"W tej chwili odbywa się masowy ubój norek i lisów, bo ich futra pięknieją na zimę"
- Lisy na farmach futerkowych zabija się porażeniem prądem. Jedną elektrodę wkłada się do odbytu lisa, a drugą do pyska. Dochodzi jednak do sytuacji, gdy nieskutecznie porażone prądem zwierzę budzi się dopiero, gdy jest obdzierane żywcem ze skóry. Natomiast norki są zagazowywane. Wcześniej jednak przechodzą zabieg obcinania kłów, by się nie okaleczały. W jaki sposób? Unerwione zęby obcina się kombinerkami. Hodowcy twierdzą, że to wszystko dla dobra zwierząt… - mówi portalowi Interia Cezary Wyszyński z Fundacji Viva, przy okazji dementując wiele rozsiewanych przez hodowców zwierząt futerkowych mitów.
Artur Wróblewski, Interia: PiS ponoć łagodzi stanowisko w sprawie zwierząt futerkowych i vacatio legis dla przepisów zakazujących hodowli ma wynieść aż 10 lat. Jak pan ocenia ten pomysł?
Cezary Wyszyński, Fundacja Viva: - Na razie nie wiem nic na ten temat, by PiS chciało wprowadzić 10-letnie vacatio legis, nie udało nam się tego potwierdzić w PiS. Tym samym nie wiem, czy rzeczywiście jest taki temat czy może jest to kreowanie rzeczywistości przez hodowców futerkowych, bo oczywiście oni chcieliby okres vacatio legis jak najbardziej wydłużyć, bo na tym zarabiają. Uważam, że tak długi okres przejściowy nie jest potrzebny. Hodowcy zwierząt futerkowych podnoszą argument, że mają kredyty do spłacenia. Nie wiemy, czy tak rzeczywiście jest, zwłaszcza że ze środowiska hodowców zwierząt futerkowych otrzymujemy wiele kłamliwych albo półprawdziwych przekazów. Tym samym dobrze byłoby się zorientować, czy rzeczywiście spłaty kredytu są poważnym i realnym problemem dla ferm futerkowych. Wiemy natomiast, że hodowla zwierząt futerkowych jest działalnością wyjątkowo opłacalną i tak naprawdę inwestycje zwracają się w kilka lat. Z tego powodu proponowany rzekomo okres 10 lat jest zbyt długi.
W dzisiejszych czasach 10 lat to wręcz epoka.
- Trzeba pamiętać również o tym, że o zakazie mówi się już od 2011 roku, bo wówczas projekt zakazu hodowli zwierząt futerkowych trafił do Sejmu w formie projektu obywatelskiego. Prace nad projektem trwały podczas kolejnych kadencji Sejmu. Tym samym osoby inwestujące w tego rodzaju przedsiębiorstwa podjęły pewne ryzyko. Wiedziały przecież, że w Sejmie pojawił się projekt ustawy, pojawia się postulat zakazu hodowli zwierząt futerkowych w Polsce. Dodatkowo, wiele krajów europejskich wprowadziło przez ten okres zakaz hodowli albo ją ograniczyły w ten sposób, że skutkowało to de facto zakończeniem działalności hodowlanej. Na przykład wprowadzono takie warunki hodowli norek, że przestało się to opłacać. Pomimo tych wyraźnych sygnałów, część osób zdecydowała się zainwestować w fermy futerkowe w Polsce i podjęła ryzyko. Nie można teraz tego ryzyka w całości przerzucać na innych i używać jako argumentu za przedłużeniem okresu przejściowego. Wydaje mi się, że okres przejściowy w wymiarze pięciu lat byłby nawet aż zbyt długim okresem. Tak wynika z naszych analiz dotyczących przemysłu futerkowego.
Vacatio legis chcą również partie opozycyjne, które miały zasugerować okres siedmiu lat, czyli niewiele krótszy. Po działaniach polityków z obu stron sceny politycznej widać, że futrzarskie lobby jest bardzo silne. Bo przecież pogodzić PiS i opozycję jest wręcz niemożliwym. W tym przypadku to się udaje.
