Ktoś krąży wokół domu. Siedzą cicho. Nie wiedzą, czy przeżyła reszta osiedla. Strażniczki pilnują wejścia. Luty, plus dziesięć stopni Celsjusza. Zaczynam poznawać świat pszczół. Podróż potrwa kilka miesięcy. Przedwiośnie jest trudne. Gorsze od zimy, nieprzewidywalne. Pszczoły mogły przeżyć największy mróz, ale jeśli tylko któraś z nich pozwoliła się złapać nagłym różnicom temperatury, już po niej. Jeszcze tylko dwa stopnie w górę i powinny wylecieć na pierwszy oblot oczyszczający. *** - Musimy poczekać na lepszą pogodę - mówi mi pszczelarz Józef Senderski, który będzie przewodnikiem po tym kameralnym, pochłoniętym pracą państwie. W takich warunkach nie damy rady otworzyć ula. Gdy spotykamy się kilka tygodni później, mocno wieje, ale nie pada. Kolorowe ule stoją na pagórku, skąd rozciąga się piękny widok na Baranówkę. W pobliżu zaczynają kwitnąć źródła cennego pożytku. Wśród nich wierzby - najważniejsze pszczele, wczesnowiosenne pastwiska. Na wylotku ruch jak na lotnisku. Co chwilę ląduje pszczoła z ładunkiem. Z wypełnionymi pyłkiem koszyczkami, znajdującymi się na trzeciej parze odnóży, wchodzi przez bramę. Najpierw kontrola bezpieczeństwa przez pszczoły strażniczki. Dalej odbiór ładunku przez młodsze koleżanki. Oko obiektywu próbuje zajrzeć do środka. Za strażniczkami, z tej perspektywy, jest tylko czarna otchłań. Kojarzone z żółtymi barwami, latem, ciepłem, światłem owady, cud przyrody, któremu zawdzięczamy co trzeci kęs w diecie, większą część swojego życia spędzają w ciemności. To, co my widzimy jako kolorową łąkę, dla nich jest jedynie pejzażem w szarościach i odcieniach niebieskiego z gwiazdozbiorem połyskujących punktów - kwiatów, które odbijają promieniowanie UV. Żeby zobaczyć gwar na uliczkach, nielegalne mateczniki, leniwych, rzewnie śpiewających panów i matkę, która trzyma wszystkich w ryzach wydzielanymi hormonami, trzeba spojrzeć na to państwo z perspektywy drona. Gdy pokrywa się uchyli, ukaże się prostokąt w pionowe linie. Między nimi poruszająca się, skłębiona masa, która tylko z góry wygląda jak niezorganizowany tłum. Trzeba wejść w te wąskie ulice, zajrzeć do drzwi i okien, zatrzymać się na chwilę, jak na budowie, i poprzyglądać, jak przebiegają prace. Ramka wyjęta z ula wygląda jak perfekcyjny wydruk 3d. Tak precyzyjnie działa natura. Promienie słońca przechodzą przez witraż sześciokątnych otworów, rzucając snop bursztynowego światła na to, jak funkcjonuje od środka ul. *** Jaki reżim obowiązuje w ulu? - To jest państwo bardzo totalitarne. Jest jedna matka i ona rządzi. Nie ma mowy o demokracji. Pszczoły nie mają głosu. Ale wydaje mi się, że to społeczeństwo pszczele działa tak, jak powinno działać. Każda pszczoła ma swoją rolę i tego się trzyma - opowiada Katarzyna Janiszewska, specjalistka, między innymi, od komunikowania i przepływu informacji wśród pszczół miodnych. Nie ma rewolt? - Pszczoły mają zbyt mały mózg, by funkcjonować w sposób indywidualistyczny i każda wykonuje po prostu rolę, jaka została jej przydzielona. W jaki sposób przydzielane są role? - Praca jest zorganizowana według ich wieku. Zaczynają od obowiązków w ulu, a kończą na lataniu po pożytek. Czy w ich wyglądzie jest coś, co pozwala rozpoznać miejsce w drabinie społecznej? - Pszczoły najbardziej doświadczone to właśnie zbieraczki. Widać gołym okiem, jakie są sfatygowane lotami. Podczas lotów na długie odległości po prostu tracą całe owłosienie na ciele i te pszczoły wyglądają zupełnie inaczej. Są tak jakby "zużyte", odróżniają się od innych - zwłaszcza od tych, które pracują w ulu. Czy podział ról jest zawsze sztywny? - Jak wszystko działa dobrze w ulu, to tak. A co może nie działać? - Jeśli zaczyna się trudny czas - na przykład susza, która uniemożliwia zbieranie pokarmu - to pszczoły zbieraczki są oddelegowywane do innych prac. (całą rozmowę z Katarzyną Janiszewską można przeczytać TUTAJ) *** Unosi się pokrywa, jeden z zapachów jest znajomy, drugi nie. Jak zareagują? O ile nie jest to drażniący zapach perfum czy końskiego potu, a