Ewelina Karpińska-Morek, Interia: Jaki dystans dzieli dziś Albanię - napiętnowaną swoją hodżańską przeszłością - od Unii Europejskiej? Dr hab. Krzysztof Koźbiał, Instytut Europeistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego: - To trudne pytanie, ale myślę, że czas nie będzie dłuższy niż w przypadku pozostałych bałkańskich państw, jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie wady i zalety tego, co się działo w Albanii w ciągu ostatnich ponad dwudziestu lat. Wolne, uczciwe, sprawiedliwe głosowanie miało być jednym z warunków rozpoczęcia przez Albanię rozmów akcesyjnych z UE. Od czerwca 2014 roku Albania ma status kraju kandydującego do UE. Co się zmieni po wyborach? - Myślę, że można mówić o pewnego rodzaju stabilizacji po zwycięstwie ekipy, która rządziła przez cztery lata w koalicji, a teraz będzie rządzić samodzielnie - pewnie dalej na czele z premierem Edim Ramą. Te wybory były obserwowane przez OBWE i zapewne przez wszystkie instytucje unijne. Jeżeli mamy do czynienia z potwierdzeniem tego mandatu, to możemy mówić o czterech latach, które być może w dłuższej perspektywie zdecydują o członkostwie w Unii, a przynajmniej o rozpoczęciu rozmów akcesyjnych, aczkolwiek wcale bym wielkiej wagi do tego nie przywiązywał. Według mojej oceny nie ma w tym momencie klimatu do rozszerzenia Unii w ogóle o jakiekolwiek państwa, Albania nie stanowi tu wyjątku. Wygrali socjaliści , ale na drugiej szali była Demokratyczna Partia Albanii, która odegrała kluczową rolę w obaleniu komunizmu. Czym Rama "kupił" Albańczyków? - Zdecydowała o tym w mojej opinii w miarę stabilna w ostatnich latach sytuacja gospodarcza, oraz najprawdopodobniej nadzieje na rozpoczęcie rozmów z Brukselą. . Albania pod względem ekonomicznym, choć wykonuje małe kroki, wygląda na pewno lepiej niż na przełomie wieku XX i XXI, kiedy mieliśmy do czynienia z aferą piramidową. Ostatnie lata były stabilne, jeśli chodzi o rozwój. Poziom rozwoju gospodarczego nie odbiega od Macedonii czy Bośni i Hercegowiny. Myślę, że jakieś znaczenie mogło mieć wstąpienie Albanii do NATO w 2009 r., co na pewno zostało uznane za sukces. Obecny premier Albanii trafił do polityki przypadkowo. Wcześniej był artystą i profesorem sztuki. Do artystów w polityce zwykle ma się ograniczone zaufanie... - Być może właśnie dlatego ludzie mu zaufali, bo nie był politykiem, a dopiero się nim stał, faktycznie dość przypadkowo. Nie zapominajmy o tym, że wcześniej był ministrem a także burmistrzem Tirany, odnoszącym sukcesy. Poza tym był nastawiony proeuropejsko. - Tak, niewątpliwie. Miałem okazję być w Albanii, gdy była tam podejmowana kanclerz Angela Merkel i muszę powiedzieć, że było to duże wydarzenie medialne. Było to przedstawiane jako sukces międzynarodowy, swego rodzaju docenienie albańskiej polityki. Porównałbym to do podejmowania amerykańskich prezydentów w Polsce..Byłem mocno zaskoczony, jak to jest przekazywane w mediach. W kwietniu, w wywiadzie dla Politico, Rama nie wykluczył "małej unii" z Kosowem, co wywołało ostrą reakcję Serbii. Czy to realny scenariusz? - Jeżeli będzie szedł w tym kierunku, to moim zdaniem będzie to droga samobójcza. To byłby ślepy zaułek w polityce międzynarodowej. Prosta ścieżka do konfliktu na Bałkanach? - To główny problem. Nie ma co ukrywać, że każde władze Albanii będą zapewne próbowały dążyć do takiego zjednoczenia i to na pewno nie będzie droga ku pokojowi w tym regionie Europy. Nawet, gdybyśmy sobie wyobrazili istnienie niezależnego Kosowa, a według mnie w przypadku Kosowa nie mamy do czynienia z państwem, tylko z para- czy też quasi-państwem, to nie ma co ukrywać, że każdy rząd albański będzie dążył do jego połączenia z Albanią. Może niefortunnym, wymuszonym, ale skazanym na ówczesne czasy zimnej wojny było istnienie dwóch państw niemieckich, które w dalszej perspektywie, nie miało to