Główny Urząd Statystyczny poinformował, że w 2015 roku w Polsce przyszło na świat 369 308 dzieci. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że na depresję poporodową cierpi od 12 do 30 proc. kobiet. Oznacza to, że w ubiegłym roku zachorować mogło nawet 100 tysięcy Polek. Tyle - obrazowo - wynosi populacja średniej wielkości miasta: Tarnowa, Słupska czy Grudziądza. Z depresją - pozostając przy miejskim porównaniu - zmaga się cała miejscowość, ale leczą się mieszkanki tylko dwóch przecznic. Pierwsza ogólnopolska kampania W piątek wystartowała trzecia edycja kampanii "Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję", tym razem zwracająca uwagę na depresję poporodową. Organizatorzy podkreślają, że to pierwsza tego typu ogólnopolska akcja społeczna poświęcona chorobie. - Naszym celem jest zwrócenie uwagi Polaków na problemy kobiet chorujących na depresję poporodową. Zależy nam na zachęceniu ich do leczenia, a także na przełamywaniu stereotypów związanych z tą chorobą i na walce ze stygmatyzacją osób chorujących - podkreśla dziennikarka i psycholożka Anna Morawska, autorka książki "Depresja poporodowa. Możesz z nią wygrać". To, jak wspomnieliśmy, trzecia odsłona kampanii. W poprzednich nacisk położono na skalę choroby (szacuje się, że w Polsce żyje ok. 1,5 mln osób zmagających się z depresją), a także problem depresji u dzieci i młodzieży. "Baby blues" to jeszcze nie depresja Tuż po porodzie obniżony nastrój i apatia towarzyszyć może od 50 do 80 proc. kobiet. Występujący zazwyczaj w trakcie pierwszych dni połogu smutek poporodowy, zwany popularnie "baby blues", nie jest jeszcze depresją poporodową. Wśród objawów choroby wyróżnia się: obniżenie nastroju, brak energii, utratę zainteresowań, niemożność przeżywania przyjemności, obniżenie samooceny, nadmierne poczucie winy, uczucie bezradności, bezsenność (lub nadmierną senność), zmniejszony apetyt, zaburzenie funkcji poznawczych, stany lękowe, myśli i próby samobójcze. Jeżeli objawy utrzymują się dłużej niż przez miesiąc od porodu, należy zwrócić się o pomoc do specjalisty. Warto pamiętać, że depresja poporodowa nie jest chorobą zarezerwowaną wyłącznie dla świeżo upieczonych mam. Objawy mogą się pojawić nawet do roku po urodzeniu dziecka. Nie zdiagnozowano jednoznacznych przyczyn występowania depresji poporodowej, wiadomo natomiast, kto jest szczególnie narażony. - Do grupy ryzyka nalezą matki samotne i żyjące w konfliktowych związkach, kobiety genetycznie obciążone depresją, a także perfekcjonistki. Ta ostatnia grupa może najbardziej zaskakiwać, bo to głównie kobiety sukcesu, które do życia podchodzą zadaniowo i osiągają swoje cele. Zdarza się jednak, że "projekt - dziecko" je przerasta. Pojawia się lęk i zniechęcenie - wyjaśnia Anna Morawska. W połowie września "Science Daily" powołując się na badania naukowców z Nowej Anglii podało, że w przypadku mam wcześniaków ryzyko wystąpienia depresji poporodowej wzrasta dwukrotnie. Choroba nie jest zarezerwowana wyłącznie dla kobiet. Także mężczyźni mogą doświadczyć depresji po narodzinach dziecka. Rozstrzał prawdopodobieństwa - tak jak w przypadku mam - jest spory. Jedne źródła mówią, że objawy występują u co dziesiątego mężczyzny, inne wskazują na co czwartego początkującego tatę. Tylko garstka podejmuje leczenie Ze wspomnianych wyżej statystyk wynika, że z depresją poporodową zmaga się od kilkudziesięciu do stu tysięcy Polek rocznie. Według danych Narodowego Funduszu Zdrowia leczenie w 2015 roku podjęło zaledwie 51 kobiet. Czyli garstka. I tylko niewiele poprawi tę liczbę fakt, że nie bierze pod uwagę przyszłych mam, które z depresją mierzyły się już w czasie ciąży i podpadają pod inną rubrykę w statystykach NFZ-u, ani kobiet leczących się prywatnie. Diagnozowanie i leczenie choroby pozostawia wiele do życzenia także w innych krajach. Narodowa Koalicja na Rzecz Zdrowia Psychicznego Matek szacuje, że w USA specjalistyczną pomocą objętych jest ledwie 15 proc. z 600 tysięcy kobiet, każdego roku zapadających na depresję poporodową. Dlaczego depresja wśród mam nie jest diagnozowana i leczona