Jan Gołębiowski to najbardziej znany polski profiler kryminalny. Były psycholog policyjny, główny bohater serialu dokumentalnego "Zawód: profiler", obecnie wykładowca Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Zajmuje się sporządzaniem profili nieznanych sprawców, opiniuje dziesiątki kryminalnych spraw sądowych. Wybitny w swym fachu. Za godzinę sporządzania opinii sądowej otrzymuje... 32,39 zł. - Brutto, bo od tego trzeba jeszcze odjąć podatek - zaznacza i opowiada Interii, jak wygląda bycie biegłym sądowym w Polsce. "Bywa, że tynkarz zarabia za godzinę tyle co my" - Zawsze na zajęciach proszę studentów, żeby zgadli, ile zarabia w Polsce biegły sądowy. Jeszcze żaden nie trafił. Nasze wynagrodzenie nie zmienia się od lat i można je określić tylko jednym słowem: "żenujące" - mówi Jan Gołębiowski. Wylicza, że za zrobienie opinii, do której konieczna jest rozmowa z podejrzanym o morderstwo, analiza makabrycznych czasem akt sprawy, sporządzenie wniosków na piśmie, co łącznie zajmuje na przykład 10 godzin, dostaje 330 zł brutto. - Ja mam na korkowej tablicy taką pożółkłą już kartkę z 2012 roku. 10 lat temu sobie to wydrukowałem i wisi pamiątkowo. Stawka bazowa dla biegłych wynosiła wtedy 1766,46 zł. Biegły taki jak ja z tytułem magistra dostawał 1,91 proc. kwoty bazowej, czyli 33,70 zł. Potem ministerstwo podniosło kwotę bazową do 1789,42 zł, ale obniżyło widełki procentowe do 1,81proc. Paradoksalnie w 2012 roku zarabiałem za godzinę o 1,31 zł więcej niż dziś - mówi Jan Gołębiowski, biegły z zakresu kryminalistyki i psychologii. Wysokość stawki za godzinę pracy biegłego określa rozporządzenie ministra sprawiedliwości. Wynagrodzenie dla biegłego z tytułem magistra wynosi dziś od 22,90 zł do 32,39 zł. Dla biegłych z doktoratem to 45,63 zł, dr habilitowany może liczyć na 55,11 zł. Stawkę zamyka profesor z 70,32 zł za godzinę. - Od stycznia wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę w Polsce wynosi 3010 zł brutto, minimalna stawka godzinowa to 19,70 zł. Biegły z tytułem magistra nie ma nawet dwukrotności tej stawki. Wymaga się od nas wnikliwych poważnych opinii za stawkę, jaką dostaje dobrze opłacany tynkarz - wylicza Gołębiowski. I dodaje: - Ja akurat kocham, to co robię i w tym zakresie pracuję jako ideowiec. Ale ideowiec kompletnie niedoceniany przez moje państwo, wręcz olany - mówi Jan Gołębiowski. Tyle że ideowców w niektórych dziedzinach, zwłaszcza tam, gdzie zarobki są wyższe, wielu nie ma. - W Warszawie mamy tylko jednego biegłego onkologa czy neonatologa, a aż 32 biegłych z zakresu organizacji, zarządzania i marketingu. Który profesor nauk medycznych będzie pracował za 70 zł za godzinę? - pyta adwokat Katarzyna Łukasiewicz. I wskazuje, że niskie stawki wynagradzania biegłych to nie jedyny problem środowiska. "Kto może zostać biegłym? Prawie każdy" Bo jest jeszcze druga strona medalu. Ci którzy na opinię biegłych czekają. Problem z opiniami biegłych jest podstawą przewlekłości postępowań sądowych. - Mam wrażenie, że na procedurę przeprowadzania dowodu z opinii biegłych narzekają wszyscy - sędziowie, pracownicy sekretariatów, strony sporu sądowego i ich pełnomocnicy i wreszcie sami biegli - mówi w rozmowie z Interią adwokat Katarzyna Łukasiewicz. - Bo o ile biegłych mierżą zarobki, my ubolewamy, że na ich opinie trzeba długo czekać, a to co otrzymujemy, często jest powierzchowne i niepełne. Dużym problemem jest brak konkretnych kryteriów co do tego, kto może zostać biegłym. Jan Gołębiowski nazywa proces wprost: "wolna amerykanka". - Nie ma żadnego sprawdzenia kompetencji kandydata na biegłego. Żeby trafić na listę wystarczy spełnić kryteria formalne, czyli podać wiek, wykształcenie i informacje o karalności. Sprawdzenie jakościowe nie istnieje. I to jest oczywiście błąd. Powinny być jakieś formy egzaminów, certyfikatów, licencji. Powinno to być weryfikowane, a biegli powinni uaktualniać swoją wiedzę. Ale tego nie ma - mówi biegły z zakresu psychologii i kryminalistyki. - W systemie, który obecnie mamy, biegłych powołuje prezes sądu okręgowego. Prezes sądu okręgowego jest na pewno dobrym prawnikiem, zna się na prawie, ale pytanie, czy się zna na takich zagadnieniach jak medycyna, kryminalistyka, informatyka itp. On tak naprawdę nie ma kompetencji, by przeegzaminować tego biegłego. I przez to często biegłymi zostają osoby bez realnych kompetencji w danej dziedzinie. Takich przykładów w literaturze przedmiotu jest