"Zakład Ubezpieczeń Społecznych, w celu ustalenia prawa do zasiłku i jego wypłaty, może pozyskiwać dane i informacje w zakresie niezbędnym do ustalenia prawa do zasiłków, ich wysokości, podstawy wymiaru oraz do ich wypłat od ubezpieczonych oraz płatników składek, którzy są obowiązani bezpłatnie je udostępnić" To słowa, które uruchomiły lawinę domysłów i komentarzy. Pod koniec września portal prawo.pl w artykule: "ZUS zapyta sąsiada i biuro podróży o osobę na L4" pisał: "Kogo będzie chciał pytać ZUS o Kowalskiego czy Kowalską na L4? Teoretycznie może każdego. Choćby sąsiada, by dowiedzieć się, czy Kowalski w czasie, gdy był na zwolnieniu lekarskim nie pracował np. w ogródku, nie jeździł z samochodem do warsztatu albo nie pracował "na boku" u konkurencji". Dziennikarze alarmowali również, że urzędnicy będą śledzić nasze media społecznościowe, w poszukiwaniu np. zdjęć z wakacji, na których mogliśmy być w czasie L4. "Jeśli znajdą zdjęcia, będą też mogli wystąpić np. do biur turystycznych, by ustalić to, w którym wykupił wyjazd" - czytamy w artykule. Znowelizowany przepis ZUS-u interpretowano tak, że da on Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych nieograniczone możliwości zbierania informacji odnośnie każdej osoby ubiegającej się o zasiłek. CZYTAJ: ZUS coraz bardziej aktywny. Po pandemii wracają wzmożone kontrole zwolnień lekarskich- Te informacje, które przetoczyły się przez media, o sprawdzaniu wyciągów z płatności kartą, czy informacji od tzw. telekomów, że ktoś logował się za granicą w czasie zwolnienia lekarskiego, są niedorzecznością - tłumaczy w rozmowie z Interią Karol Jagielski, regionalny rzecznik ZUS województwa zachodniopomorskiego - Takich uprawnień ZUS nie ma i w związku z nowelizacją mieć nie będzie - uspokaja Jagielski. ZUS: "Nie mamy takich narzędzi i wcale ich nie chcemy" - Są organy, które mają uprawnienia do rozpytywania, poszukiwania świadków, ale ZUS do nich nie należy - mówi Karol Jagielski, regionalny rzecznik ZUS województwa zachodniopomorskiego. Co więc zmienia cytowany powyżej przepis o pozyskiwaniu przez ZUS danych i informacji od ubezpieczonych i płatników? - Ten przepis da nam narzędzia, by skuteczniej występować do pracodawców i ubezpieczonych o informacje niezbędne do ustalenia prawa do zasiłku. Do tej pory mieliśmy przypadki osób, które odmawiały na przykład podania wysokości podstawy wymiaru składki, powołując się na brak jednoznacznej podstawy prawnej. Teraz już taką podstawę mają - wyjaśnia Karol Jagielski. - Dzięki temu ZUS będzie mógł pozyskać informacje, czy ubezpieczony wykorzystując zwolnienie lekarskie w jednej firmie, nie pracował w tym samym czasie u drugiego pracodawcy - tłumaczy Krzysztof Cieszyński, regionalny rzecznik prasowy ZUS województwa pomorskiego. Nowelizacja faktycznie nakłada na ubezpieczonych i płatników składek obowiązek udostępnienia danych i informacji niezbędnych do ustalenia prawa do zasiłków. Ale eksperci widzą pewne "ale". - Nie znajduję w tej ustawie żadnej sankcji w przypadku niewykonania tego obowiązku - zaznacza Katarzyna Klemba, radca prawny. - Podejrzewam, że konsekwencje milczenia będą więc takie