- Futrzarskie lobby jest bardzo potężne. Dlaczego? Z irracjonalnych przyczyn hodowla zwierząt futerkowych uznawana jest za działalność specjalną w produkcji rolnej. W tym leży podstawa problemu i główna przyczyna rozwoju tego przemysłu w Polsce. Kiedyś faktycznie był to dział specjalny produkcji rolnej, ale wówczas fermy futerkowe liczyły po kilkanaście klatek z kilkunastoma lisami. Teraz fermy futerkowe tak się rozwinęły, że mają po 100 czy 200 tysięcy zwierząt. To w żadnym wypadku nie powinien być już specjalny dział produkcji rolnej!
- A dlaczego to jest takie ważne dla hodowców? Bo podatki, które płaci się za specjalną działalność rolniczą, są kilkukrotnie niższe, niż w przypadku jakichkolwiek innych działalności gospodarczych prowadzonych w Polsce. W konsekwencji lobby futerkowe dysponuje potężnymi pieniędzmi. Jak widać, hodowcy zwierząt futerkowych dysponują ogromnymi środkami na lobbing, a w ten sposób docierają do polityków. Ci natomiast bezkrytycznie przyjmują informacje przekazywane przez przemysł futerkowy i nie weryfikują ich. Tymczasem przemysł futerkowy mówi o gigantycznych wpływach z podatków. Mówi się na przykład, że eksport futerkowy jest wart dwa miliardy złotych. Ale jest różnica między wpływami do budżetu wartymi dwa miliardy złotych a obrotem wartym dwa miliardy złotych. To czysta manipulacja.
A co z rzekomo kilkudziesięcioma tysiącami pracowników, którzy w wyniku zakazu mają stracić pracę?
- Mówienie o 50-60 tysiącach zatrudnionych w przemyśle futerkowym, czy też 50-60 tysiącach miejsc pracy uzależnionych od przemysłu futerkowego, jest grubym kłamstwem. Dlaczego nie waham się powiedzieć, że to jest kłamstwo? Europejskie Stowarzyszenie Hodowców Zwierząt Futerkowych mówi o 60 tysiącach zatrudnionych w całej Europie i to w całym łańcuchu produkcyjnym. Tymczasem polscy producenci przekonywali, że 50-60 tysięcy miejsc pracy jest tylko w Polsce i tylko na fermach. Teraz trochę "złagodzili" stanowisko i mówią o 50-60 tysiącach miejsc pracy uzależnionych od przemysłu futerkowego, ale podają tak absurdalne przykłady, jak drukarnie drukujące ulotki dla firm futerkowych albo księgowe dla nich pracujące. Jak tego nie określić, jako grube kłamstwa?
- Realnie miejsc pracy związanych z przemysłem futerkowym w Polsce jest około 10 tysięcy. Dodatkowo, z powodu kwitnącego rynku pracy w naszym kraju i katastrofalnych warunków pracy na fermach futerkowych, niewielu polskich pracowników chce być tam zatrudnionych. Producenci znaleźli jednak na to sposób i zaczęli szukać tańszych i chętnych pracowników na Ukrainie. Polscy hodowcy mają na Ukrainie firmy pośrednictwa pracy. Jak wynika z naszych ustaleń, co najmniej połowa pracowników na fermach futerkowych w Polsce pochodzi z Ukrainy. Czyli ten rynek można określić na około 5 tysięcy miejsc pracy. To jednak nie koniec. Należy bowiem podkreślić, że około połowa produkcji skór w Polsce należy do zagranicznych właścicieli, na przykład Holendrów czy Duńczyków, którzy u siebie takiej działalności nie mogą albo nie będą mogli prowadzić. Dlatego przenoszą się do Polski.
Czyli producenci nie są aż tak pokrzywdzeni, jak to się starają wmówić opinii publicznej.
- Mówiąc o swoich rzekomych krzywdach, producenci nie wspominają w ogóle o bilansie zysków i strat prowadzenia ferm futerkowych. Bo to nie tylko szczątkowe wpływy do Skarbu Państwa, zaledwie pięciotysięczny rynek pracy czy wreszcie znaczący zagraniczny udział właścicielski. Ferma futerkowa w sąsiedztwie oznacza dla właścicieli okolicznych gruntów znaczący spadek wartości działki oraz niemożność prowadzenia innych działalności rolniczych, jak ekorolnictwo, hodowla pszczół czy agroturystyka i wielu innych.
