W czwartek prezydent stolicy ponownie została wezwana na przesłuchanie przed komisją weryfikacyjną. Ponownie się nie zjawiła. Zamiast spotkać się z członkami komisji, stawiła się na własnej konferencji prasowej. Hanna Gronkiewicz-Waltz nie zamierza, jak sama mówi, tłumaczyć się przed niekonstytucyjnym organem. W dyskusje z komisją wdaje się jedynie za pośrednictwem Twittera. Taktyka dobra dla prezydent i zła dla partii Zdaniem prof. Rafała Chwedoruka, politologa z Uniwersytetu Warszawskiego, patrząc pod kątem skuteczności, taktyka niestawiania się przed komisją jest bardzo dobra dla Hanny Gronkiewicz-Waltz, ale fatalna dla PO jako partii. - Wszystko, co ujawniono do tej pory na temat reprywatyzacji jest zerojedynkowe. Trudno znaleźć jakiekolwiek poważne argumenty broniące sposobu przeprowadzania, a być może i sensu przeprowadzenia reprywatyzacji - uważa nasz rozmówca. - Hanna Gronkiewicz-Waltz, nawet przyjmując najbardziej optymistyczną dla niej interpretację, jest politycznie odpowiedzialna za to, co się działo w Warszawie - podkreśla prof. Chwedoruk. Ale może być też bardziej przyziemny powód unikania rozmowy z komisją. Jak zauważa politolog z UW, prezydent stolicy nie jest typem polityka, który dobrze czułby się w bezpośrednich konfrontacjach przed kamerami. - Hanna Gronkiewicz-Waltz nigdy nie była dobrym mówcą, ani politykiem, który świetnie wypada w nowoczesnych mediach. To polityk gabinetowy - ocenia prof. Chweroduk. W starciu ze sprawnymi pod tym względem politykami zasiadającymi w komisji, chociażby z przewodniczącym Patrykiem Jakim, mogłaby wypaść blado. "Mało przekonująca narracja" Z kolei według prof. Norberta Maliszewskiego, politologa i psychologa społecznego z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Hanna Gronkiewicz-Waltz wybrała bezpieczniejszą dla siebie taktykę, ale mimo to, musi liczyć się z fatalnym wrażeniem, jakie robi unikanie konfrontacji z komisją. - Kto nie bierze udziału, ten nie ma racji. Najpierw zapewniała, że nie ingerowała w proces decyzyjny, a teraz kolejni świadkowie mówią, że jednak miała wpływ na decyzje. Ich słowa ją obciążają - uważa ekspert. Trzej byli urzędnicy ratusza przyznali, że Gronkiewicz-Waltz miała wpływ na decyzje dotyczące zwrotów nieruchomości. Przeglądanie dokumentów dotyczących kamienicy męża, poszkodowani lokatorzy, przeniesienie szkoły - zdaniem prof. Maliszewskiego informacje, które pojawiają się w zeznaniach innych świadków, utrwalają negatywne skojarzenia z prezydent Warszawy. - Dzieją się rzeczy, które są bardzo niekorzystne dla pani prezydent a ona im nie zaprzecza. Jedyną jej linią obrony jest to, że komisja jest upolityczniona, ale w to uwierzą tylko wyborcy PO i to też nie wszyscy. To typowa i raczej mało przekonująca narracja, trafiająca wyłącznie do twardych elektoratów - tłumaczy prof. Maliszewski. Dyskomfortowy dla PO argument Obaj eksperci są zgodni, że taktyka prezydent Warszawy jest bardzo kłopotliwa dla całej Platformy. Prof. Chwedoruk przypomina, że od początku rządów Prawa i Sprawiedliwości PO stosowała narrację dotyczącą problemów partii rządzącej z praworządnością. - Sytuacja, w której wiceprzewodnicząca PO, jedna z najbardziej znanych twarzy tej partii używa argumentu, że nie stawi się przed komisją, bo ona uważa, że komisja jest niekonstytucyjna, jest dla partii dyskomfortowa - przekonuje ekspert. - To jest moment, gdzie interes polityka i interes