Głównym celem kontroli była odpowiedź na pytanie, czy podmioty lecznicze optymalnie wykorzystują wysokospecjalistyczną aparaturę medyczną w procesie diagnostyki i leczenia. Optymalnie - czyli z jak największą korzyścią dla pacjenta, a jednocześnie zgodnie z zasadą gospodarności. Od sierpnia do października 2021 roku Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się 17 podmiotom leczniczym, w tym 15 prowadzonym w formie samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej oraz dwóm instytutom badawczym. Okres objęty kontrolą to lata 2017-2021. Wnioski? Jak czytamy w komunikacie NIK: "Większość skontrolowanych podmiotów leczniczych nie wykorzystywała w pełni potencjału zakupionej wysokospecjalistycznej aparatury medycznej. Był to wynik m.in. ograniczonego zakresu umów z NFZ, słabej organizacji udzielania świadczeń, niedoboru lekarzy, a także awaryjności urządzeń. Zdarzało się, że zakupy sprzętu medycznego były źle zaplanowane, a środki publiczne wydatkowane niegospodarnie". Ale po kolei. Tomograf, rezonans, angiograf. Szpitale kupują więcej sprzętu Na początek garść dobrych informacji. "Ostatnie lata przyniosły w Polsce znaczną poprawę w zakresie wyposażenia podmiotów leczniczych w wysokospecjalistyczną aparaturę medyczną. (...) Zakupy dokonywane były przede wszystkim w celu wymiany wyeksploatowanych urządzeń, doposażenia podmiotów, rozszerzenia zakresu udzielanych świadczeń, a także wprowadzenia nowego zakresu świadczeń" - czytamy w raporcie NIK. W latach 2017-2021 skontrolowane podmioty zakupiły łącznie 119 wysokospecjalistycznych urządzeń, o łącznej wartości 434 mln zł, zwiększając tym samym swe wyposażenie o 26 proc. Będące przedmiotem analizy szpitale wzbogaciły się m.in. o 24 echokardiografy, 5 angiografów czy 14 tomografów komputerowych. Aparatura się pojawiła, ale, zdaniem NIK, najczęstszą przesłanką zakupu wysokospecjalistycznego sprzętu medycznego była możliwość sfinansowania jej zakupu ze środków zewnętrznych. I tu pojawia się problem. Bo wykorzystywanie finansowej szansy niosło ze sobą pewną pułapkę. "Decyzje o zakupie podejmowane były często ad hoc, bez rzetelnego rozpoznania potrzeb pacjentów i pomimo braku zainteresowania NFZ zakontraktowaniem rozszerzonego zakresu usług" - zwraca uwagę NIK i wylicza, że w prawie 60 proc. z kontrolowanych podmiotów leczniczych "nie zapewniono optymalnego wykorzystania zakupionej wysokospecjalistycznej aparatury medycznej w procesie udzielania świadczeń medycznych". Co oznacza, że warta miliony złotych aparatura przez wiele miesięcy stała bezczynnie. Sprzęt jest, ale nie ma gdzie go postawić Problemem niejednokrotnie okazywały się warunki lokalowe. A raczej brak ich przygotowania do instalacji nowego sprzętu. Przykład? W Samodzielnym Publicznym Zespole Zakładów Opieki Zdrowotnej w Ostrowi Mazowieckiej zaplanowano zakup dwupłaszczyznowego angiografu cyfrowego. Sprzęt dotarł do placówki 22 grudnia 2020 r. Tyle że decyzja o jego zakupie nie poszła w parze z wykonaniem niezbędnej adaptacji pomieszczenia, tak aby urządzenie można było zainstalować i uruchomić. "W rezultacie do dnia zakończenia czynności kontrolnych, czyli 15 października 2021 r., tj. przez ponad dziewięć miesięcy, angiograf o wartości 1 481 200 zł nie został uruchomiony. Angiograf był zapakowany i stał w odrębnym pomieszczeniu" - czytamy w raporcie. Kontrolerzy przytaczają też przykład gnieźnieńskiego szpitala, w którym w ramach kompleksowej modernizacji i rozbudowy Szpitalnego Oddziału Ratunkowego zakupiono m.in. tomograf komputerowy oraz aparat RTG o łącznej wartości ponad 2 mln zł. Jednak z urządzeń nie można było korzystać, ponieważ w szpitalu nie zakończono prac budowlanych. Sprzęt odebrano w grudniu 2019 r., natomiast uruchomiono go dopiero po ponad roku i ośmiu miesiącach. Był też szpital, w