- W tym momencie w Polsce jest około stu protestów przeciwko budowie czy działalności ferm norek. Można to sprawdzić na Facebooku, gdzie jest bez liku fanpage'y lokalnych społeczności protestujących przeciwko fermom futerkowym. Ale jak małe wsie czy miejscowości mogą się przeciwstawić producentom, którzy dysponują ogromnymi środkami na korzystne dla siebie raporty środowiskowe? To jest nierealne. Ci ludzie są w katastrofalnej sytuacji, bo nawet za bezcen nie są w stanie sprzedać nieruchomości. Nikt bowiem nie chce mieszkać w sąsiedztwie fermy futerkowej.
- Są jeszcze koszty ucieczek norek do środowiska. To być może trudne do uwierzenia, ale na poziomie Europy te koszty oszacowano na 100 milionów euro rocznie! Tyle wynoszą koszty zniszczeń wyrządzonych przez norki amerykańskie w Europie. A duża część tych kosztów pojawia się w Polsce, bo przecież u nas jest bardzo dużo hodowli norek. Jeżeli weźmiemy to wszystko pod uwagę, to bilans wcale nie jest na korzyść przemysłu futerkowego. I jeszcze należy dodać do tego potworne cierpienie zwierząt.
Właśnie. Rozmawiamy o zatrudnieniu czy podatkach, a nie poruszyliśmy najważniejszej sprawy. Jak wygląda życie i śmierć zwierząt futerkowych na fermie?
- Lisy to zwierzęta psowate i poza tym, że nie są udomowione, to niewiele się od psów różnią. Lisy na fermach futerkowych zamykane są w klatkach o przestrzeni kilkudziesięciu centymetrów kwadratowych. Ich długość życia to jakieś 7-8 miesięcy. Klatka jest tak ciasna, że mogą jedynie przejawiać tak zwane zachowania stereotypowe, czyli kręcić się w kółko albo przestępować z nogi na nogę. To jest wyraz stresu i choroby psychicznej, bo zwierzęta, które muszą być w ruchu, taka przecież ich natura, nie mogą tego robić.
- Innym przejawem stresu i choroby jest autoagresja - zwierzęta potrafią odgryźć sobie kończyny. Lisy zabija się porażeniem prądem. Jedną elektrodę wkłada się do odbytu lisa, a drugą do pyska. Na You Tube można znaleźć film nakręcony na fermie futerkowej, na którym widać, w jak bestialski sposób zabija się lisy. Zarejestrowano również sytuację, kiedy zwierzę budziło się po porażeniu prądem na stercie martwych lisów, próbowało uciec, a hodowca musiał gonić to zwierzę po terenie fermy. Po schwytaniu lisa, ponownie porażono go prądem. Stąd sytuacje, gdy nieskutecznie porażone prądem (lub gazem) zwierzę budzi się dopiero, gdy jest obdzierane żywcem ze skóry.
- W przypadku norek problem jest podobny. Zwierzęta mają bardzo mało miejsca w klatce, są zestresowane, cierpią na wspomniane choroby stereotypowe i autoagresję. Co do norek, to dochodzi jeszcze jedna ważna rzecz, o której producenci futer nie mówią. Norka z definicji jest zwierzęciem lądowo-wodnym. Oznacza to, że potrzebuje mieć dostęp do wody, gdzie mogłaby pływać i nurkować, tak samo jak potrzebuje dostępu do suchego lądu. Robiono nawet badania, które wykazały, że dla norki równie ważny jak dostęp do pożywienia, czyli czegoś absolutnie podstawowego dla każdego żywego organizmu, jest dostęp do akwenu wodnego, w którym mogłaby pływać. Fermy oczywiście im tego nie gwarantują.
- Jak się uśmierca norki? Zazwyczaj te zwierzęta są zagazowywane. Wcześniej jednak przechodzą zabieg obcinania kłów, by się nie okaleczyły. W jaki sposób? Unerwione zęby obcina się kombinerkami. Hodowcy twierdzą, że to wszystko dla dobra zwierząt... W tej chwili odbywa się masowy ubój norek i lisów. Gdy spada temperatura, futra tych zwierząt zagęszczają się, robią się piękne. Lisy i norki szykują się na zimę, której nie dożyją.