- Zaobserwowaliśmy pewien brak dostępu do informacji, wsparcia i wymiany, więc staramy się stworzyć przestrzeń, w której ludzie mogą się edukować i wejść w dialog z innymi na temat śmierci - mówi Anja Franczak, kulturoznawczyni, pierwsza w Polsce towarzyszka w żałobie. W czasach, gdy śmierć jest tematem, którego na co dzień raczej unikamy, Franczak kilka lat temu postanowiła założyć Instytut Dobrej Śmierci. Decyzja wynikała z jej osobistych doświadczeń. Dziś kobieta pomaga na nowo wpuścić temat śmierci do naszych rozmów i codziennego życia. Na pewno wiele i wielu z nas pamięta jeszcze pogrzeby, które poprzedzało trzydniowe czuwanie przy zmarłej osobie w domu czy mieszkaniu. Takie praktyki, połączone ze wspólnymi modlitwami, zapalaniem świec dziś są coraz rzadziej spotykane. - Tendencje do unikania tematu śmierci w kontekście osobistym widać w tak zwanym świecie zachodnim już od dawna. Nie ma jednej przyczyny, która do tego doprowadziła. To splot różnych procesów, które miały miejsce głównie w 20 wieku. Wpływ na to miały na pewno medykalizacja umierania i profesjonalizacja różnych obszarów wokół śmierci. Ludzie rzadziej umierają w domu, częściej w szpitalach, zmarłymi nie opiekuje się rodzina, tylko profesjonaliści z zakładów pogrzebowych - wyjaśnia Franczak. Ekspertka nie ocenia jednoznacznie źle tego, że śmierć została zmedykalizowana. - Na pewno wpłynęło to na przestrzeni czasu na to, że temat śmierci zniknął z naszego pola widzenia. Nasi przodkowie mieli bliższy i częstszy kontakt z tematem śmierci, a my już coraz rzadziej jesteśmy świadkami tego, jak to wygląda, gdy człowiek umiera albo jak wygląda osoba po śmierci, co się wtedy z nią dzieje - mówi. Instytut Dobrej Śmierci W ramach Instytutu Dobrej Śmierci prowadzone są spotkania, zajęcia i dyskusje wokół tematu umierania i radzenia sobie z żałobą. Na przykład konferencja pt. empatia a umieranie i śmierć czy warsztaty o towarzyszeniu umierającym osobom. - Staramy się tam stworzyć przyjazną atmosferę dialogu o śmierci, o żałobie - mówi Franczak o działaniach Instytutu. Jak zauważa, wiele osób nie ma z kim o tym rozmawiać. Instytut Dobrej Śmierci to kolektyw ponad 80 osób. Są wśród nich terapeuci i terapeutki, osoby ze świata medycyny i opieki paliatywnej. Są też osoby z branży funeralnej, naukowczynie i naukowcy z uniwersytetów, dziennikarki i dziennikarze, artystki i artyści. Towarzyszka w żałobie W Niemczech, Holandii, Danii, Irlandii, Anglii i innych krajach istnieje specjalny zawód, który po angielsku nazywa się grief counselor, czyli towarzysz/towarzyszka w żałobie. W pewnym momencie Anja Franczak postanowiła, że tym właśnie chce się zająć. Szkolenie w Niemczech trwało rok. Tam, jak mówi, działa rozbudowany system wsparcia dla osób w żałobie. - Istnieją różne stopnie wsparcia, działające przy założeniu, że żałoba nie jest chorobą ani zaburzeniem i nie zawsze wymaga profesjonalnej wsparcia. A jeśli wymaga, to nie zawsze terapii - opowiada Franczak. Towarzyszka w żałobie wspiera osoby po różnych rodzajach strat. Jak doprecyzowuje Franczak, pracuje wyłącznie z tym tematem, nie jest szkolona do pracy na przykład z tematem uzależnień albo z zaburzeniami psychicznymi. - Są ludzie, którzy twierdzą, że nie chcą się konfrontować z tematem śmiertelności, nie chcą rozmawiać o żałobie - i oczywiście mają do tego prawo, nikogo nie można zmuszać do takich rozmów. Ale zależy mi na tym, żeby ci, którzy chcą i mają potrzebę edukacji i wsparcia, mieli taką możliwość - konkluduje ekspertka. Czas przed śmiercią Franczak z czasem zaczęła interesować się także innym aspektem żałoby - czasem przed samą śmiercią. - Kiedy zaczęłam pracować z osobami w żałobie, zdałam sobie sprawę z tego, jak silny wpływ na żałobę potrafią mieć ostatnie dni czy tygodnie życia. Często ludzie żałują