Pan Piotr prowadzi dużą firmę transportową, która realizuje przewozy na terenie całej Unii Europejskiej. W sobotę pisze na Twitterze o niezaszczepionych pracownikach i ofercie pracy jaką im złożył: "Trzech moich niezaszczepionych kierowców (na 70) od poniedziałku nie ma możliwości rozładunków na firmach (wpuszczają tylko zaszczepionych). Dostali w piątek propozycję zmiany stanowiska z kierowcy (pensja 7000) na placowego za 2200. Już są zaszczepieni..." Pod tweetem zawrzało. Jedni okrzyknęli przedsiębiorcę bohaterem, który rozwiązał patową sytuację, inni faszystą. Rozpętała się dyskusja co powinien zrobić pracodawca, kiedy jego niezaszczepiony pracownik paraliżuje mu działalność. - Układ jest prosty. Po co firmie kierowca, który na zachodzie nie będzie bez szczepienia obsłużony? - pyta w rozmowie z Interią pan Piotr, autor tweeta. I podkreśla: - To nie ja zmusiłem pracowników do zaszczepienia się. To życie ich do tego zmusiło. "Nie szczepię się, bo walczę z systemem. Tyle, że system nie jest tym specjalnie przejęty" - Ja im od połowy grudnia mówiłem, że to nastąpi. Nasi klienci na zachodzie Europy stawiają sprawę jasno: niezaszczepiony kierowca na rozładunek nie wjedzie. Nie jestem w stanie dzwonić po klientach i prosić, żeby kogoś rozładowali, bo on nie ma szczepienia, gdyż walczy z systemem. W Portugalii firmy średnio interesują takie argumenty, bo mają swoje problemy. Podobnie w innych krajach - opowiada szef firmy transportowej. - Sytuacja z wczoraj. Kierowca z innej firmy nie został wpuszczony na parking płatny w Niemczech, ponieważ był niezaszczepiony. Ma być papier, bo inaczej nie ma wjazdu. Tam tak to się odbywa - dodaje pan Piotr. Podkreśla, że propozycja zmiany stanowiska na placowego z pensją 2200 zł była jedyną, którą mógł złożyć swoim kierowcom. - W piątek dostałem maila od jednej z firm, że od poniedziałku obsługują tylko kierowców zaszczepionych. To nie jest moja złośliwość, ale nie potrzebuję kierowcy, którego na zachodzie od poniedziałki nie rozładują, a tu innych stanowisk pracy dla nich nie mam - opowiada przedsiębiorca. I podsumowuje: - Żyjemy w ciemnogrodzie, więc mamy tak jak mamy. To czego nie zrealizował rząd, musimy realizować po swojemu. Opowiada o sytuacjach, w których jak na dłoni widać różnicę między Polską a innymi krajami. - Miałem spotkanie świąteczne w Czechach z jednym z poważniejszych dyrektorów dużej firmy. Spotkałem się z nim na parkingu sklepu, bo nie może przychodzić do pracy i pracować. W grudniu dostał informację, że jeśli do końca stycznia się nie zaszczepi, to się będzie musiał zwolnić - mówi pan Piotr. - Na Zachodzie dyskusji nie ma. Bywały sytuacje, że jeden niezaszczepiony kierowca czekał aż przyjedzie zaszczepiony, żeby wjechał jego naczepą na rozładunek, bo tamtemu nie pozwalali. Najbardziej rygorystycznie podchodzą do sprawy Włosi. Sam miałem tam delikatne problemy przez to, że jestem zaszczepiony Johnsonem, a oni krzywo patrzą na ten preparat - opowiada. Jak przyznaje pan Piotr niezaszczepieni pracownicy byli w zdecydowanej mniejszości w jego firmie. - To była garstka spośród moich pracowników. Nie szczepili się, bo walczyli w ten sposób z rządem. To nie była akcja w stylu "nie będę się szczepił, bo szczepionka jest trucizną", ale to była ich walka z systemem. Cały czas im tłumaczyliśmy, że oni największą krzywdę robią sobie, bo za chwilę będą mieli komplikacje pracownicze - tłumaczy pan Piotr. - Każdy z nich mówił, że ma przeciwskazania medyczne, ale takie bez zaświadczenia. Czyli głupie gadanie: "mam przeciwskazania, nie będę się szczepił, bo ja tu walczę". W piątek przeciwskazania zniknęły - dodaje. "Nie jesteś zaszczepiony? U nas zaraz już nie