Pamięta ten dzień doskonale. Pojechała za miasto na tradycyjny dłuższy spacer z psami. Rutyna, kiedy masz pod opieką kilka czworonogów. Zaniepokoiło ją zachowanie Daisy. Labradorka ani myślała wyjść z samochodu, zamiast uganiać się za patykami, mocno szturchała Claire nosem w pierś. Uderzenia były na tyle mocne, że pozostawiły na skórze ślad. Wkrótce po tym spacerze Claire poszła do lekarza. Seria badań wykazała trudny do zdiagnozowania nowotwór piersi. Gdyby trafiła do kliniki kilka miesięcy później, mogłoby być za późno na skuteczną terapię. Claire czuła, że zawdzięcza życie Daisy. Postanowiła sprawdzić, czy jej przeczucia są prawdziwe, a psy mogą wspierać lekarzy w wykrywaniu niebezpiecznych chorób. Węch tysiąc razy mocniejszy Tak powstała fundacja Medical Detection Dogs. Claire i sztab jej współpracowników udowadniają swoją pracą, że dzięki odpowiedniemu treningowi psy mogą wykrywać nowotwory na etapie, w którym konwencjonalne metody bywają zawodne, a do diagnostyki zamiast kosztownej aparatury i inwazyjnych badań wystarczy... wyczulony tysiąc razy bardziej niż ludzki psi węch. Brzmi nierealnie? Sceptyków działań Claire i jej dwu i czteronożnej załogi nie brakuje, chociaż z każdym rokiem - głównie za sprawą potwierdzonych badań - ich ubywa. *** Rozmowa z Claire Guest, prezes fundacji Medical Detection Dogs. Spotkaliśmy się w jednej z warszawskich kawiarni. Do stolicy Polski szefowa brytyjskiej fundacji przyleciała w pierwszej połowie czerwca z okazji polskiego wydania jej książki pt. "Psi dar" (wyd. Marginesy). Dariusz Jaroń, Interia: Jak wasze badania mogą pomóc chorym na nowotwory? Claire Guest: Najważniejsze jest zrozumienie, że choroby mogą być wykrywane przez psy, co znacząco wpływa na zmianę podejścia do diagnostyki. Mam na myśli potwierdzenie naukowe możliwości naszych czworonożnych przyjaciół. Z jednej strony zmienia to podejście do samej diagnostyki, z drugiej może wpłynąć na konstrukcję urządzeń diagnostycznych; mogą one czerpać z psiego węchu. Sceptycy waszej pracy zastanawiają się, czy psy mają zastąpić lekarzy... - Nigdy do tego nie dojdzie. Nie chodzi nam o to, żeby pies zastąpił doktora w przychodni, tylko wspomagał proces diagnostyczny. Lekarz przysyła nam np. próbki moczu do badania, a my testujemy je z naszymi psami. Po przeprowadzonym teście wysyłamy wyniki z powrotem do lekarza, który decyduje, jak dalej powinna przebiegać diagnostyka. Weźmy raka prostaty: trzy na cztery biopsje są niepotrzebne, a nasze badanie jest nieinwazyjne. Co jeszcze, poza niektórymi nowotworami, mogą zdiagnozować swoim węchem psy? - Zaczynamy uczyć je wykrywać malarię. To największy zabójca na świecie. Nasze psy uczą się wskazywać zarażonego pacjenta na podstawie zapachu próbki moczu lub jego odzieży. W przyszłości specjalnie przeszkolone psy mogłyby asystować w procesie ograniczania rozprzestrzeniania się choroby. Psy potrafią również wykryć zbliżający się atak u osób chorych na padaczkę, a także pomagają chorym na cukrzycę. Potencjał jest zatem ogromny... - To prawda. Potrzebujemy natomiast dowodów naukowych. Wspaniale słucha się anegdot na temat tego, co potrafią psy, lub co wydaje nam się, że potrafią, ale konieczne jest potwierdzenie tych możliwości w warunkach laboratoryjnych. Weźmy malarię: sprawdzamy, czy łatwiej psom rozpoznać chorobą na podstawie próbek moczu czy odzieży chorego. Tego typu testy pozwalają na poprawę skuteczności