partii się rozchodzi. Ale to jest o tyle ciekawe, że Hanna Gronkiewicz-Waltz jednak więcej zawdzięcza sile swojej partii niż partia jej popularności. Kolejne wybory na prezydenta Warszawy wygrywała dzięki potędze politycznej PO w skali kraju. Smaczku dodaje też to, że PO ma za sobą kilkuletni konflikt wewnętrzny, który jeszcze się tli, i Gronkiewicz-Waltz była w nim po innej stronie niż obecnie rządzący w PO - zwraca uwagę prof. Chwedoruk. Poprzez Gronkiewicz-Waltz PiS uderzy w prezydentów z PO Hanna Gronkiewicz-Waltz może być kłopotliwa dla PO tym bardziej, że za nieco ponad rok odbędą się wybory samorządowe. I o ile, zdaniem prof. Chwedoruka, reprywatyzacja raczej nie poruszy sumienia liberalnych wyborców, skoro dotychczas nie poruszyła, to może zostać źle odebrana przez grupę wyborców o zmiennych preferencjach, o którą będzie toczyła się walka wyborcza. Kłopoty Hanny Gronkiewicz-Waltz są wygodne dla PiS. Według prof. Chwedoruka, partia rządząca będzie nieustannie przypominać o uwikłaniu prezydent stolicy w aferę reprywatyzacyjną i to nie tylko w kontekście warszawskim. Zdaniem eksperta, PiS wykorzysta problemy prezydent Warszawy i problemy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza do dezawuowania wieloletnich prezydentów dużych miast z PO. Inni wykorzystają problemy PO I choć niekoniecznie przełoży się to na wynik wyborów samorządowych w dużych ośrodkach, bo wielkomiejski elektorat PO i tak nie przepłynie do PiS, to może zostać wykorzystane przez mniejsze środowiska liberalne, które rywalizują z PO. - One mogą próbować wykorzystywać problemy PO - przewiduje prof. Chwedoruk. - To widać po postawie polityków Nowoczesnej w trakcie przesłuchań, którzy nie sabotują prac komisji, tylko rzeczywiście zadają trudne pytania. Te środowiska, jeśli mogą się pożywić czyimiś wyborcami, to wyborcami PO. To z kolei spowoduje, że kandydaci PO, którzy pewnie powchodzą do drugich tur w Warszawie czy Gdańsku, będą musieli zapłacić poważną polityczną cenę na rzecz mniejszych liberalnych środowisk, żeby ich wsparły przed drugą turą - tłumaczy ekspert. Według prof. Chwedoruka, PiS wykorzysta też aferę reprywatyzacyjną jako "wygodny element szerszego kształtowania obrazu rzeczywistości, pokazywania, że narracja o strukturalnym kryzysie i grze znaczonymi kartami w III RP, znajduje potwierdzenie". Prezydent się ugnie? Przewodniczący komisji <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-patryk-jaki,gsbi,20" title="Patryk Jaki" target="_blank">Patryk Jaki</a> zapowiada, że będą kolejne wezwania dla prezydent stolicy i grzywny za niestawienie się. - Nie sądzę, żeby Hanna Gronkiewicz-Waltz zdecydowała się na stawienie przed komisją, choćby dlatego, że jej kariera polityczna zmierzcha - mówi prof. Chwedoruk. - Trudno już ją sobie wyobrazić w jakiejkolwiek poważnej roli. Ona walczy o swoje dobre imię, a jeśli zostanie oskarżona, to o uniewinnienie, ale nie uniknie odpowiedzialności politycznej. W swoich działaniach nie będzie musiała już przyjmować stricte politycznej perspektywy - dodaje. Z kolei prof. Maliszewski nie wyklucza, że Hanna Gronkiewicz-Waltz może zostać zmuszona przez swoją partię do zmiany linii obrony, jeśli ta przyniesie zbyt duże straty dla całej PO. - Jeśli PO będzie traciła, nie wiadomo czy Grzegorz Schetyna nie będzie zmuszony wymóc bardziej radykalnych rozwiązań, ale jest za wcześnie żeby spekulować - zaznacza ekspert.