czegoś, mają pretensje do siebie o to, że na przykład nie rozmawiali o pewnych tematach z bliską osobą, gdy jeszcze żyła. To są takie przegapione szanse - opowiada. - Gdy obserwowałam, jak wyglądają relacje w tym etapie życia, zdecydowałam, że chcę edukować się też w tym zakresie i poszłam na szkolenie na doulę umierania. Żeby móc towarzyszyć i wspierać rodzinę w sytuacji, kiedy jest w niej osoba, która niedługo umrze - dodaje. Doula umierania, czyli towarzyszka umierania, to osoba, która wspiera i towarzyszy umierającym oraz ich bliskim w ostatnich dniach lub tygodniach przed śmiercią. Rozmawia, tłumaczy i edukuje choćby na temat tego, co może stać się z ciałem w ostatnich momentach przed śmiercią. Określenie pochodzi od greckiego słowa "doula" oznaczającego "służącą". Doula umierania rozmawia także z rodziną o żałobie. O tym, że każdy powinien dać sobie na nią tyle czasu, ile potrzebuje. - Są osoby, które w ostatnich latach, w czasie pandemii zdały sobie sprawę z naszej kruchości. Z tego, że życie nie jest gwarantowane, że nie przebiega w jakimś przewidywalnym kierunku, że żyjemy w świecie, w którym wszystko może się wydarzyć - zauważa Franczak. - Pytanie, co zrobić z taką świadomością. Ludzie reagują na różne sposoby na ten proces zmiany perspektywy na życie. U jednym wywołuje to jeszcze więcej leku, a drugich motywuje to do życia w pełni - dodaje. Świadomość śmiertelności u niektórych może też wywołać potrzebę przewartościowania pewnych spraw. - Mówią: skoro mam mało czasu na tej planecie, to chcę go wykorzystać jak najlepiej. Zaczynają porządkować pewne tematy w swoim życiu i w tym faktycznie jest wielka moc takiej świadomości śmierci. Może to być dla nas wielka nauka i mądrość, która pokazuje, co tak naprawdę jest dla nas ważne - zauważa Anja Franczak. Żałoba a pandemia Żałoba i jej przeżywanie dla wielu osób w czasie pandemii była szczególnie trudnym tematem - gdy ciała ich najbliższych zmarłych na COVID-19 ze względów epidemiologicznych pakowane były w worki, oni zaś nie mogli bezpośrednio pożegnać się z ukochaną osobą. - Jeśli podczas pożegnania osoby zmarłej nie możemy jej zobaczyć, potrafi to być ogromnym dodatkowym bólem. To, jak wygląda żałoba zależy od wielu czynników: od tego, kim była ta osoba, jaka była nasza relacja z nią, jak zmarła i wielu innych. Także od tego, jaki mamy sposób radzenia sobie z trudnymi emocjami - opowiada Franczak. Jednym z takich czynników jest właśnie to, jak wyglądało pożegnanie z osobą zmarłą. - Jeśli było niemożliwe albo miało formę, która była niezgodna z naszymi wartościami, to potrafi dodatkowo utrudniać proces żałoby. W ostatnich latach w kontekście pandemii bardzo dużo osób zaczęło proces żałoby z dodatkowym utrudnieniem, z jakimś dodatkowym bólem do zniesienia - dodaje doula umierania. Fotografie zmarłych Zdjęcia rodziny przy otwartej trumnie, czuwanie nad ciałem zmarłej osoby w domu były kiedyś normą - dziś są raczej wspomnieniem, czasem spotykanym w rodzinnym albumie. Jak zauważa jednak Anja Franczak, niektórzy wracają do fotografii post mortem. - Widzę inicjatywy społeczne, na przykład Now I Lay Me Down to Sleep w Stanach Zjednoczonych czy Sternenkinder Fotografen w Niemczech. Grupy fotografów-wolontariuszy robią w szpitalach bezpłatnie zdjęcia dzieciom, które urodziły się martwe albo zmarły w trakcie porodu. Kiedy ludzie słyszą o tym po raz pierwszy, mówią: o matko, jak można robić zdjęcia martwych dzieci! - opowiada. - Wyobrażają sobie, że to wygląda strasznie. A tak naprawdę te dzieci wyglądają po prostu jak małe dzieci, które śpią. Dla rodziców to potrafi być bardzo ważne, chcą mieć chociaż jedno zdjęcie swojego dziecka, jako pamiątkę, ale też jakiś rodzaj dowodu na to, że to dziecko było i nadal jest częścią rodziny - dodaje. Anna Nicz, anna.nicz@firma.interia.pl