same jak dotychczas, mianowicie, ZUS będzie wydawał decyzje negatywne, od których będzie można wnieść odwołanie. Wbrew krążącym plotkom ZUS nie będzie też zasięgał informacji u operatorów telefonii komórkowej ani rościł sobie prawa do przeczesywania naszych kont bankowych. - W prawie telekomunikacyjnym jest mowa o tym, że o takie dane może wystąpić sąd, prokuratura i jednostki wskazane. Nie ma żadnego przepisu, który nakazywałby operatorom udostępniać dane ZUS. Nie ma więc szans, że ZUS pójdzie do operatora i zapyta o numer do Kowalskiego i jego bilingi - komentuje dla Interii Katarzyna Przyborowska, radca prawny z Kancelarii Lege Artis, autorka bloga Temidajestkobieta.pl - Poza tym co ZUS zrobiłby z tymi bilingami? Dzwonił do każdego z wykazu i pytał: po co Kowalski do pani dzwonił? - tłumaczy Przyborowska. "ZUS to nie CSI", ale zgody na nadużycia nie ma Rzecznicy regionalni Zakładu Ubezpieczeń Społecznych przekonują, że ZUS nie będzie bawił się w śledczych. Ale jednocześnie podkreślają, że ciągle starają się wyłowić z systemu tych, którzy na zwolnieniu lekarskim wcale być nie powinni, bo są zdolni do pracy albo jeśli na nim są, wykorzystują go niezgodnie z przeznaczeniem. - Ustawowym obowiązkiem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych jest kontrola prawidłowości orzekania o czasowej niezdolności do pracy oraz kontrola prawidłowości wykorzystania zwolnień lekarskich - mówi Krzysztof Cieszyński, regionalny rzecznik prasowy ZUS województwa pomorskiego. - To nasz obowiązek, bo środki, z których ZUS wypłaca zasiłki, pochodzą ze środków wszystkich ubezpieczonych, którzy odprowadzają składki na ubezpieczenie chorobowe. ZOBACZ: CIA chciała stworzyć szpiegowskie koty-cyborgi - Kontrolerzy nadal będą pukać do drzwi ubezpieczonych. W czasie kontroli sprawdzamy czy ktoś w czasie zwolnienia nie wykonuje prac zarobkowych i stosuje się do zaleceń lekarza. Znam historie, że ktoś kto miał zwolnienie ze względu na chory dysk, w czasie wizyty kontrolera rąbał drewno - opowiada Karol Jagielski z Zachodniopomorskiego ZUS. Na L4 "chodzącym", czyli takim na którym chory nie musi leżeć, można wykonywać zwykłe codzienne czynności. - Oczywiście z umiarem - tłumaczy Katarzyna Przyborowska, radca prawny. - Jeżeli trzeba pójść do sklepu, na pocztę, zaprowadzić dziecko do przedszkola to to są czynności, które możemy wykonywać, ale wyjazd na wakacje czy wyjście do kina już w grę nie wchodzą - tłumaczy prawniczka. Rzecznik Zachodniopomorskiego ZUS zapewnia, że nawet jeśli chory ma leżeć, w określonych sytuacjach wyjść z domu może i organ nie odbierze mu świadczenia. - Jeśli ktoś ma leżeć, ale nie ma mu kto zrobić zakupów i wyjdzie, żeby kupić sobie najpotrzebniejsze rzeczy, nie powoduje to, że automatycznie uznajemy, że nieprawidłowo wykorzystał zwolnienie lekarskie. Ale jeśli ktoś poszedł do sklepu, a potem do siostry, gdzie malował jej mieszkanie, bo są i takie przypadki, to wtedy uznajemy, że to może być nieprawidłowe wykorzystanie - tłumaczy Karol Jagielski z zachodniopomorskiego ZUS. Ustalenie nieprawidłowego wykorzystania zwolnienia może mieć bolesny dla ubezpieczonego finał. - Bo