i wiarygodności psiego badania. Jak to jest z tą skutecznością? - Jeżeli chodzi o wczesne wykrywanie chorób nowotworowych, mamy w Wielkiej Brytanii jeden z najgorszych wskaźników w Europie. Tymczasem nasze psy np. w przypadku diagnozy raka prostaty osiągają ok. 95% skuteczności, czyli wyniki wyższe niż większość dotychczasowych testów. Psi węch jest tysiąc razy mocniejszy od ludzkiego, obrazowo rzecz ujmując, psy mogą wyczuć kroplę krwi w dwóch basenach olimpijskich pełnych wody. To nieprawdopodobne bio-detektory. I pomagają również oszczędzić pieniądze... - Niestety, finanse w służbie zdrowia mają kluczowe znaczenie. Psy nie są drogie, a pobranie próbek moczu czy odzieży nie jest inwazyjne dla pacjenta. Proces jest szybki, a koszty szkolenia i utrzymania zwierząt na tle tradycyjnych badań niewielkie. Z jakimi reakcjami środowiska medycznego się spotykacie? - Na początku reakcje te były bardzo sceptyczne. To naturalny odruch, kiedy ktoś przychodzi i opowiada o nowej metodzie diagnozy. Z biegiem lat i prezentowaniem kolejnych dowodów przez środowiska naukowe, coraz więcej medyków się do nas przekonuje. Ciągle powtarzam, że pies nie może nikogo zastąpić, ale może skutecznie współpracować dla dobra pacjenta i szybkiej diagnozy. Ta wiadomość trafia do lekarzy. A do polityków też trafiacie ze swoim przekazem? - Rośnie zainteresowanie naszą pracą z ich strony. Jest zrozumienie dla możliwości, jakie dla wsparcia medycyny mogą mieć psy, ponadto rząd szuka pomysłów na rozwiązanie problemów służby zdrowia. Szybko zdiagnozowany pacjent sprawia, że dalsza opieka nad nim jest o wiele tańsza, stąd otwartość rządzących na nasze pomysły. Chcą w końcu zapewnić społeczeństwu opiekę zdrowotną, a jednocześnie ograniczyć wydatki. Pracujecie wyłącznie z psami? - Tak. Inne zwierzęta przejawiają podobne możliwości? - Podobnie działa węch szczura i... niedźwiedzi polarnych. Próba oswojenia tych drugich może być jednak zbyt skomplikowana i ryzykowna (śmiech). Jak można skorzystać z waszych usług? Czy mogę wysłać wam próbkę z prośbą o psią diagnozę? - Na ten moment nie ma takiej możliwości. Koncentrujemy się na badaniach klinicznych. Natomiast w ciągu kilku lat chcielibyśmy otworzyć się na tego typu zlecenia, ale z zastrzeżeniem, że pismo musiałoby wyjść od lekarza, a nie od pacjenta. To lekarze stoją za kompleksową diagnostyką i opieką nad pacjentem, nasze psy mogą jedynie je uzupełniać. Takie listy już przychodzą? - Tak, piszą do nas lekarze z Wielkiej Brytanii. Jeszcze odmawiamy, bo - podkreślam- nadal jesteśmy na etapie testów. Pewnie spływają też anegdoty o kolejnych możliwościach medycznych czworonogów... - Pamiętajmy, że psy robią to od wieków, ale dopiero od niedawna dostrzegamy na szerszą skalę ich umiejętności. Dziś mamy już świadomość, że coś, co mogliśmy wcześniej odbierać jako zachowanie niegrzeczne lub próbę zwrócenia na siebie uwagi, może być próbą wysłania sygnału, który może ocalić nam życie. Domyślam się, że po przeczytaniu pani książki pewna grupa właścicieli psów może bliżej przyglądać się zachowaniu swoich zwierzaków. Jak poznać, że chcą nam powiedzieć: hej, lepiej idź do lekarza? - Przede wszystkim nie popadajmy w przesadę. Jest wiele naturalnych zachowań dla psa, który chce naszej uwagi, chce i potrzebuje się bawić. Natomiast, kiedy w nieznany dotąd sposób coś w nas przyciąga jego uwagę i to zachowanie się powtarza, nie bagatelizujmy tego.