Jeszcze zanim było wiadomo, że nowym lokatorem Białego Domu będzie kandydat republikanów Donald Trump, międzynarodową opinię publiczną mniej lub bardziej mroziły kreślone przez niego wizje polityki zagranicznej. Kontrowersyjny miliarder niejednokrotnie kwestionował Pakt Północnoatlantycki, stanowiący - kluczowy od czasów zimnej wojny - fundament polityki bezpieczeństwa Zachodu. Dobiegające raz po raz z jego sztabu pomruki jednoznacznie wskazywały na to, że w przypadku wygranej dołoży wszelkich starań, żeby Stany Zjednoczone wyraźnie ograniczyły rolę lidera w Sojuszu. Wzmocnienia wschodniej flanki NATO pod znakiem zapytania? Czy deklaracje, które padły podczas kampanii znajdą swoje odzwierciedlenie w powyborczej rzeczywistości i zostaną przekute w czyn, na razie orzec trudno. Wielu ekspertów studzi emocje i wskazuje, że militarne aspiracje Donalda Trumpa będzie w znaczącym stopniu hamować jego administracja, jak i sam Kongres. Pewne jest jednak to, że niewiadomych jest obecnie znacznie więcej niż pewników. Pod znakiem zapytania stoją między innymi ustalenia z tegorocznego szczytu NATO - w tym także te kluczowe z punktu widzenia Warszawy, czyli dotyczące wzmocnienia wschodniej flanki Sojuszu. Duża doza niepewności wiąże się także z dalszą formą współpracy na linii Stany Zjednoczone-Unia Europejska. W ocenie europosłanki Platformy Obywatelskiej prof. Danuty Hübner, sytuacja, z którą mamy obecnie do czynienia jest szalenie skomplikowana. - Bardzo trudno będzie zapomnieć o wszystkich obietnicach, które podczas kampanii wyborczej były ze strony Donalda Trumpa składane. Myślę jednak, że w szerszej perspektywie jest to wielka wada polityków w ogóle; zwłaszcza, że żyjemy w dobie mediów społecznościowych, które sprzyjają błyskawicznemu rozprzestrzenianiu się informacji - wskazuje europarlamentarzystka. Zagrożenie dla wspólnoty interesu strategicznego - Słuchaliśmy i odbieraliśmy wszystko to, o czym prezydent elekt mówił i niestety należy przyznać, że nie było to zbyt budujące - zwłaszcza, jeśli chodzi o dalszą formę współpracy - między innymi w ramach Unii Europejskiej - i budowanie tak dobrych relacji, jakie mieliśmy do tej pory; które pokazywałaby wspólnotę interesu strategicznego. Bardzo możliwe, że teraz tego będzie brakować, a nawet, że trzeba będzie wykuwać wszystko od początku - przestrzega. Wizja "wielkiej Ameryki" Trumpa nieprzystawalna do rzeczywistości? Jednocześnie zaznacza, że nowa sytuacja otwiera szerokie możliwości przed doradcami prezydenta elekta, którzy mogą zapobiec ziszczeniu się negatywnego scenariusza, zakładającego, że wszystko trzeba będzie budować od nowa. - Można założyć, że nastąpiły bardzo duże zmiany w retoryce, jak i w sposobie myślenia oraz w podejściu do ustalenia, gdzie ci partnerzy strategiczni dla Ameryki tkwią. Wierzę, że eksperci szybko wytłumaczą nowemu prezydentowi, że przekonanie o tym, iż można budować "wielką Amerykę" nie licząc się w dużej mierze z otoczeniem, może nie uzyskać odzwierciedlenia w rzeczywistości, bo realia są dzisiaj zupełnie inne, a globalny świat niekoniecznie podziela nasze wartości. Z tego punktu widzenia ta transatlantycka współpraca może okazać się fundamentalna. - argumentuje europosłanka. - Mam wielką nadzieję, że do współpracy handlowej i negocjacji handlowych powrócimy jak najszybciej - dodaje. NATO nie obroni swoich sojuszników? W opinii profesor Hübner duże obawy związane z tym, jak w nowej układance wyborczej będzie układać się współpraca w ramach Paktu Północnoatlantyckiego nie wzięły się znikąd i są jak najbardziej uzasadnione. - Dla nas wszystkich tutaj, w Europie, płaszczyzna NATO i współpracy przez Atlantyk jest bardzo ważna. Fakt, że intensywnie inwestujemy w budowanie wspólnych zdolności obronnych na Starym Kontynencie w dużym stopniu wiąże się z tą niepewnością, która powstała w czasie kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych - punktuje. "Pretensje Ameryki do krajów Europy nie są niczym nowym" - Oczywiście Stany Zjednoczone nie są jedynym decydentem w ramach Paktu Północnoatlantyckiego, a Europa jest bardzo ważnym partnerem - dodaje. Jednocześnie wskazuje, że krytyka wymierzona w Europę w związku z niewypełnianiem przez nią obowiązków, wynikających z założeń polityki obronnej i partycypowaniem w Sojuszu, nie jest niczym nowym. - Od dawna pojawiały się pretensje, że w budżetach krajów unijnych wydatki przeznaczone na wojsko nie osiągają wymaganych 2 procent PKB, ale