Wrocław. 11-latka, która podjęła desperacki krok Takie wezwania stawiają na nogi całą komendę. W połowie grudnia wrocławscy policjanci otrzymali zgłoszenie o 11-letniej dziewczynce, chcącej popełnić samobójstwo. - Policjanci wiedzieli, że muszą działać błyskawicznie i już po chwili byli na miejscu. W trakcie, gdy jeden z mundurowych koordynował działania służb ratunkowych, jego kolega z patrolu poszedł do mieszkania, gdzie przebywała dziewczynka - relacjonuje sierżant sztabowy Rafał Jarząb z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu. - Rozmowa z dzieckiem przyniosła zamierzony efekt. Udało się uspokoić i nakłonić 11-latkę do odstąpienia od próby samobójczej. Ale nie wszystkie historie przejdą do policyjnych raportów jako te ze szczęśliwym zakończeniem. Według policyjnych statystyk w 2020 roku samobójstwo popełniło 107 dzieci, a 843 podjęło próbę odebrania sobie życia. 29 z nich to dzieci poniżej 12. roku życia. Rok 2021, chociaż jeszcze się nie skończył, już nie napawa optymizmem. Od stycznia do września samobójstwo próbowało popełnić ponad 1000 nastolatków. 92 z nich nie udało się uratować. - Nam się ciągle wydaje, że takie rzeczy się nie dzieją. A my średnio dwa razy dziennie ratujemy dziecko w trakcie próby samobójczej. Odbieramy telefony od dzieci, które witają nas słowami: "Dzień dobry, właśnie targnąłem się na swoje życie" - opowiada Michalina Kulczykowska, psycholożka, konsultantka telefonu zaufania dla dzieci i młodzieży 116 111. - Ilość prób samobójczych wśród dzieci i młodzieży niepokoi specjalistów od dłuższego czasu. Według danych Komendy Głównej Policji w Polsce więcej dzieci ginie w wyniku samobójstw niż w wypadkach samochodowych - mówi dr Halszka Witkowska z Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego. Policyjne statystyki, choć szokujące, nie oddają w pełni skali zjawiska. Nie każda samobójcza próba dzieci i młodzieży trafia bowiem do raportów. Rodzice: Ty masz problemy? Poczekaj, aż będziesz w moim wieku Kilka lat temu Polska uplasowała się na drugim miejscu w Europie pod względem prób samobójczych zakończonych śmiercią dzieci i młodzieży. Ale wielu dorosłym nadal nie mieści się w głowie, że dzieci mogą w ogóle o odebraniu sobie życia myśleć. - Nie zawsze dziecko w kryzysie przyjdzie i od razu nam powie, co chodzi mu po głowie. Często jest tak, że będzie rozmawiało na przeróżne tematy i trochę testowało dorosłych czy oni są w ogóle zainteresowani tym co mówi. Ja mam w swoim doświadczeniu rozmowę z dziewczynką, gdzie przez dobre 40 minut rozmawiałyśmy o zakochaniu. Nawet sobie pomyślałam: "Jaka przyjemna rozmowa o miłości". Tylko po tych 40 minutach kiedy ona poczuła się bezpiecznie i komfortowo, okazało się, że ma tak silne myśli samobójcze, że rozmowa zakończyła się interwencją - mówi Michalina Kulczykowska. Dzwoniące pod 116 111 dzieci często opowiadają, że próbowały się otworzyć przez bliskimi, ale nikt ich problemów nie potraktował poważnie. - Tu następuje pierwszy błąd, ponieważ patrzymy na problemy naszych dzieci z pespektywy nas dorosłych. Więc pierwsze co robimy to mówimy mechanicznie: "To nie jest problem, jak będziesz w moim wieku to dopiero zobaczysz co to są problemy". Zapominamy, że dzieci mają troski na swoje rozmiary, swoje gabaryty, ale równie dla nich poważne. Kiedy zaczynamy to bagatelizować rodzi się między nami dorosłymi a dziećmi ogromna przepaść - mówi dr Halszka Witkowska z Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego. "Mojego dziecka to nie dotyczy". Rodzice wypierają problem. Do końca Michalina Kulczykowska w swojej pięcioletniej pracy w telefonie zaufania przeprowadziła kilkaset interwencji kryzysowych. Opowiada, że przerażone tym co się dzieje dzieci, często podają konsultantom numery telefonów do swoich rodziców. Ci dzwonią i zderzają się z murem. - Mówię mamie czy tacie, że jego syn czy córka właśnie targnął się na swoje życie, albo jest o krok od tego, a on mi odpowiada: "Acha, dobrze, dobrze. To jutro się tym zajmę, poszukam mu jakiegoś psychologa". Wtedy muszę podkreślić to, że jutro to pani dziecko może być już martwe - mówi Michalina Kulczykowska - Zawsze wtedy mam taką refleksje, że jeśli ja specjalistka, konsultantka telefonu, psycholog mówię coś takiego i do tych rodziców to nie dociera, to tym bardziej jak słyszą takie słowa od dziecka, to absolutnie nie biorą tego na poważnie. I my to właśnie najczęściej od dzieci słyszymy: "Ja to mówiłam dorosłym, ale nie wzięli tego na