Pytany przez korespondentkę Interii <a href="https://wydarzenia.interia.pl/autor/agnieszka-was-turecka" target="_blank">Agnieszkę Waś-Turecką</a> o decyzję rosyjskiego Gazpromu, który 1 marca odmówił dostaw gazu na Ukrainę, Janusz Lewandowski zauważył, że "Gazprom od dawna jest narzędziem politycznym Kremla i tak należy traktować głównego dostawcę gazu do Europy". "Dlatego trzeba łagodnie się z tym obchodzić i budować takie regulacje, które albo uniemożliwiają monopolizowanie tych dostaw albo ich wykorzystywanie jako broni politycznej" - dodał. Priorytetem unia energetyczna Europoseł PO powiedział, że ma nadzieję - choć niewielką - że obecna sytuacja wpłynie na zmianę podejścia niemieckiego rządu do kwestii budowy gazociągu Nord Stream II (Niemcy opowiadają się za budową, twierdząc, że jest to projekt czysto gospodarczy - przyp. red.). "To jedyna w tej chwili linia podziału między nami, a częścią delegacji niemieckiej" - mówił. "Generalnie zależy nam, żeby powstało coś co jest polskim projektem, czyli unia energetyczna, bo ona daje bezpieczeństwo wszystkim. Nawet jeśli Nord Stream II powstanie, to jeżeli wybudujemy do końca unię energetyczną z jej bezpiecznikami, to Polska, kraje bałtyckie, wszyscy będziemy bezpieczni" - podkreślił Lewandowski. "Unia energetyczna to bardzo dobry polski pomysł, który stał się pomysłem Unii Europejskiej. Nord Stream II nie wpisuje się w jego wartości" - dodał. "Polski nikt nie jest w stanie zaszantażować" Europoseł PO mówił też o pracach nad nowelizacją dyrektywy gazowej, która pozwoliłaby objąć morski odcinek Nord Stream II tzw. trzecim pakietem energetycznym (który mówi m.in. o tym, że sprzedawcą gazu i operatorem gazociągu nie może być ten sam podmiot - przyp. red.). Urzędnicy mają nadzieję, że wówczas Gazprom sam zrezygnuje z budowy, ponieważ nie będzie mu się ona opłacać. Janusz Lewandowski wskazał, że "Polski nikt nie jest w stanie zaszantażować" w kwestii dostępu do gazu. Dodał jednak, że chociażby Słowacja czy kraje bałtyckie mają się czego obawiać. "Unia jest nieprzygotowana na takie sytuacje" Europoseł był także pytany przez Agnieszkę Waś-Turecką o "białą księgę" w sprawie reformy sądownictwa, którą premier Mateusz Morawiecki przedstawił na unijnym spotkaniu z szefem KE Jean-Claudem Junckerem. "Tego, co jest rzeczywistością w Polsce, nie przypudruje się przez uśmiechy i eleganckie garnitury. Wiedza w Brukseli o tym, jak wygląda polskie sądownictwo w epoce Ziobry jest pełna. Ale ludzie w Brukseli wiedzą, że przyjemniej jest rozmawiać z kimś, kto się uśmiecha, a nie obraża. Obrażanie było domeną ministra Waszczykowskiego. Atmosfera jest aktualnie lepsza" - ocenił. Zapytany, czy "lepsza atmosfera" doprowadzi do przełomu, powiedział, że "przełom musiałby być w tym, co się dzieje w Polsce". "Unia jest nieprzygotowana na takie sytuacje. Nikt się nie spodziewał, że kraj, który spełnił kryteria członkostwa, zamiast pogłębiać te zasady, będzie je łamał. Chodzi o Polskę i Węgry. UE zmaga się z nową sytuacją. Dla mojej delegacji w PE to też nowość - jak się w takiej sytuacji zachować. Polska otwiera czarny rozdział w dziejach Europy, jako pierwszy kraj, na którym zostanie wypróbowany artykuł 7" - ocenił europoseł PO. "Czego boi się rząd PiS?" Lewandowski odniósł się także do pomysłu powiązania dopłat unijnych z rządami prawa. "Jest wyraźna wola polityczna. Są dwa pomysły. Jeden to uzależnienie dopłat od praworządności, drugi od kwestii migracji" - doprecyzował. Polityk powiedział, że uzależnienie wypłat z budżetu od przyjmowania uchodźców od razu uderza w Polskę, "ponieważ jesteśmy jedynym krajem, który mówi kategoryczne nie". Europoseł PO zaznaczył, że cały czas toczy się w UE dyskusja o tym, jakie kryteria rządów prawa wybrać, oraz w jaki sposób karać rządy, a nie społeczeństwa. "Szkoda, że głównym inspiratorem tych dociekań jest Polska - kraj uważany kiedyś za przykład sukcesu" - zaznaczył. "Będzie podejmowana próba uzależnienia funduszy od praworządności. Ale skoro rząd uważa, że w Polsce jest przestrzegana praworządność, to czego PiS się boi?" - pytał.