sporo - mówi Marcin Wolny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, współautor raportu "Biegli sądowi w Polsce". Biegły z poprzedniej epoki Duża część biegłych to ludzie na emeryturach, którzy w ten sposób dorabiają sobie do świadczenia. - Czasami jest to plusem, bo emerytowany specjalista ma np. duże doświadczenie, ale czasami jest to ktoś, kto jest mocno nie na czasie, wręcz z innej epoki. Pamiętam jeszcze niedawno opinie sporządzane przez kolegów na maszynach do pisania i rachunek wystawiany przez kalkę. I o ile u emeryta policjanta przepaść czasowa nie musi robić różnicy, zwłaszcza że oni przechodzą wcześniej na emeryturę, o tyle w psychologii opieranie się na wiedzy sprzed lat może mieć opłakane skutki - opowiada Jan Gołębiowski. Brak kompetentnych biegłych sprawia, że sądy szukają opiniującego miesiącami. - W jednej ze spraw karnych, które aktualnie prowadzę, warszawski sąd szuka biegłego psychiatry po całej Polsce. Biegli z kolejnych ośrodków odmawiają sporządzenia opinii, tłumaczą się nadmiarem obowiązków. Jak już któryś lekarz psychiatra się zgodzi, to wprost informuje sąd, że opinię wyda za rok albo półtora. Oznacza to, że sprawa karna już na wstępie o tyle się opóźni - mówi adwokat Katarzyna Łukasiewicz. "Nie ta lista, to inna" Co się dzieje, jeśli biegły w swym opiniowaniu się nie sprawdza? Niewiele. - Jeśli coś nie wyjdzie w danym postępowaniu, to sędzia nie ma nawet obowiązku powiadomić prezesa sądu, że ten biegły się nie nadaje. Efekt jest taki, że on przez pewien czas będzie wydawał opinie w innych sprawach, narobi w nich szkód i ewentualnie wtedy dopiero zostanie usunięty z listy. Co też zdarza się raczej rzadko. W momencie pisania raportu badaliśmy, ilu biegłych usunięto z listy i wtedy nam wyszło, że to są pojedyncze wypadki - dodaje Marcin Wolny. Kluczowe jest jednak to, że każdy prezes sądu prowadzi swoją listę biegłych sądowych. Nie ma żadnego systemu, który spinałby te listy i wskazywał, czy dany biegły jest terminowy, fachowo podchodzi do swoich zadań i czy jego opinie przydają się w postępowaniach. - Efekt jest taki, że jeśli prezes jednego sądu usunie nawet z listy biegłego, to on może zabrać swoje papiery i pójść do kolejnego sądu i tam zostać wpisanym, bo nie ma formalnej wymiany informacji o jego pracy. A że w Polsce jest około 50 sądów okręgowych, to jest w czym wybierać i taka wędrówka niekompetentnego biegłego może trwać - mówi Marcin Wolny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. A sędzia w opinię wierzy... Eksperci zauważają, że problemem bywa też podejście sądów. Czasami sądy, zamiast opierać się na własnej wiedzy i doświadczeniu, bezrefleksyjnie zdają się na opinie biegłych, nawet gdy jest ona niepełna. Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich podkreśla, że zdarza się, iż sędziowie pytają biegłych nie tylko o fakty, ale też o rozstrzygnięcia prawne, a nawet przerzucają na biegłych prowadzenie postępowania dowodowego. - Prowadzi to do sytuacji, gdy błędy biegłych wpływają na ocenę materiału dowodowego, na którym później sąd opiera się, orzekając o winie i karze. Na podstawie błędnej opinii sąd może również popełnić błąd polegający na wymierzeniu kary niewspółmiernej do rzeczywistego udziału oskarżonego w danym przestępstwie - słyszymy w biurze RPO. - Opinie wydawane przez biegłych w sprawach wysoko specjalistycznych raczej rzadko konfrontowane są przez sądy. Niestety zbyt często po stronie sądu nie ma woli zasięgnięcia kolejnej opinii, weryfikowania tego pierwszego biegłego, tylko jest dążenie do zamknięcia sprawy i rozliczenia jej w statystyce - mówi Marcin Wolny. Zdarza się, że samo przedarcie się przez opinię bywa wyczynem. - W jednej z moich spraw opinia biegłego liczyła 50 stron, z czego 40 stron to było powtórzenie stanu faktycznego sprawy, przepisane słowo w słowo. Wolałabym otrzymać 10 stron, ale na temat, a nie szczegółową rozpiskę, która strona co zawarła w swoich kolejnych pismach procesowych. Po co biegły przepisywał akta sądowe, przecież nie na tym polega sporządzenie opinii? - pyta Katarzyna Łukasiewicz. Marcin Wolny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka odpowiada: - Po co? Aby na wydanej opinii z racji niskiej stawki godzinowej coś jednak zarobić. Zdarzają się biegli multiplikujący działania, które muszą podjąć, aby sporządzić opinie, po to, by rachunek końcowy był odpowiednio wysoki. Tak nie powinno być. To fatalnie wpływa