nawet jeśli to będzie ostatni czy przedostatni dzień zwolnienia kilkutygodniowego, a my w czasie kontroli spotkamy danego ubezpieczonego na przykład przy pracy, to traci cały zasiłek od początku jego nabycia - ostrzega Karol Jagielski. - Jeśli jakaś część świadczenia została już wypłacona, to tę część trzeba zwrócić, a reszta już wypłacona nie będzie. "Elektroniczne zwolnienia pomagają" Przedstawiciele ZUS tłumaczą, że dużą zmiana w sprawdzaniu prawidłowości wykorzystania zwolnień lekarskich przyszła razem z elektronicznymi zwolnieniami lekarskimi. - W czasach zwolnień papierowych bywało, że ktoś był na siedmiodniowym zwolnieniu i wysyłał je pocztą ostatniego dnia tego zwolnienia, więc podjęcie jakiejkolwiek kontroli czy przez pracodawcę, czy przez nas było niemożliwe, bo nim zwolnienie dotarło, było już po zwolnieniu, a bez tego dokumentu nic zrobić nie mogliśmy - opowiada Karol Jagielski. Rzecznik zachodniopomorskiego ZUS-u podkreśla, że i bez rozszerzonych kompetencji Zakład Ubezpieczeń Społecznych może się pochwalić dużą skutecznością. - W pierwszym półroczu tego roku przeprowadziliśmy w skali kraju 165 tysięcy kontroli, po których wydaliśmy 7,6 tysięcy decyzji wstrzymujących wypłatę zasiłków chorobowych. Czy to dużo, czy mało? Zależy jak na to patrzeć. Ale nawet jeśli dla kogoś to margines, to naszym zadaniem jest dbać o to, żeby ten margines był jak najmniejszy, żeby świadczenia chorobowe trafiały tylko do osób, które są naprawdę uprawnione - podkreśla Karol Jagielski. Z tytułu 7,6 tysięcy wstrzymanych zasiłków chorobowych od stycznia do czerwca 2021 roku ZUS zaoszczędził ponad 6,9 mln złotych. W 2020 roku kwota z tytułu wstrzymanych zasiłków sięgnęła ponad 18 milionów złotych. "Kontrolujmy, ale nie wylewajmy dziecka z kąpielą" Nikt nie kwestionuje potrzeby kontrolowania podejrzanych zwolnień, ale eksperci apelują do ZUS, żeby pochylał się nad każdą sprawą dogłębnie. Tak, by nie dochodziło do sytuacji wprost anegdotycznych. - Kiedyś konsultowałam przypadek, gdzie pani, będąc na zwolnieniu lekarskim, robiła jakieś drobne zakupy na AliExpress, które szły do Polski dwa miesiące. To były zakupy na fakturę i ZUS uznał, że to było wykonywanie działalności, bo to były jakieś elementy do tej działalności gospodarczej - wspomina Katarzyna Przyborowska. Mecenas Przyborowska opowiada też historię taksówkarki, której w czasie zwolnienia lekarskiego kończyła się ważność licencji. - Tej licencji nie wydaje się od ręki, czeka się na to, więc klientka pojechała z mężem, który prowadził to auto, ona w czasie badania technicznego auta siedziała z tyłu. Jedyne co zrobiła w czasie tego L4 to podpisanie odbioru tej licencji. I ZUS uznał, że to było wykonywanie działalności na zwolnieniu - opowiada Przyborowska. ZUS odebrał kobiecie świadczenie, a sprawa trafiła do sądu. - Udało się przekonać sąd, że to nie była praca, zaś uzyskanie tego dokumentu było niezbędne do powrotu do pracy po zakończeniu zwolnienia lekarskiego. Więc nie zawsze ZUS interpretuje dane zachowania właściwie. Sprawę wygrała, ZUS nawet nie złożył apelacji. Zastanawia tylko fakt, czemu nie zmienił swej decyzji jeszcze na