ja zawsze odpowiadałam na to tym, że Europa wyasygnowała ogromne środki na bezpieczeństwo na całym kontynencie poprzez rozszerzenie Wspólnoty i wspieranie jej stabilności. Dzięki miliardom euro, które były wpompowywane przez lata w Europę Wschodnią, dzisiaj tę wspomnianą stabilność mamy i nie ma co patrzeć na to, ile wkładamy w nowe czołgi, czy w nowe samoloty, tylko ile wyłożyliśmy na bezpieczeństwo. O tym też trzeba pamiętać i to też należy zrozumieć - argumentuje. Postanowienia warszawskie kamieniem milowym w relacjach W kontekście bezpieczeństwa europejskiego i tego osiąganego w ramach współpracy w obrębie Paktu Północnoatlantyckiego ekspertka duże nadzieje wiąże z unijnym szczytem, który ma być poświęcony polityce obronnej, jak i z postanowieniami, które zostały przyjęte na warszawskim szczycie Sojuszu. - To są swojego rodzaju kamienie milowe i trzeba zrobić wszystko, aby budować jak najlepsze stosunki, bo innego wyboru nie ma - przestrzega. Rzeczywistość dyktuje twarde warunki, ale w szerszej perspektywie lepszego działania niż to, które jest oparte o współpracę i wspólnotę interesu strategicznego, nie ma. - Rosja jest i będzie tutaj, gdzie jest, dlatego myśląc długoterminowo trzeba będzie się przymierzać do jakiegoś powrotu do współpracy - dodaje. "Artykuł 5. Traktatu Północnoatlantyckiego wszystkiego nie załatwia" Z pewnością Stany Zjednoczone będą Europy bardzo potrzebowały, co wcale nie zwalnia tej ostatniej z odpowiedzialności i podejmowania wysiłków w kierunku zabezpieczania własnej przyszłości i swoich granic.- NATO na Starym Kontynencie wszystkiego nie zrobi, bo w sprawie obronności, która jest oparta na konwencjonalnych środkach, to jednak Europa musi dużo własnego wysiłku w to wszystko włożyć. Jest masa operacji, w których nie mamy dostępu do NATO-wskiego łańcucha dowodzenia i dlatego musimy zainwestować w nasze mechanizmy planowania - przestrzega prof. Danuta Hübner. Ryzyko asertywności ze strony Ameryki wymusza na Europie podjęcie strategicznych działań. - Z tego punktu widzenia Europa jest skazana na to, żeby inwestować w obronność, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że istnieje cała masa zagrożeń, których artykuł piąty Traktatu Północnoatlantyckiego nie załatwia i dlatego musimy myśleć o tym bardzo poważnie - punktuje. Nieodrobiona lekcja z Brexitu W ocenie ekspertki odpowiednią lekcję na przyszłość powinniśmy wyciągnąć także z nieoczekiwanej przez wielu decyzji o wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii. - To nie jest tak, że Wielka Brytania dopiero teraz, po decyzji o Brexicie, zmniejszy swoje nakłady w polityce obronnej, bo ona od ponad sześciu czy nawet siedmiu lat zmniejszała swoje zaangażowanie w operacjach militarnych i w statystykach plasuje się chyba za Hiszpanią i zajmuje piątą lokatę. Tymczasem wszyscy myśleli, że jest w tym względzie liderem - wylicza. - Dlatego myślę, że choćby z tego powodu jakoś sobie bez tej Wielkiej Brytanii poradzimy, choć niewątpliwie jest ona ważnym pomostem - dodaje. Strategiczne zbliżenie optymalnym rozwiązaniem Mimo złożoności sytuacji lepszego rozwiązania jak budowanie strategicznej wspólnoty interesu obecnie nie ma. - Odpowiedzialność jest ogromna i trzeba budować wzajemne relacje zarówno z Wielką Brytanią jak i ze Stanami Zjednoczonymi w taki sposób, jak robiliśmy to do tej pory. Zawsze będzie tak, że do władzy będą dochodzić przedstawiciele różnych opcji politycznych i trzeba będzie włożyć dużo wysiłku w to, żeby ewentualne nieporozumienia czy konflikty nie osłabiły strategicznego zbliżenia. Tym bardziej, że to ostatnie jest coraz bardziej pożądane - wylicza. Trudna, ale nie niemożliwa misja europejskich przywódców Nowy układ sił politycznych w Stanach Zjednoczonych wymaga od przywódców europejskich jeszcze większej przenikliwości i rozwagi w działaniach niż dotychczas. Wyzwanie może okazać się w praktyce trudne, ale jednocześnie nie niemożliwe do zrealizowania. - Z pewnością z administracją Baracka Obamy łatwiej było znaleźć płaszczyznę współpracy, zwłaszcza w sprawie Rosji. Żyjemy jednak w takich czasach, gdzie jedną wielką niewiadomą jest nie tylko Brexit, ale i w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi jest wiele szczegółów, które są obarczone wysokim stopniem nieprzewidywalności. W przypadku USA jesteśmy skazani na współpracę, bo innego równie ważnego partnera dla Wspólnoty nie ma - puentuje eurodeputowana PO prof. Danuta Hübner.