serio". I zdarza się, że są to dzieci po czwartej czy piątej próbie samobójczej - dodaje psycholożka. Pandemia zbiera żniwo. "Dzwonią do nas i pytają: mam covid, czy ja umrę?" Powodów wzrostu prób samobójczych i samobójstw jest wiele. Wśród nich prym nadal wiodą zaniedbania emocjonalne, przemoc rówieśnicza, seksualna, poczucie samotności i zaniżona samoocena. Ale od prawie dwóch lat jest jeszcze coś, co pcha dzieci i młodzież w otchłań rozpaczy. Pandemia koronawirusa. To ona wyzwoliła w dzieciach ogromny lęk, z którym wcześniej nie musiały się mierzyć. - Dzwonią do nas dzieci, które mówią: "Jestem chory na covid, czy ja umrę? Boję się, że zarażę swoich rodziców i oni umrą". Pytają płacząc: "Czy jak mam covid to już nigdy nie zobaczę babci i dziadka? Bo ja ich bardzo kocham, ale nie chcę żeby przeze mnie umarli." Nasze dzieci żyją w niewyobrażalnym poczuciu lęku o życie swoje i swoich najbliższych - mówi Anna Morawska-Borowiec, prezes Fundacji Twarze Depresji. Fundacja Twarze Depresji prowadzi program bezpłatnej zdalnej pomocy psychologiczno-psychiatrycznej dla dzieci i młodzieży. Pod swą opieką ma pół tysiąca zmagających się z kryzysem psychologicznym dzieci. - W naszym programie co trzecie dziecko jest albo po próbie samobójczej, albo walczy w tej chwili z myślami samobójczymi. Więc problem jest naprawdę poważny - mówi Anna Morawska-Borowiec. I dodaje: - Dzieci, które z powodu pandemii są zamknięte w domach mają ograniczone relacje rówieśnicze lub nie mają ich wcale, tylko kontakty wirtualne, bo albo szkoła zdalna, albo kolejne kwarantanny. A dzieci potrzebują relacji rówieśniczych niczym tlenu - podkreśla prezes Fundacji Twarze Depresji. Do tego rodzinne frustracje, które w czterech ścianach przybierają na sile. - Rodzice są przeciążeni łączeniem zdalnej pracy z domem, często wypełnionym dziećmi na zdalnej nauce. Dziecko nie rozumie jak to jest możliwe, że mama jest w domu, ale nie może mu poświęcić czasu. Wszystkie emocje kumulują się w czterech ścianach. Bo nie ma tej przestrzeni, tak jak było wcześniej, że chociaż w drodze do pracy czy szkoły można było poruszać się i oderwać od tych domowych napięć - mówi Anna Morawska-Borowiec. Wpływ pandemii podkreśla także dr Halszka Witkowska z Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego. - Do poczucia lęku i izolacji dochodzą większe utrudnienia w kontakcie z dorosłymi, którzy w momencie kiedy przeszli na pracę zdalną jeszcze więcej czasu spędzają w pracy, bo granica pomiędzy obowiązkami zawodowymi a domowymi bardzo się rozmyła. Teoretycznie praca zdalna miała dać więcej czasu dla rodziny, a w praktyce zamieniła się w niekończące się bycie w pracy - mówi dr Halszka Witkowska. Pomoc psychiatryczna. Białe plamy na mapie Polski Wiele dzieci nie może liczyć na pomoc specjalisty, bo terminy do psychiatry, także w prywatnej służbie zdrowia, to nawet kilka miesięcy czekania. - W Polsce mamy 450 psychiatrów dzieci i młodzieży, to oznacza, że jeden taki specjalista przypada na 15 tys. dzieci. Jest to oczywiste, że nie sposób, żeby w takim składzie kadrowym móc natychmiast udzielić pomocy wszystkim dzieciom, które potrzebują wsparcia - dodaje Anna Morawska-Borowiec. Są miejsca na mapie Polski, gdzie dzieci nie mają w ogóle dostępu do psychiatry czy psychologa. - Nasi podopieczni to często dzieci z małych miejscowości, gdzie w innych okolicznościach nie miałyby żadnej szansy porozmawiania ze specjalistą. Docelowo staramy się im znaleźć pomoc stacjonarnie w ramach publicznej służby zdrowia, ponieważ jest to bardzo trudne, nasz program zdalnych konsultacji pozwala np. doczekać w kolejce kiedy wizyta jest wyznaczona za pół roku czy za cztery miesiące - mówi prezes Fundacji Twarze Depresji. - Od 7 czerwca 2021 roku wystartowaliśmy z pierwszym w Polsce serwisem pomocowo-edukacyjnym "Życie warte jest rozmowy", gdzie bezpłatną pomoc otrzymują osoby w kryzysie samobójczym i ich bliscy. Pomagamy osobom, które borykają się z myślami samobójczymi, mają za sobą próby samobójcze lub straciły kogoś w wyniku samobójstwa - tłumaczy dr Halszka Witkowska. Całodobowo, siedem dni w tygodniu działa też prowadzony od 12 lat przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę bezpłatny telefon zaufania dla dzieci i młodzieży 116 111. - Bo wielu tragediom wśród dzieci można by zapobiec, gdyby ktoś ich wysłuchał i przekonał, że mają inne wyjście niż śmierć. System nie działa, więc my zastępujemy system - dodaje Michalina Kulczykowska.