wjedziesz" Właściciel firmy transportowej tłumaczy, że podobne praktyki, chociaż na mniejszą skalę, zdarzają się już także i w Polsce. - Na razie odbywa się to na zasadzie koleżeńskich rozmów: "Jesteś zaszczepiony? Nie. To wiesz, u nas na dniach już nie wiedziesz". Kierowca, który jest niezaszczepiony potrafi dłużej czekać na załadunek, bo tak się jakoś dziwnie składa, że dla niego nie mają czasu - przyznaje pan Piotr. Nie wszyscy podeszli do wpisu ze zrozumieniem. - Na Twitterze krzyczeli, że rynek pracy jest jaki jest i kierowca nowe zatrudnienie znajdzie sobie w 5 minut. Nie dyskutuje na takie tematy z prostej przyczyny. Polski transport w 60 proc. odbywa się nadal w sposób nielegalny. Są jazdy na wyłącznikach tachografów, na podwójnych kartach i innych nielegalnych rzeczach. U nas kierowcy jeżdżą legalnie, bezpiecznie i śpią po nocach, bo w nocy nie jeździmy. Jeśli ktoś chce odejść, jego wola. Ci też mogli się nie zaszczepić i odejść, ale jak widać jednak zostali - opowiada przedsiębiorca. I dodaje: - Sądu się nie boję, bo tu nie ma niczego bezprawnego. Pensja kierowcy to podstawa w kwocie 2200 zł plus diety zagraniczne 4800 zł. Jeżeli nie jeździ poza granice Polski, a bez wymaganych na naszych rozładunkach szczepień jeździć nie może, to zgodnie z prawem nie ma diet. Więc podstawowa pensja została utrzymana - tłumaczy. Jak sprawę widzą prawnicy? - W przypadku, gdy pracownik nie może wykonać pracy na rzecz konkretnego klienta swojego pracodawcy, gdyż nie spełnia postawionych przez niego wymagań związanych z bezpieczeństwem świadczenia usługi, pracodawca powinien w pierwszej kolejności rozważyć przeniesienie tego pracownika do pracy na rzecz innego klienta - takiego, który nie stawia warunku zaszczepienia. Jeżeli taka reorganizacja w zakładzie pracy nie jest możliwa, pracodawca może skorzystać z wypowiedzenia zmieniającego, tj. jednostronnie zmienić pracownikowi stanowisko pracy na takie, na którym nie jest wymagane szczepienie i jednocześnie zmienić wysokość jego wynagradzania - tłumaczy mecenas Daniel Reck z Kancelarii Adwokackiej Duraj Reck i Partnerzy. - Nie widzę tutaj żadnej nieprawidłowości po stronie pracodawcy. Pracownicy zostali zatrudnieni na określonym stanowisku pracy, do którego przypisany jest określony zakres obowiązków. Jeżeli pracownik nie ma możliwości świadczenia pracy na zajmowanym przez siebie stanowisku, pracodawca miał prawo wręczyć wypowiedzenie wskazujące nowe warunki pracy i płacy - mówi radca prawny Malwina Stasiewicz, specjalista z zakresu prawa pracy z Kancelarii Klisz i Wspólnicy. "Zmiana stanowiska albo zwolnienie. Obie kwestie wchodzą w grę" Prawnicy tłumaczą, że jeśli pracodawca nie ma możliwości powierzenia pracownikowi innej pracy, może takiego pracownika zwolnić. Musi się wtedy liczyć z koniecznością wypłaty odpraw niezaszczepionym pracownikom, z którymi kończy współpracę. - Uzasadnieniem wypowiedzenia nie powinien być jednak brak szczepienia jako taki, ale brak pracy dla pracownika, który nie jest zaszczepiony. Brak szczepienia mógłby stać się przyczyną wypowiedzenia, gdyby ustawa nakładała na pracownika obowiązek poddania się szczepieniu, albo też dawała pracodawcy narzędzie do nałożenia takiego obowiązku na swój personel - dodaje mecenas Daniel Reck. - Powtarzane obietnice ustalenia konkretnych ram prawnych, które mogłyby ułatwić przedsiębiorcom prowadzenie działalności w dobie pandemii, nadal pozostają w sferze planów. Przedsiębiorcy w tych nadzwyczajnych i przewrotnych okolicznościach zmuszeni są działać w oparciu o przepisy uchwalone w czasie, gdy pandemia zapewne nie była w sferze nawet najśmielszych przewidywań - mówi Adwokat Wiktoria Sydorowska, Kancelaria