człowiek nie wykonuje nagłych ruchów, wizyta powinna pójść gładko. Pszczoły są wszędzie. Nagle ulice wypełnia gęsty dym. Okadzone towarzystwo schodzi nam z drogi. Gdzie jest matka? Trwają poszukiwania. Powinniśmy ją zauważyć, wyróżnia się. Jeśli tylko nie doszło do jakiejś tragedii, spotkamy ją zapewne przy pracy. Na grzbiecie ma kropkę. Pan Józef uważnie przegląda ramki pokryte tłumem pracujących owadów. Po kilku minutach, wśród tysięcy pszczół, odnajduje tę jedną - matkę. Matka ceni sumienną robotę. Zanim złoży jajo, sprawdzi, czy komórka jest idealnie czysta. Podejdzie do niej, zaglądnie do środka. Jeśli zaakceptuje jej stan, odwróci się odwłokiem i złoży jajo. Pominie natomiast wszelkie niewymiarowe, zbyt płytkie, czy po prostu zdeformowane komórki. Jest perfekcjonistką. Praca w ulu wre. Ład i dyscyplina. Najmłodsze robotnice, czyli te do 3. dnia życia, to panie pilnujące prac porządkowych i higieny. Dzięki nim komórki plastra i inne pszczoły pracują w sterylnych niemal warunkach. Kolejny etap pszczelego awansu to odcinek opiekuńczo-gastronomiczny, czyli dokarmianie starszych larw papką. Kilka dni później karmicielki wezmą pod opiekę młodsze larwy i będą je dokarmiać mleczkiem. Równolegle inne robotnice w podobnym wieku (czyli między 8. a 14. dniem życia) obejmą już funkcje logistyczno-przetwórcze. Ich praca będzie polegała na odbieraniu nektaru i przerabianiu go na miód, a także na zabezpieczaniu komórek z miodem, magazynowaniu pyłku i ubijaniu go głową w komórkach. Osiągnięcie dwóch tygodni oznacza w ulu awans na stanowisko budowniczej plastrów. Praca na tym odcinku potrwa trzy dni. Następnie doświadczona budownicza będzie się musiała sprawdzić w segmencie ochrony mienia. Po trwającej trzy dni warcie przy bramie wejściowej, czyli wylotku, robotnice awansują na stanowisko dostawców pyłku i nektaru. I będą je pełnić do końca życia. Po trzech tygodniach pracy w ulu i dwóch tygodniach pracy poza rodziną umrą. Dłużej będą żyły jedynie pszczoły, które przyjdą na świat jesienią. *** Ten konkretny totalitaryzm zbudowany jest na zmysłach. Matka, która rządzi, wydziela feromony. Wokół niepowtarzalnego zapachu - bo każda matka ma swój - buduje się społeczeństwo i poczucie wspólnoty. - Substancja mateczna jest produkowana w gruczołach żuwaczkowych. Wydostaje się na powierzchnię matki. Następnie substancję tę zlizują pszczoły robotnice, tworzące orszak - tłumaczy prof. Jerzy Woyke, którego w 1978 roku prasa w Ghanie, gdzie z agresywnymi afrykańskimi pszczołami pracował bez odpowiednich zabezpieczeń, okrzyknęła "czarownikiem pszczół", i który zrobił wrażenie w Ministerstwie Rolnictwa na wyspie Samoa, odrzucając propozycję pracy tamże i bycia odpowiedzialnym za unasienianie latających lisów (latającymi lisami lub psami nazywa się rudawkę wielką, największego nietoperza - przyp. aut.) "Przyjechał z Polski czarownik pszczół". Prof. Jerzy Woyke o swojej wielkiej miłości do pszczół - przeczytaj WYWIAD Następnie dzielą się tą substancją z innymi pszczołami. Woń roznosi się między pracującymi, przechodzącymi obok siebie podwładnymi. To taki wewnętrzny, sprawnie działający system znakowania rodziny. Pszczoły już nie pomylą swojej matki z inną i odpowiednio zareagują, gdy do ula wpadnie przez przypadek obca pszczoła. Jak więc działa ten eliksir władzy? - Substancja mateczna jest ektohormonem, czyli hormonem zewnętrznym - pobudza działanie gruczołów mlecznych i woskowych pszczół robotnic. Niedobór powoduje rozwój jajników u pszczół robotnic. Pojawiają się wtedy pszczoły trutówki, które składają niezapłodnione jaja, nawet w obecności nieudolnej matki - tłumaczy profesor. Zapach to też miejsce w hierarchii. Z nim wiąże się piastowane w danym czasie przez pszczołę stanowisko, a tym samym - również wiek. I od niego zależą również relacje międzypaństwowe, bo jest podstawą komunikacji nie tylko w obrębie maleńkiego państwa, funkcjonującego w ulu. Na opróżnionych z pożytku kwiatach pszczoły zostawiają "zapachowe etykiety", uczciwie się informując, że