równie skutecznie co w przypadku innych niebezpiecznych dla zdrowia i życia chorób? - Powodów jest wiele: nie wiedzą, że chorują; boją się farmakoterapii; karmią piersią; nie mają czasu na psychoterapię, muszą zajmować się małym dzieckiem; bo ani w szkołach rodzenia, ani na oddziałach położniczych nikt im nie powiedział, że coś takiego jak depresja poporodowa w ogóle istnieje; ginekolodzy i położnicy nie diagnozują choroby, bo uważają, że nie jest to ich zadaniem. Od tego są psychiatrzy, a z nimi matka po porodzie nie ma kontaktu - wylicza Anna Morawska. I dodaje: - Kobiety nadal wstydzą się pójść do psychiatry. Zamykają się ze śmiertelnie niebezpieczną chorobą w czterech ścianach. Żadna z bohaterek mojej książki nie rozmawiała z nikim bliskim o tym, jak bardzo źle się czuła, nawet w najtrudniejszym momencie, kiedy chciała zabić swoje dziecko. Życie to nie bajka z Hollywood To dlatego kluczową rolę w walce z depresją kobiety ma do odegrania jej partner, najbliższa rodzina i przyjaciele. To oni powinni obserwować niepokojące objawy i - w razie przedłużającego się złego samopoczucia - namówić młodą mamę na profesjonalną pomoc, a przede wszystkim, wspierać ją. "Najważniejsze, żeby kobieta nie czuła się osamotniona w niezwykle odpowiedzialnej roli matki. Zdarza się, że po porodzie matka przestaje być otoczona troską, opieką, a czuje się bez przerwy kontrolowana i pouczana. (...) Ponadto presja społeczna - czy rodzinna - na karmienie piersią powoduje, że kobiety, które z różnych powodów nie są w stanie tego robić, czują się niepełnowartościowe i niespełnione w roli matki. U części kobiet karmiących dziecko sztucznym mlekiem występuje obniżenie nastroju, związane z przeżywaniem porażki i poczuciem winy" - czytamy w opracowaniu organizatorów kampanii. Według badań, cechą wspólną kobiet zmagających się z depresją poporodową często są wygórowane oczekiwania wobec siebie. Presja otoczenia sprawia, że chcą być idealnymi matkami, żonami i odnosić sukcesy zawodowe. Ale rzeczywistość różni się od hollywoodzkich produkcji. Jak wygrać z chorobą? Nieleczona depresja może prowadzić do tragedii i jest śmiertelnie niebezpieczna dla matki i dziecka. Psychoterapia i leczenie to jedyna droga, by wygrać z chorobą. - Leki antydepresyjne przedostają się z mlekiem matki do organizmu dziecka, dlatego rzadko są zalecane. W przypadku ciężkiej depresji lekarz może jednak je zapisać lub zalecić elektrowstrząsy. Choć dla wielu osób brzmią groźnie, są dziś bardzo bezpieczne i z powodzeniem stosuje się je w Polsce, również u kobiet w ciąży. W pierwszej kolejności zaleca się jednak psychoterapię. Najskuteczniejsza w tym przypadku jest terapia poznawczo-behawioralna i interpersonalna - tłumaczy Anna Morawska. Dużym wyzwaniem jest ograniczony dostęp do specjalistów. - Jedyną organizacją pozarządową w Polsce, która zapewnia bezpłatną i długoterminową pomoc psychologiczną kobietom chorującym na depresję poporodową jest Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę (link poniżej) - dodaje nasza rozmówczyni. * Można napisać o depresji poetycko, że jest dolegliwością duszy. W rzeczywistości jest niebezpieczną chorobą, prowadzącą w skrajnych sytuacjach do tragedii. Tak było w przypadku Emily Dyches, matki piątki dzieci z Utah. Cierpiąca na depresję poporodową kobieta dostała nagłego ataku paniki, wyskoczyła z samochodu i wbiegła pod koła jadącej z naprzeciwka ciężarówki. Wkrótce po jej śmierci, Eric, mąż Emily, założył fundację i serwis internetowy, pomagający chorym na depresję poporodową. Wraz z grupą wolontariuszy ułatwia im kontakt ze specjalistami, a także uświadamia, że o objawach depresji i jej leczeniu trzeba głośno mówić. Taki też - edukacyjny - cel przyświeca kampanii "Twarze Depresji. Nie oceniam. Akceptuję". I słusznie, bo skala problemu jest za duża, żeby zostawiać chore same sobie... *** Przydatne linki: Antydepresyjny Telefon Zaufania - Fundacja Itaka Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę Kampania Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję Stowarzyszenie Aktywnie Przeciwko Depresji