Przypomnijmy: Edynburg domaga się drugiego niepodległościowego referendum, jednak rząd centralny nie zgodził się, by do drugiego głosowania doszło przed zakończeniem negocjacji dotyczących wyjścia z Unii Europejskiej. Szkocka premier zapowiedziała, że odniesie się do tej decyzji po wielkanocnej przerwie, ale sytuacja się zmieniła w związku z zapowiedzią premier Theresy May dotyczącą ogłoszenia przedterminowych wyborów. O tym, na co może liczyć Szkocja i co o Brexicie mówi się w Walii, rozmawiam z byłym brytyjskim wojskowym Christopherem Nunnerley. - Gdy Cameron dzielił gabinet z Nickiem Cleggiem w latach 2010-2015 (pierwszy gabinet koalicyjny od czasu II wojny światowej - red.) w ramach kampanii przed wyborami w 2015 roku obiecał, że Brytyjczycy będą mogli zagłosować w referendum, czy chcą zostać w Unii, czy też nie. Te obietnice pojawiły się przed referendum niepodległościowym w Szkocji (wrzesień 2014 r.). Po tym, jak Cameron został w 2015 roku ponownie premierem ogłosił, że do końca 2017 roku Brytyjczycy wypowiedzą się w tej sprawie. Obietnicy dochował - przypomina mój rozmówca. Jego zdaniem Szkocji nie uda się doprowadzić do drugiego referendum, bo nie zgodzi się na to brytyjski parlament i premier Theresa May. W związku z tym dla Szkotów nie ma innej drogi - powinni pozostać częścią Wielkiej Brytanii, bo świadomie zagłosowali i zdecydowali, że tego chcą. Przypomnijmy: za odłączeniem się głosowało 44,7 proc., a za pozostaniem - 55,3 proc. Pytany o Brexit, mówi: nie wrócimy do Unii Europejskiej. - Stało się i musimy przez to przejść. Głosowałem za Brexitem i wierzę, że Wielka Brytania będzie ponownie potęgą - jak na początku. Przez kilkadziesiąt lat wpłacaliśmy spore kwoty do budżetu i moim zdaniem nie ma szans, żeby Wielka Brytania została zmuszona do zapłacenia szacowanego na 60 mln euro rachunku za Brexit. Być może zapłacimy połowę, ale nie więcej - tłumaczy Nunnerley. Jednocześnie zaznacza, że w brytyjskim parlamencie jest miejsce dla przedstawicieli każdej z części Wielkiej Brytanii, co daje możliwość przedstawiania swoich poglądów i wizji związanych z przyszłością Wielkiej Brytanii jako suwerennego państwa i znaczącego gracza na arenie międzynarodowej. - Świat wierzy, że Wielka Brytania pozostanie zjednoczona. Poza tym jest to po prostu nasze dziedzictwo - zaznacza Nunnerley. - Musimy teraz trzymać się mocno. Cztery części - Szkocja, Walia, Irlandia Północna i Anglia razem, a nie każda z osobna, stanowią Wielką Brytanię. Szkoci zniszczyliby to wszystko. Byliby nierozsądni, gdyby chcieli opuścić państwo, które znowu będzie światową potęgą, bo tu będą mieli szansę na bogatą przyszłość. Jeśli więc Szkocja oderwie się od Wielkiej Brytanii, stanie się maleńką częścią wielkiej Europy, która ją połknie. Najważniejsze, z taktycznego punktu widzenia, jest to, że Szkocja pozostaje częścią naszej wielkiej wyspy i nie powinno się jej pozwolić, by doprowadziła do podziału - dodaje.Były wojskowy zaznacza również, że rola Szkocji byłaby niejasna w sytuacjach skrajnych jak np. konflikt zbrojny. - Gdyby pojawiło się widmo wojny, kraj potrzebowałby Brytyjczyków. Gdzie byłaby wtedy Szkocja - w Wielkiej Brytanii czy w Europie? Ja na przykład jestem dumny z tego, że jestem i Walijczykiem, i Brytyjczykiem - podsumowuje.