Adwokacka Duraj Reck i Partnerzy. "Mówią szefom wprost: szczepić się nie będą. Albo i grożą" Nadstawianie karku i narażanie się na niezadowolenie czy wręcz hejt ze strony niechętnych szczepieniom pracowników doskwiera przedsiębiorcom coraz mocniej. - Temat tego, jak namawiać pracowników do szczepień w ostatnim kwartale roku 2021 był jednym z najczęściej poruszanych tematów w Północnej Izbie Gospodarczej. Odbieraliśmy mnóstwo telefonów i wiadomości od pracodawców - przede wszystkim z sektora TSL ( transport, spedycja oraz logistyka - przyp. red.) oraz handlu i gastronomii - którzy czuli się bezsilni w stosunku do swoich pracowników. Ci często mówili im wprost, że szczepić się nie będą - mówi Interii Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej. I dodaje: - W obecnej sytuacji prawnej pracownik nie tylko odmawia informacji o szczepieniach, ale czasem nawet... grozi pracodawcom. Spotkaliśmy się z sytuacją, że jednej z przedsiębiorczyń z branży gastronomicznej pracownik zagroził wprost, że jeżeli jeszcze raz zapyta go o szczepienia to on natychmiast idzie do inspekcji pracy - opowiada Hanna Mojsiuk. - W tej sytuacji podziwiamy determinację właściciela firmy, który nie bał się zaryzykować i skutecznie wyegzekwował szczepienie u swoich pracowników. Północna Izba Gospodarcza od wielu miesięcy apeluje do rządu o przyjęcie ustawy, która pozwoli nam na bezpieczne układanie harmonogramów pracy w naszych firmach. Zawsze podkreślam, że nie chodzi o żadne zwolnienia, reorganizacje czy inne działania na szkodę pracowników. Cel jest jeden: porządek i bezpieczeństwo - dodaje prezes Mojsiuk. - Pewnie, że byłoby łatwiej gdybyśmy mieli jasne podstawy prawne, wytyczne. Rząd nie dając żadnych regulacji, nie bierze pod uwagę tego że jak taki pracownik zachoruje na COVID-19 lub w imię buntu, pójdzie na L4, to przez pierwszych 33 dni koszty ponosimy my, a potem już ZUS. Ale najłatwiej mieć czyste ręce i mówić, że to nie ja, to ktoś i zrzucać odpowiedzialność, co z tym fantem zrobić, na przedsiębiorcę - mówi pan Piotr. "Kasa czyni cuda" - Jak na dłoni widać, że deficyt regulacji w przedmiocie prawa pracodawców do weryfikowania faktu zaszczepienia pracowników oraz uprawnienia do żądania wykonania szczepień zatrudnionych osób uderza bezpośrednio w przedsiębiorców, którzy ponoszą całkowite ryzyko podejmowanych niemal po omacku decyzji. Dlatego przed podjęciem drastycznych działań pracodawcy powinni zastanowić się również nad wprowadzeniem rozwiązań, które nakłonią pracowników do dobrowolnych szczepień, takich jak na przykład dodatkowe benefity w postaci dni wolnych od pracy lub premii - tłumaczy mecenas Daniel Reck z Kancelarii Adwokackiej Duraj Reck i Partnerzy. - Należy jednak mieć na względzie, że stosowane "benefity" nie mogą stać w sprzeczności z regulacjami w obszarze równego traktowania w zatrudnieniu. Tym samym, pracodawca winien każdorazowo zweryfikować czy "benefity" lub ich brak nie generują nieprawidłowości w tym zakresie. Dlatego też za każdym razem należy stworzyć zarządzenie pracodawcy, szczegółowo określające warunki ich przyznania - przestrzega radca prawny Malwina Stasiewicz, specjalista z zakresu prawa pracy z Kancelarii Klisz i Wspólnicy. - Kasa czyni cuda. Ja mam kolegów, którzy pracują w służbach mundurowych i też mówią: no jak trzeba się będzie zaszczepić w marcu, to się zaszczepię. Teraz się nie szczepię, żeby okazać sprzeciw przełożonym albo systemowi, ale jak nie będzie wyboru to się nie zwolnię, tylko dostosuje. Wie pani ile znam takich prawdziwych antyszczepionkowców? Może z 5 proc. Reszta jak odczuje finansowe konsekwencje, zaraz się buntować przestaje - podsumowuje pan Piotr.