stanowią nieistotny margines" - czytamy we wpisie burmistrza Radtke. - "Wszystkich zainteresowanych informuję, że nadal będę kontynuował programy szczepień w Lubawie i zachęcał do dobrowolnych szczepień przeciw COVID-19" - dodaje w opublikowanym stanowisku. I słowa dotrzymuje, publikując trzy dni później post o następnym puncie szczepień w gminie. Fala agresji i hejtu się wzmaga Kilka dni temu Interia informowała o podobnym incydencie w stosunku do burmistrza Wągrowca. Pełen wulgaryzmów i brutalnych gróźb anonim podpisała osoba przedstawiająca się jako patriota z Piły. Hejter ostrzegał włodarza, że nie ma nic do stracenia, dlatego zamierza go zamordować. "Roz... ci łeb, podpalę twój dom, wpakuję ci nóż pod żebra. Uporządkuj sprawy, bo nie zostało ci wiele czasu" - informuje autor anonimu. I podkreślał, że to za "podawanie preparatu "śmiercionki". - Jest to hejt w czystej postaci. Do takich sytuacji nie powinno dochodzić. Czy uda się to zatrzymać? Tego nie wiem, bowiem organy państwowe nic nie robią z tymi ludźmi. Jedynym sposobem są powództwa cywilne i nagłaśnianie imienne tego typu zdarzeń - komentuje dla Interii dr hab. Tomasz Dzieciątkowski z Katedry Mikrobiologii Lekarskiej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. "Ta mniejszość poszła za daleko" Eksperci przestrzegają, że sytuacja zmierza w coraz gorszym kierunku. - Jest pewna kategoria ludzi, którzy nie do końca wierzą w przekaz, który jest do nich kierowany. Dawniej byli trochę zostawieni sami sobie, czyli jak wykrzykiwali opinie w swoim środowisku, to najczęściej byli przygaszani. Szybko orientowali się, że są w mniejszości i to raczej powodowało efekt samoizolacji i wymuszało przestrzeganie reguł. W tej chwili mamy media społecznościowe, które tworzą bańki. Możemy słyszeć od sąsiadów czy rodziny, że mówimy dziwne rzeczy, ale sięgamy do internetu i zaraz znajdujemy grupę, która będzie nas przekonywała, że my mamy rację, a oni wszyscy kłamią. I tak to się nakręca - mówi dr hab. Marek Nowak, socjolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Dodaje, że prawdziwy problem zaczyna się wówczas, gdy ludzie zaczynają wynosić internetowe mądrości z sieci i implementować je do życia rzeczywistego. Bo to zaczyna rodzić hejt i groźby. - Opinia publiczna do pewnego stopnia tego typu ekstremalne zachowania akceptuje, ale jak coś się stanie, to przestanie akceptować, no i wtedy zadziałają mechanizmy prawne i społeczne, społeczeństwo sobie z tym poradzi. Tyle, że póki co unika się tego typu działań, bo one są bardzo wyraźnie antagonizujące - podkreśla dr Nowak. Innego zdania jest dr hab. Michał Wróblewski, socjolog związany z Uniwersytetem Mikołaja Kopernika i Siecią Badawczą Łukasiewicz Centrum Oceny Technologii, który uważa, że to jest ten moment kiedy i władza publiczna, i społeczna większość powinny bardzo wyraźnie dać do zrozumienia mniejszości, że ta poszła za daleko. - Antyszczepionkowcy poczuli wiatr w żaglach. Dosyć skutecznie blokują w Polsce rozwiązania na jakie zdecydowały się inne rządy Unii Europejskiej i to ich zachęca, żeby iść o krok dalej. Im bardziej nie będziemy nic z tym robić, tym bardziej to będzie przybierało na sile. To trzeba jawnie piętnować i doprowadzać do tego, żeby takich poglądów w przestrzeni publicznej po prostu nie było - mówi dr hab. Michał Wróblewski. "Nie lekceważmy zagrożenia, bo nim się obejrzymy nie damy sobie z nimi rady" W internetowym wpisie burmistrz Wągrowca apelował do swoich obserwatorów, by skończyć z wzajemnym szczuciem. "Bardzo Was wszystkich proszę o zaprzestanie hejtowania, obrażania, szczucia jednych na drugich. Skończmy z tym. Wszyscy pamiętamy, do czego takie zachowania prowadzą" - podsumował Jarosław Berendt. Dr hab. Michał Wróblewski przestrzega, że samo proszenie nie wystarczy. - Nie wystarczy mówić "stop hejtowi", "nie róbmy tak". Uważam, że z takim niebezpieczeństwem należy się skonfrontować. Zarówno w kontekście reagowania na tego typu historie, bo jak rozumiem można z tym walczyć, zgłaszać, pociągać tych ludzi do odpowiedzialności, jak i na poziomie ogólnopaństwowym. Trzeba iść do przodu z polityką proszczepienną, nie oglądając się na protesty wrogów szczepień. Bo za chwilę antyszczepionkowców przybędzie do takiej liczby, że sobie z nimi nie poradzimy - mówi dr hab. Michał Wróblewski, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Samorządowcy podkreślają, że mimo lęku nie zamierzają dać się zastraszyć. - Nigdy nikogo nie zmuszaliśmy do szczepień, tylko pokazywaliśmy możliwości i zachęcaliśmy do korzystania z nich. I dalej robimy swoje, ale nie powiem, że się nie obawiam, bo z tyłu głowy to na pewno siedzi. Chcę wierzyć, że do takich rzeczy nie dojdzie, chociaż wiem że do pewnej styczniowej niedzieli nikt nie zakładał, że prezydent Adamowicz zostanie zabity - dodaje Wiesław Muszyński, burmistrz Włodawy.