Kontynuacja kursu poprzedników Zdaniem prof. Romana Kuźniara w expose szefa MSZ pojawiło się wiele elementów kontynuacji odnoszących się do sposobów prowadzenia polityki zagranicznej przez poprzednie ekipy - Chociaż minister nie przyznaje się do tego, że kontynuuje politykę zagraniczną III RP i swoich poprzedników - zauważa ekspert. Element kontynuacji profesor dostrzega między innymi w odniesieniu do NATO. - To jest wierna kontynuacja linii Bronisława Komorowskiego, i to jest w porządku - podkreśla. Kontynuację można dostrzec także w polityce wobec Wschodu, w tym w stosunku Rosji. - To gotowość do rzeczowych stosunków dyplomatycznych. PiS i minister Waszczykowski byli bardzo krytyczni wobec wschodniej polityki zagranicznej i prób podejmowanych przez poprzedników w kierunku wschodnim. A teraz wchodzą dokładnie w ich buty. Nie ma tutaj właściwie niczego nowego. To jest zadziwiające. Wtedy byli krytyczni, a dzisiaj dobrze widzą, że nie ma wielkiego pola manewru poza kontynuowaniem tego, co próbowali poprzednicy - zauważa prof. Kuźniar. Wrażenie braku wiarygodności Sejmowe expose szefa MSZ, w ocenie prof. Romana Kuźniara, w kilku miejscach sprawiało wrażenie braku wiarygodności. - Jest rozdźwięk między tym co w Polsce, a tym co się mówi na zewnątrz - zauważa. - Zaraz na początku, minister stwierdził, że w polskiej polityce obowiązuje prymat prawa międzynarodowego i opieramy się na zachodniej wspólnocie wartości, a jednocześnie wewnątrz, w kraju łamie się konstytucję, odchodzi się od wartości zachodnich, na których oparta jest wspólnota Zachodu. Chodzi o wartości związane z demokratycznym państwem prawa. Także w podejściu do tych, a jest to większość Polaków, którzy nie popierają tych rządów, a wobec których używany jest język pogardy i nienawiści. W krajach zachodnich tak się nie robi, opozycja to nie "gorszy sort" własnych obywateli. Słowa ministra nie brzmiały tu prawdziwie. Świat doskonale wie, co się w Polsce dzieje wbrew temu co opowiada rząd, bo tego zwyczajnie nie da się ukryć. Nie musimy stąd o tym mówić, oni mają własną zdolność obserwacji, są zaniepokojeni. Ten fragment expose brzmiał niewiarygodnie, powiedziałbym, że fałszywie - komentuje ekspert. Anachroniczne podejście Profesor wskazuje także na anachronizm w wystąpieniu ministra Waszczykowskiego. - Chodzi o postrzeganie sytuacji według przeszłych stereotypów, które są dzisiaj nieaktualne - uważa ekspert. Prof. Kuźniar zarzuca szefowi MSZ anachroniczne podejście do prowadzenia polityki zagranicznej w oparciu o silny fundament regionalny. - Takiego fundamentu nie ma. Region nie stwarza dobrego oparcia. To jest konstelacja państw małych, słabszych i często mocno się ze sobą różniących - to żaden fundament. Oczywiście, obecność w Europie Środkowej jest ważna i należy utrzymywać i rozwijać stosunki w regionie, z sąsiadami, ale to nie jest twardy fundament przy naszej geopolityce - wyjaśnia prof. Kuźniar. Zdaniem eksperta, geopolityka nakazuje Polsce szukać oparcia w partnerach zachodnich i Unii Europejskiej. Również w sposobie mówienia o wywołanej tutaj Unii Europejskiej profesor zauważa anachronizm. Jego zdaniem Witold Waszczykowski zaprezentował wizję UE z przełomu lat 50. i 60. ubiegłego wieku, a więc jako EWG a nie UE. - Minister postrzega UE tylko jako wspólny rynek sprzed kilkudziesięciu lat. Ale wspólny rynek to jest tylko jeden z członów UE i to ten pierwotny. My jesteśmy już o wiele dalej - uważa