którym pięć miesięcy po przyjeździe sprzętu przygotowywano dopiero dokumentację projektowo-kosztorysową, niezbędną do ogłoszenia przetargu na wykonanie prac adaptacyjnych pomieszczeń na zakupione urządzenia. Zdaniem kontrolerów na 17 skontrolowanych placówek w siedmiu wysokospecjalistyczna aparatura była wykorzystywana w pełni. Szpitale pokonały awarie. "Szczury zjadły kabel" Istotnym problemem była też awaryjność urządzeń. Czasem powody awarii bywały kuriozalne. W Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. Jędrzeja Śniadeckiego w Białymstoku przez pięć miesięcy nie wykorzystywano zainstalowanego tam angiografu. Nie działał, bo okablowanie urządzenia zjadły szczury. "Po zgłoszeniu awarii urządzenia autoryzowany serwis stwierdził: w maszynowni aparatu liczne ślady ogryzionych resztek izolacji kabli sygnałowych i zasilających biegnących trasą kablową pod sufitem przez kolejne pomieszczenia. Ostry zapach zgnilizny/padliny sugeruje obecność szczurów. Do dalszej diagnozy wymagana jest wymiana lampy RTG oraz większości kabli sygnałowych i zasilających biegnących na trasie od maszynowni do sterowni i ramienia" - opisują usterkę kontrolerzy. Serwis wycenił koszt naprawy na kwotę 983 tys. zł. Najwyższa Izba Kontroli zwróciła uwagę, że szpital mógł uniknąć tej awarii, gdyby kable odpowiednio zabezpieczył. Kontrolerzy nie przeszli też obojętnie obok sytuacji z Wielkopolskiego Centrum Onkologii w Poznaniu, gdzie zakupiona w 2014 r. gammakamera nie była wykorzystywana od stycznia 2019 r. Urządzenie stało zepsute z powodu braku autoryzowanego serwisu zagranicznego producenta na terenie Polski. Z kolei w Międzyleskim Szpitalu Specjalistycznym w Warszawie, w kontrolowanym okresie, z powodu awarii i konieczności czasowego wyłączenia urządzeń z eksploatacji, specjalistycznej aparatury nie wykorzystywano łącznie przez 224 dni. Inspektorzy NIK oszacowali, że ponoszone z powodu awaryjności sprzętów koszty, w objętym kontrolą okresie, wyniosły w placówkach łącznie ponad 10 mln zł. Czynnik ludzki. 120 godzin dyżuru i opis badania po ponad pół roku Kontrolerzy wskazują też na brak specjalistów, którzy gwarantowaliby bezpieczne i odpowiednie korzystanie z wysokospecjalistycznego sprzętu. Braki kadrowe powodowały, że obecni w placówkach lekarze bili rekordy w liczbie przepracowanych bez przerwy godzin. W szpitalu w Grajewie, w czynnej całą dobę Pracowni Angiografii, inspektorzy NIK spotkali kardiologów wykonujących inwazyjne zabiegi naczyniowe oraz radiologiczne zabiegi diagnostyczne nieprzerwanie przez kilka dób. "W lipcu 2021 r. lekarz kierujący pracownią pełnił 15 całodobowych dyżurów medycznych, w tym dwa razy nieprzerwanie udzielał świadczeń przez pięć dób (120 godzin)" - podkreślają kontrolerzy NIK. Niedobór chętnych do pracy, zwłaszcza do pełnienia dyżurów w mniejszych szpitalach, skutkował problemami z opisami wyników badań obrazowych. Budujące jest to, że 65 proc. opisów wyników badań, w tym m.in. tomografii komputerowej czy rezonansu magnetycznego, sporządzano w czasie do trzech dni. Najwyższą Izbę Kontroli zaniepokoił jednak fakt, że aż 16 proc. opisów zajęło lekarzom powyżej dwóch tygodni. W skrajnych przypadkach wyniki badań były opisywane w terminie sięgającym nawet do 64 dni (przypadek pilny) oraz do 197 dni (przypadek stabilny). Większość skontrolowanych podmiotów leczniczych zapewniła bezpieczne użytkowanie wysokospecjalistycznej aparatury medycznej. Jednak znalazło się też kilka urządzeń radiologicznych bez ważnych przeglądów technicznych. Z danych zamieszczonych w raporcie wynika, że rekordzistą był echokardiograf w białostockim szpitalu, użytkowany bez wymaganego przeglądu technicznego przez pięć miesięcy. Finansowe skutki ujawnionych nieprawidłowości Najwyższa Izba Kontroli wyceniła łącznie na ponad 17 mln zł.