etapie odwołania, tylko doprowadził do uruchomienia całej sądowej machiny - zastanawia się Przyborowska. Sąsiadów nikt nie przepyta, ale bat na ubezpieczonych jednak jest Eksperci w nowych przepisach widzą jednak inne niebezpieczeństwo. - Jeśli ZUS uzna, że w czasie kiedy byliśmy na L4 wykorzystywaliśmy zwolnienie nieprawidłowo, to prócz odebrania nam świadczenia, będzie mógł zażądać odsetek od następnego dnia po dacie wydania tego świadczenia - tłumaczy Katarzyna Przyborowska. Dotychczas kiedy ZUS żądał odsetek sądy, w tym Sąd Najwyższy, stały na stanowisku, że ubezpieczony o nieprawidłowościach dowiaduje się w momencie doręczenia decyzji i nie można od niego żądać wcześniejszych odsetek. Zdaniem naszej rozmówczyni ZUS-y się do tej wykładni stosowały. Ustawodawca niekorzystną dla ZUS-u interpretację zmienił i zapisał wprost: ZUS może żądać odsetek od dnia ustalenia świadczenia. - Czyli jeśli pobraliśmy 2 lata temu zasiłek chorobowy np. za 10 dni i ZUS zrobi nam teraz postępowanie wyjaśniające i wykryje że wykonaliśmy wtedy jakąś czynność, czyli świadczenie było nienależne, to nie dość, że obciąży nas zwrotem tego świadczenia to jeszcze naliczy odsetki od dwóch lat - mówi Katarzyna Przyborowska. - Mam nadzieję, że to nie spowoduje że ZUS będzie czekał do ostatniego momentu kiedy może powiedzieć: sprawdzam, żeby te odsetki były jak najwyższe. "Porażająca absencja pracowników" Do kontrolowania pracowników pod kątem prawidłowości wykorzystywania zwolnień od pracy upoważniony jest nie tylko ZUS, ale również pracodawcy, którzy zgłaszają do ubezpieczenia chorobowego powyżej 20 ubezpieczonych. Wielu z nich zleca kontrolę chorych pracowników wyspecjalizowanym firmom. - Wynika to z prostej kalkulacji. Nieprawidłowe wykorzystywanie zwolnień lekarskich destabilizuje funkcjonowanie całej firmy. Powoduje napięcia, spory oraz poczucie niesprawiedliwości wśród członków załogi. Generuje również dodatkowe koszty dla pracodawcy związane z nadgodzinami lub koniecznością zatrudnienia pracowników tymczasowych - tłumaczy Mikołaj Zając, prezes firmy Conperio, specjalizującej się w problematyce absencji chorobowej. Jak wynika z analizy Conperio za 2020 rok, aż 32 proc. z 30 000 skontrolowanych przez firmę "L4" było wykorzystywane w sposób niewłaściwy. - Polacy podczas kontroli zastawani byli m.in. na pracy zarobkowej, sprzedając na przykład odzież, prowadząc prywatne zakłady kosmetyczne, usługi remontowo budowlane, czy import aut z zagranicy. Także w lipcu i sierpniu odnotowaliśmy bardzo wysoki odsetek niewłaściwie wykorzystanych zwolnień - aż 43 proc. - co spowodowane było luzowaniem restrykcji przez rząd oraz chęcią wzięcia urlopu przez pracowników. A przecież wiadomo, iż wszyscy naraz na wakacje wyjechać nie mogą - mówi Mikołaj Zając, prezes Conperio. Ani ZUS, ani pracodawcy nie zamierzają ustawać w sprawdzaniu prawidłowego sposobu spędzania zwolnień. Podkreślają, że jest to nasza wspólna sprawa. - Decyzje wstrzymujące wypłatę zasiłku wydajemy. I będziemy. Nikt nie chce być kontrolowany, ale każdy chce żeby jego składki nie szły na nieuprawnione zwolnienia - podkreśla Karol Jagielski, rzecznik ZUS-u.