ekspert. - Tutaj niczego się nie dowiedzieliśmy, poza tym, że będzie kontestowanie obecnego kierunku integracji np. rozwoju unii politycznej, która byłaby niesłychanie ważna dla Polski. Dawałaby większe oparcie jeżeli chodzi o jej pozycję, bezpieczeństwo, załatwianie spraw energetycznych. Nie ma unii energetycznej bez unii politycznej. To oczywiste, tego wspólny rynek nie załatwi - stwierdza nasz rozmówca. Język z innej bajki Prof. Kuźniar zwraca również uwagę na stwierdzenie sprzeciwu wobec "ingerencji" UE w wewnętrzne sprawy państw członkowskich. - Nie ma czegoś takiego w UE jak ingerencja w wewnętrzne sprawy, dlatego, że wytworzone przez UE normy i instrumenty pozwalają na wgląd w to, co dzieje się wewnątrz państw członkowskich, zwłaszcza jeśli dzieje wbrew wspólnym standardom. Myślę, że to bardziej ideologiczne niż brak wiedzy, bo ministrowi Waszczykowskiemu nie brakuje wiedzy. UE jako wspólnota opiera się na tym, że wszyscy interesują się tym, co dzieje się wewnątrz poszczególnych państw. Termin ingerencja to jest termin z innego obszaru, to jest termin ze szczebla ONZ. Zresztą, kto się posługuje terminem suwerenności i nieingerencji jak tarczą? Dyktatorzy, autokraci, kraje Afryki, Rosja, Chiny. Dlaczego? Bo chcą ukryć swoje praktyki wewnętrzne. A więc to jest język zupełnie z innej bajki i epoki - ocenia prof. Kuźniar. Błędne ustawienie priorytetów geopolitycznych Analizując wystąpienie ministra Waszczykowskiego, ekspert wskazuje na błędne ustawienie priorytetów geopolitycznych. - Jeżeli mówi się o Wielkiej Brytanii jako najważniejszym partnerze zachodnioeuropejskim, to to jest grube nieporozumienie. Wielka Brytania nie ma poważnych interesów w Europie Środkowej. Dla Wielkiej Brytanii i jej strategii politycznej Polska to jest niemal egzotyka. Brytyjczycy nie będą się angażować w sprawy, które są dla nas ważne - zaznacza profesor. -- Polska musi poszukiwać sojuszników na kontynencie. A w expose Niemcy i Francja zostały bardzo słabo zaznaczone - dodaje. Prof. Kuźniar zauważa też, że z ust szefa MSZ więcej krytycznych słów padło pod adresem UE niż pod adresem Rosji. - To jest symptomatyczne - ocenia ekspert. Niezrozumienie sensu podmiotowości Pod koniec wystąpienia minister Waszczykowski stwierdził, że "Polska polityka odzyskuje podmiotowość, której brakowało przez kilka ostatnich lat". - Ta wypowiedź jest kompletnie niezrozumiała. Bo oznacza niezrozumienie sensu podmiotowości w stosunkach międzynarodowych. Wizja podmiotowości, którą oferuje ten rząd to jest wizja osamotnionej i nieskutecznej Polski. Współcześnie podmiotowość realizuje się w silnych związkach z ważnymi partnerami dwustronnymi i wspólnotami państw - wyjaśnia prof. Kuźniar. Minister deklarował również prowadzenie "polityki asertywnej". - Ona skierowana jest przede wszystkim wobec Zachodu. W ten sposób tracimy szansę wpływu i bycia skutecznym w polityce zagranicznej. Taka "asertywna" podmiotowość pozbawiona skuteczności to recepta na II RP. To jest również dosyć anachroniczne, niedzisiejsze - kwituje nasz rozmówca. Podtrzymanie wątpliwości Jak wystąpienie polskiego ministra zostanie odebrana przez naszych zagranicznych partnerów? - Mimo że starał się pod pewnymi względami uśmierzać obawy partnerów zagranicznych, to tym wystąpieniem raczej podtrzyma ich wątpliwości, jeżeli chodzi o kierunki polityki zagranicznej, ale także jeśli chodzi o rozwój sytuacji wewnętrznej - przewiduje prof. Roman Kuźniar.