na efektywność postępowania, bo trzeba się przebić przez ileś tam stron opinii, żeby dojść do jej istoty i zobaczyć, o co tak naprawdę chodziło - mówi Marcin Wolny. Setki tysięcy zł za błędy Od lat co jakiś czas przetacza się temat ustawy, która miała kompleksowo uregulować zasady powoływania, weryfikacji i wynagradzania biegłych. Na stronach Rządowego Centrum Legislacji można znaleźć informacje, że minister sprawiedliwości złożył projekt takiej ustawy... jesienią 2014 roku. W 2016 roku rzecznik praw obywatelskich zwracał się do rządu o pilne zajęcie się projektem ustawy o biegłych sądowych. Wskazywał konkretne przykłady zaniedbań biegłych i koszty jakie ponieśliśmy z tytułu błędów w ich pracy. "Zbigniew G. został skazany przez sąd I instancji na 25 lat pozbawienia wolności za zabójstwo. Ale okazało się, że dowód w postaci badania DNA został przygotowany niewłaściwie i - jak wykazał sąd II instancji - obciążał na równi co 20. mężczyznę z południowej Polski. Zbigniew G. został uniewinniony, a 1000 dni jego tymczasowego aresztowania kosztowało Skarb Państwa 323 tysiące złotych" - przytaczał RPO. Rok 2016: "Projekt już prawie jest" Wówczas Ministerstwo Sprawiedliwości informowało rzecznika praw obywatelskich, że wstępny projekt ustawy jest gotowy. Dziś, po sześciu latach od tamtego zapewnienia, Mirosław Wróblewski, dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego, Międzynarodowego i Europejskiego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich przyznaje, że mimo kolejnych interwencji rzecznika w tym zakresie, postępów jednak nie ma. - Żadne konkrety nie zostały sformułowane, żaden projekt nie został przeprowadzony. Świadomość problemu w resorcie jest, tylko działań brak. Można powiedzieć, że Ministerstwo Sprawiedliwości ma do wszystkiego głowę, tylko nie do tej tematyki i nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie cokolwiek miało się w tej kwestii zmienić - mówi Interii Mirosław Wróblewski. Dwa lata temu Ministerstwo Sprawiedliwości próbowało. Przedstawiło pomysł zgodnie z którym biegłych miał powoływać i zawieszać dyrektor Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie. Ale też nic z tego nie wyszło. - I tak tkwimy w tym marazmie latami. Myślę, że są tacy w wymiarze sprawiedliwości, którzy są zadowoleni z tego stanu rzeczy, bo mają możliwość uzyskania taniego opiniowania w sprawie, co wpływa korzystnie na budżet państwa. Nie ma generalnie ze strony ministerstwa presji na przeprowadzenie reformy w tym zakresie, a szkoda, bo ten brak działań bije najmocniej w tych na dole. Najbardziej obrywają podsądni - mówi Marcin Wolny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Wymiar sprawiedliwości jest jak grabie - grabi tylko do siebie. Wymagają od nas terminowości, grożą karami. Przecież biegły jak się nie stawi na rozprawie to może być ukarany grzywną, a nawet doprowadzony przy pomocy policji. Za nieuczciwą opinię grozi nam 10 lat więzienia. Ale w zamian dają niewiele - ocenia Jan Gołębiowski. Rok 2022: "Ustawa wymaga szerokich konsultacji" Z zarzutami braku aktywności nie zgadza się resort sprawiedliwości, zapewniając w przesłanej Interii odpowiedzi, że stale "prowadzi prace legislacyjne i analizy, szukając rozwiązań pozwalających na jak największe usprawnienie wymiaru sprawiedliwości, również w zakresie biegłych sądowych". "Zgodnie z projektem przygotowanym w resorcie, w ustawie - Prawo o ustroju sądów powszechnych - znajdzie się przepis, który umożliwi utworzenie centralnego rejestru biegłych sądowych. Rejestr będzie polegał na zamieszczeniu list biegłych sądowych ze wszystkich sądów okręgowych w jednym systemie teleinformatycznym "ROBUS" (Rejestr Osób Biorących Udział w Postępowaniu Sądowym). Wprowadzenie tego rozwiązania umożliwi - już w pierwszej fazie - automatyczne przeszukiwanie wszystkich list biegłych sądowych w jednym systemie informatycznym, docelowo zaś także udostępnianie danych dotyczących wydawanych przez biegłych opinii. Projekt został wpisany do Wykazu prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów" - informuje Interię biuro prasowe MS. Do wyczekiwanej kompleksowej ustawy regulującej pracę biegłych sądowych resort odnosi się krótko: "Propozycje nowych rozwiązań ustawowych wymagają dalszych szerokich konsultacji" Złośliwi komentują, że patrząc na tempo wspomnianych konsultacji, pierwsi biegli występujący w ramach tej ustawy zaczną działać na sądzie... ostatecznym.