W wywiadzie udzielonym Interii Liroy-Marzec zapowiedział po raz pierwszy, że wystartuje. Mówił też o planach związanych z rozbudową swojej formacji politycznej. "Z tego punktu widzenia start w wyborach prezydenckich ma sens" - mówi dr hab. Piotr Chrobak, politolog. Jak zauważa, dla Liroya ważny jest rozgłos medialny, a szczególnie - jeśli muzykowi uda się zebrać 100 tys. podpisów poparcia - dostęp do darmowego czasu antenowego w mediach publicznych. "Już samo zbieranie podpisów wymaganych do rejestracji komitetu będzie mogło mu uzmysłowić, jakimi zdolnościami mobilizacyjnymi dysponuje jego partia" - mówi ekspert. Jego zdaniem, kolejnym krokiem byłoby przeprowadzenie kampanii wyborczej, a do tego potrzebne są nie tylko duże nakłady finansowe, ale także silnie rozbudowane struktury partyjne. "Dlatego w wyborach prezydenckich w czołówce zawsze byli kandydaci, którzy mogli liczyć na poparcie dużych partii politycznych" - reasumuje. W ocenie prof. Chrobaka, Liroy-Marzec, podobnie jak Paweł Kukiz, będzie chciał oprzeć się na tzw. elektoracie protestu. Wśród potencjalnych wyborców wymienia przedstawicieli młodego pokolenia, osoby niezadowolone z obecnej sytuacji politycznej i zniechęcone działalnością największych partii. "Mogą to być także osoby, które za swoje niepowodzenia życiowe obwiniają obecną sytuację polityczną oraz główne ugrupowania polityczne" - dodaje, zaznaczając, że żadnego elektoratu nie należy lekceważyć. "Niemniej ten opowiadający się za Liroyem może być zdecydowanie zbyt mały, aby myśleć o przyzwoitym wyniku w wyborach na prezydenta" - podsumowuje Piotr Chrobak. Prof. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego nie daje szans nowo ogłoszonemu przyszłemu kandydatowi w walce o fotel prezydencki. Decyzję Liroya określa jako ruch "bez znaczenia". "To raczej przypomnienie, że się istnieje, może pożegnanie z aktywnością polityczną" - stwierdza. Socjolog, mówiąc o wyniku, na który mógłby liczyć muzyk, daje mu "ułamek procenta". Przeczytaj cały wywiad z Piotrem Liroyem-Marcem, klikając TUTAJ.