Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz 13 stycznia 2019 r. został raniony nożem przez Stefana W. podczas miejskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Samorządowiec w bardzo ciężkim stanie trafił do szpitala, gdzie zmarł następnego dnia. Miał 53 lata. W grudniu ubiegłego roku w związku z zabójstwem samorządowca prokuratura skierowała do Sądu Okręgowego w Gdańsku akt oskarżenia przeciwko Stefanowi W. Rocznica zabójstwa Pawła Adamowicza. "Ta śmierć nie podzieliła Polaków" Bartłomiej Biskup twierdzi, że ta śmierć nie podzieliła społeczeństwa, bo "ono było już podzielone". - Patrząc na badania opinii publicznej z tamtego czasu wydaje się, że jako Polacy mieliśmy jednoznaczny stosunek do tego zdarzenia - towarzyszyły nam uczucia smutku, żalu, empatia, a z drugiej też jednoznaczne potępialiśmy to zabójstwo. Nie było różnic w tej kwestii, jeśli chodzi o elektoraty poszczególnych partii politycznych. Zdaniem politologa brak podziału może wynikać z tego, że w tragedii próżno doszukiwać się motywów politycznych. - Zabójca nie był fanatykiem danej partii. Chodziło o mowę nienawiści. Widziałem na ten temat badania wykonywane po śmierci prezydenta Gdańska. Ludzie spotykają się z hejtem i jest to dla nich problemem (90 proc.), najmniejszym zaś dla tych, którzy interesują się polityką (70 proc.) - tak wynika z badań IBRIS-u. Tak, jakby ci interesujący się polityką mieli większe przyzwolenie na hejt. Dostrzegało go troszkę mniej wyborców prawicy, ale różnica w porównaniu z elektoratem centrowo-lewicowym była niewielka, kilka punktów procentowych. Prof. Chwedoruk: Każdy tę rocznicę przeżyje inaczej Podobnie sądzi profesor Rafał Chwedoruk. - Śmierć Pawła Adamowicza czy katastrofa smoleńska, tak naprawdę, niewiele zmieniły w społeczeństwie. Dodały tylko dużą porcję emocji do narracji politycznych. Wszystko dzieli nas dziś i łączy krótkoterminowo. Tak wygląda współczesna kultura. W stopniu niespotykanym bombardują nas informacje. Jesteśmy też posegmentowani, w bańkach informacyjnych. Różne grupy żyją w różnych bańkach. Politolog zauważa, że rocznicę śmierci prezydenta Gdańska każdy będzie przeżywać inaczej. - W zależności, z którym obozem politycznym się utożsamiamy i, w jakiej bańce informacyjnej jesteśmy. W kręgach bliższym liberalnemu podejściu będzie to na pewno silniej waloryzowane, bardziej nacechowane emocjami, zwłaszcza jeśli spojrzeć na kontekst lokalny. Tam - ze względu na dramatyzm wydarzenia - to epizod mocniej pamiętany. Na pytanie, czy jako Polacy możemy z tej sytuacji wyciągnąć jakiekolwiek wnioski, odpowiada: nie, bo jako społeczeństwo nie potrafimy ich wyciągać w ogóle. Coś strukturalnie jest nie tak we współczesnym świecie. - Trudno w dzisiejszej rzeczywistości wyciągać wnioski, przy tej liczbie bodźców, sytuacji i treści, z którymi się zapoznajemy. Mamy różne poszlaki, że przestrzeń internetowa jest manipulowana. Wiele osób wykorzystuje ją do uwolnienia swojej frustracji. Cenzury różnych stron mają charakter wybiórczy, związany często z polityką. W efekcie przyjmujemy pojęcie hejtu jako coś normalnego. Ale warto zastanowić się, czy hejt ten nie jest dużo węższy niż nam się wydaje. Chwedoruk uważa, że jednym z podstawowych narzędzi mowy nienawiści dziś w polityce jest dehumanizacja polemisty. - Zastępowanie krytyki czyjegoś programu nagonką na lidera czy wybranego polityka. Zwróćmy uwagę, często polemiści nie mówią: Jarosław Kaczyński czy Donald Tusk tylko Kaczyński czy Tusk. Następnym krokiem jest przypisywanie komuś odpowiedzialności właściwie za wszystko, a kolejnym stawianie go poza nawiasem - jesteśmy my, społeczeństwo i jest on. Psycholog: Reagujmy na hejt O kwestię mowy nienawiści zapytaliśmy też psycholog i psychoterapeutkę Zuzannę Butryn. - W przypadku Pawła Adamowicza mieliśmy do czynienia z ogromną tragedią. Bez wątpienia padł on ofiarą hejtu. Warto, nawet oddolnie, zmniejszać jego obecność w naszej przestrzeni. Jak? Reagować. Można choćby pod obraźliwym komentarzem napisać, że to właśnie hejt. Jeśli robi to ktoś w naszym otoczeniu, powiedzieć, że nie życzymy sobie takiego zachowania. Małe interwencje nie wpłyną oczywiście na każdego, ale część osób może zawstydzić się i następnym razem powstrzymać.