W trakcie wczorajszych obrad Sejmu i głosowania nad poprawkami do budżetu marszałek Sejmu Marek Kuchciński wykluczył z obrad posła Platformy Obywatelskiej Michała Szczerbę. W geście protestu opozycja zablokowała sejmową mównicę. Kuchciński przeniósł obrady do Sali Kolumnowej, gdzie posłowie uchwalili budżet i ustawę dezubekizacyjną. Opozycja zarzuca PiS, że w czasie głosowań nie było kworum Od wczorajszego wieczora w Warszawie i wielu innych miastach trwają protesty przeciwko działaniu partii rządzącej. - Bardzo źle się stało. Polska demokracja i obraz Polski na arenie międzynarodowej bardzo na tym wszystkim stracił - mówi w rozmowie z Interią ekspert. Kto odpowiada za zaistniałą sytuację: PiS czy opozycja? - Obie strony są winne. To, co widzieliśmy wczoraj w Sejmie to była klasyczna spirala - uważa prof. Dudek. - Na samym początku, moim zdaniem, mieliśmy błąd PiS-u polegający na tym, że skoro od roku jakaś partia jest przesadnie oskarżana o zamach na demokrację, to nie powinna swoim krytykom dostarczać pretekstu, zajmując się sprawą obecności mediów w Sejmie, nawet jeżeli nie wszystko tam dobrze wygląda, to nie było to aż tak dramatyczne, żeby to wymagało zmian natychmiastowych - mówi. Zdaniem eksperta, "należało przełknąć to, że dziennikarze filmują polityków na korytarzach i robią różne inne rzeczy, bo od tego by się świat nie zawalił". - Nie należało stwarzać pretekstu i atmosfery do tego, co zrobił poseł Szczerba, co z kolei wywołało, moim zdaniem, zbyt daleko idącą reakcję marszałka Kuchcińskiego - analizuje. W ocenie prof. Dudka, wystąpienie na mównicy sejmowej posła Szczerby z kartką z napisem "Wolne media w Sejmie", i zwrócenie się do marszałka Kuchcińskiego słowami "Panie marszałku kochany", nie było wystarczającym powodem do wykluczenia go z obrad. - Wywołało to ewidentnie przesadną reakcję opozycji w postaci zablokowania mównicy, a to z kolei wywołało nadmierną reakcję ze strony PiS-u - uważa ekspert. Według prof. Dudka, marszałek Kuchciński mógł ogłosić przerwę w obradach np. na 48 godzin "a nie organizować obrady alternatywne z wyłącznie pisowską większością". Obie strony konfliktu zapowiadają, że nie ustąpią. Zdaniem eksperta, kryzys można rozwiązać na dwa sposoby. To, na który zdecyduje się PiS, zależy od prezesa Kaczyńskiego - podkreśla. - Albo PiS zdecyduje się na jakąś formę mediacji i próbę osiągnięcia kompromisu z opozycją, co oczywiście będzie trudne, bo opozycja złapała wiatr w żagle i będzie teraz próbowała podkręcać nastroje - mówi ekspert. - Albo też PiS będzie musiał stawić czoła sytuacji, w której każda próba wznowienia obrad przez Sejm będzie się kończyła tak, jak to widzieliśmy wczoraj. Opozycja już to zapowiedziała. Wtedy PiS będzie musiał podjąć decyzję, czyli w praktyce będzie obradował we własnym gronie, narażając się nie tylko na krytykę, ale właściwie na skandal międzynarodowy - mówi prof. Dudek. Grzegorz Schetyna zapowiedział, że posłowie PO pozostaną na sali plenarnej do wtorku. Domagają się zwołania wtedy ponownego posiedzenia Sejmu. - Nie wykluczam, że którejś nocy straż marszałkowska ich wyniesie, bo ile ich tam będzie, dziesięciu? Już kiedyś Gabriela Janowskiego wynosili. Co więcej nie zobaczymy tego, bo kamery zostały wyłączone, wiec potem będą oskarżenia. Pewnie posłowie będą to filmować - nie wyklucza ekspert. Zaznacza jednak, że taka sytuacja będzie katastrofą z punktu widzenia wizerunkowego i z punktu widzenia standardów demokratycznych. - Zakładam jednak, że PiS zdecyduje się na jakieś negocjacje, a jeżeli nie, to będziemy mieli eskalację - stwierdza politolog z UKSW. Prof. Dudek nakreśla skrajny scenariusz, gdyby zdecydowano się dalej pójść w eskalację konfliktu. - Zaczynają się obrady Sejmu, następuje blokada, marszałek Kuchciński ostrzega wszystkich posłów, że jak będą blokować mównicę to wykluczy ich z obrad. Oczywiście posłowie opozycji tego nie słuchają, cała opozycyjna część Sejmu staje przy mównicy, straż marszałkowska wykonując polecenie marszałka usuwa ich z sali. Marszałek Kuchciński stwierdza, że po wykluczeniu 150 czy 170 posłów opozycji dalej jest kworum i w związku z tym proponuje uzupełnienie porządku obrad o uchwalenie nowej konstytucji, i można uchwalić nową konstytucję, której projekt, o dziwo, okaże się, że już od dawna był przygotowywany. Oczywiście nie twierdzę, że tak będzie, ale wtedy już można bardzo różne rzeczy zrobić - tak zdaniem eksperta mogą potoczyć się wydarzenia w najgorszym wariancie. Prof. Dudek zwraca też uwagę na spokojny przebieg demonstracji, które od wczoraj odbywają się w Warszawie i innych miastach. - To jest najbardziej pozytywna strona tego, że cały spór, coraz ostrzejszy, odbywa się ciągle na poziomie sporu słownego, a nie przybiera formy rękoczynów. Nie dużo tam oczywiście brakowało, posła Suskiego przewrócono, ale to nie o to chodzi. Mówię o zamieszkach z prawdziwego zdarzenia gdzie tysiące ludzi walczą ze sobą na ulicach. Na razie mam wrażenie, że ten scenariusz nam nie grozi. Mam wrażenie, że Polacy ciągle, mimo to, że są podzieleni, to reagują spokojnie na to, co robią politycy - mówi nasz rozmówca. Ekspert ma nadzieję, że taki stan uda się utrzymać jak najdłużej. - Ostatnia rzecz jaka byłaby nam potrzebna to walki uliczne między zwolennikami i przeciwnikami PiS-u. Oczywiście nie da się wykluczać, że tak może być, zwłaszcza jeśli ten scenariusz, który wcześniej nakreśliłem, z uchwalaniem nowej konstytucji się materializował, to wtedy właściwie jest rozpad państwa. Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie - podkreśla.