towar w tym miejscu już się skończył i trzeba szukać gdzie indziej. Gdy kwiat ponownie będzie miał coś do zaoferowania pszczołom, tabliczka zapachowa zdąży wywietrzeć. Zapachowe drogowskazy z gruczołów Nasonowa, zostawione przez zbieraczki, pomogą z kolei świeżo zwerbowanym pszczołom nie zgubić się w drodze powrotnej do domu. Ale powrót do domu to nie wszystko. Lot służy pozyskaniu informacji, a informacje trzeba umiejętnie przekazać. Pszczoła musi "odtańczyć" komunikat w sposób zrozumiały dla pozostałych sióstr. O to, czym jest taniec pszczół i jak to jest, że pszczoły go bezbłędnie rozumieją, pytam prof. Woyke. Dowiaduję się, że są dwa rodzaje tańców. - Jeżeli źródło pożytku znajduje się niedaleko ula, w odległości 20 - 30 m, wtedy tancerki wykonują tzw. taniec okręcany. Czyli jaki? - Tańczą dookoła, następnie zawracają i wykonują ten taniec w przeciwnym kierunku. Pszczoły znajdujące się w pobliżu tancerki podążają za nią, dotykają ją czułkami i zapamiętują zapach kwiatów, z których pochodził przyniesiony ładunek. Taniec okręcany nie informuje o miejscu pożytku. To tak, jakby informował towarzyszki - szukajcie dookoła ula. - Drugi rodzaj, to taniec wywijany, zwany również ósemkowym. Taniec ten przekazuje pszczołom w rodzinie dwie informacje, a mianowicie o odległości i kierunku źródła pożytku - dodaje prof. Woyke. Pszczoły radzą sobie z mierzeniem odległości? - Ten taniec informuje robotnice w rodzinie o odległości i kierunku, gdzie znajduje się nektar lub pyłek. Tempo tańca informuje o odległości pożytku. Gdy źródło pokarmu znajduje się bliżej, tancerka tańczy szybciej, a mianowicie wykonuje 10 tańców w ciągu 15 sekund. Gdy kwiaty znajdują się dalej, np. w odległości 3 km, tancerka tańczy wolniej - wykonuje dwa tańce w ciągu 15 sekund - tłumaczy. *** Dziś święto państwowe. Matka odbywa lot weselny. W ciągu całego swojego życia, które trwa zwykle 4-6 lat, zaledwie parę razy opuści ul. Przed tym najważniejszym wylotem zbada dokładnie okolicę. Godowy lot odbywa się pod eskortą w miejsce, do którego zlatują się trutnie. Przez pierwsze osiem dni życia zalotnicy nie opuszczą ula. Będą odpowiadać za podtrzymanie temperatury, która umożliwi rozwój młodym pszczołom (kiedy indziej pomogą przy wentylowaniu wnętrza). Wyższa temperatura pozwoli im również odpowiednio przygotować się do spotkania z matką. - Matka musi zebrać nasienie na całe swoje życie, czyli około osiem milionów plemników - opowiada pan Józef Senderski. Z tej wyprawy wróci o około jedną trzecią cięższa. *** Jeżeli sytuacja nie zawsze jest idealna, to czy w świecie pszczół dochodzi do przestępstw? - dopytuję. - Oczywiście! Najczęściej do rabunków - mówi pszczelarz, wyjmując z ula zasklepione ramki do odwirowania. W tym ustroju władzę zmienia się nie rzadziej niż co dwa lata. Żeby społeczeństwo się nie rozsypało i miało motywację do pracy. *** Ulice w ulu ponownie wypełnia dym. Po chwili klapa się zamyka. Pszczoły wracają do swojej pracy w ciemnościach. Żadna z nich nie zauważyła między ramkami nowej koleżanki. To młoda, niespełna godzinna pszczoła, można jej nie zauważyć. Niczym szczególnym się nie wyróżnia. Jeszcze przez godzinę nie będzie wydzielała żadnego zapachu. Czasu ma więc niewiele. Nie zauważą jej też strażniczki, robotnice, trutnie, ani stara matka. W kamuflażu robotnicy dopcha się do zajętej czerwieniem królowej i dokona zamachu. Zdąży ze wszystkim przed wydzielaniem substancji matecznej. I wtedy zegar zacznie odmierzać czas do pełnego objęcia władzy. Po około 120 minutach od zamachu cała rodzina zapomni o starej matce, jej zapachu i z bezwzględnym szacunkiem zacznie służyć skrytobójczyni. *** I pomyśleć, że nie znalibyśmy tego świata, gdyby nasi przodkowie zwyczajnie nie mieli ochoty na coś słodkiego, a z miłości do wytwarzanego przez pszczoły słodkiego dopalacza, nie pokonali własnych lęków. Ewelina Karpińska-Morek PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: "Przyjechał z Polski czarownik pszczół" Pszczoła nie zobaczy łąki czerwonych maków