sensu. Tak samo teraz nie będzie miało sensu istnienie dwóch państw albańskich. Z jednej strony nie możemy się dziwić, że takie dążenia będą miały miejsce, a z drugiej strony one oczywiście będą powodowały napięcia, być może nawet daleko idące, nie wykluczając konfliktu zbrojnego włącznie. Unia Europejska sama wstąpiła na tę drogę , godząc się na niepodległość Kosowa, co było w mojej opinii błędem. I to jest, de facto, droga bez wyjścia. Prognoza dotycząca polepszenia relacji między Albanią i Serbią nie jest więc zbyt optymistyczna? - Wszystko zależy od tego, w jakim kierunku polityka Tirany będzie szła. Współpraca jest pożądana i bez wątpienia Bruksela będzie to bacznie obserwowała. Konfrontacja nie jest żadnym rozwiązaniem dla obu stron. Jak rozwiązać powstały problem to zapewne pytanie, nad którym będą się głowić nie tylko na Bałkanach. Czy Albania - kraj, z którego uciekają jego obywatele - może stać się miejscem "upychania" uchodźców przez UE? Jak widzi pan obowiązek przyjmowania uchodźców w przypadku państwa, które samo potrzebuje wsparcia? - Myślę, że w tym momencie to nie jest żaden problem. To jest państwo na peryferiach głównego, bałkańskiego, szlaku uchodźców i wydaje mi się to w tej chwili nie do pomyślenia, niemożliwe do realizacji, aby tam móc lokować uchodźców. Ale gdyby Albania weszła do Unii, to zapewne zostałaby objęta tym obowiązkiem. - To jest tak odległa perspektywa, że nie ma się co zastanawiać nad tym scenariuszem. Albania należy do rekordzistów, jeśli chodzi o liczbę mieszkańców poza granicami kraju... - Tak, lecz pamiętajmy o tym, że owa migracja rozpoczęła się już przynajmniej w XIX wieku (np. do Włoch) Czy ewentualne przystąpienie do UE stałoby się wystarczającym magnesem, by ściągnąć z powrotem Albańczyków do kraju? - Wydaje mi się, że nie, bo mówimy o ludziach, którzy zdążyli się już zakorzenić we Włoszech czy w Szwajcarii. Moglibyśmy sobie wyobrażać ich powrót, ale raczej na czas spokojnej, dostatniej emerytury . Po zapracowaniu na emeryturę w Szwajcarii mogą wracać do Albanii i przyczyniać się do wzrostu gospodarczego swego państwa. Być może część emigrantów będzie próbowała inwestować w Albanii, nie sądzę aby to przybrało masowy charakter. Czy Albania - jako kraj biedny, z wybujałą szarą strefą, zajmujący odległe miejsca na liście państw według PKB - może być atrakcyjny da UE? - Myślę, że na pewno tak, jeśli chodzi np. o inwestycje gospodarcze. Albania może dziś nieco przypominać Polskę połowy lat 90. To jest mniej więcej ten sam poziom rozwoju. Jeżeli jakieś firmy zewnętrzne chciałyby inwestować w Albanii, a przecież jest tam wiele do zrobienia, to pod tym względem Albania będzie atrakcyjna dla UE, poszczególnych państw członkowskich, przy czym pamiętajmy, że dla dużych inwestorów nie jest to zbyt kuszący rynek, bo chodzi tylko o 3 mln ludzi. Szara strefa jest bez wątpienia problemem, w swoich ocenach Komisja Europejska zwraca na to uwagę od wielu lat. A jeśli chodzi o dominujące wyznanie - islam? Będzie to jakoś ciążyło UE? - Być może znalazłyby się takie środowiska, które próbowałyby rzucać kłody pod nogi pod tym względem, wielu zapewne próbowałoby to wykorzystać tworząc związane z tym hasła o charakterze populistycznym, ale też byłoby to myślenie na zasadzie stereotypu, dlatego, że muzułmanów w Albanii trzeba traktować w dużym przymrużeniem oka. Niską frekwencję w ostatnich wyborach niektórzy próbowali tłumaczyć tym, że był to koniec Ramadanu. Według mojej opinii jest to daleko przesadzone. Bardziej możemy mówić o daleko idącej, zauważalnej, laicyzacji albańskiego społeczeństwa. To czysta statystyka, mówiąca że większość ludności tego państwa przyznaje się do religii islamskiej. Zdecydowana większość Albańczyków ma obojętny stosnek do religii. To nie jest żaden wojujący islam. Nie powinno to wg mnie odgrywać jakiejkolwiek roli.