Spróbowałem, w sposób całkowicie zdystansowany, spojrzeć co ryzykuje lub zyskuje kredytobiorca, jeśli chciałby zawrzeć z bankiem ugodę opartą o propozycję Przewodniczącego KNF - przy czym robię to wyłącznie z perspektywy kredytobiorców, zachowując własne odmienne zdanie co do ważności lub nie kredytów "frankowych": - niepewny wynik sprawy Cokolwiek obecnie mówi się w mediach, tak naprawdę nic nie jest jeszcze przesądzone w sporach dotyczących kredytów "frankowych". W swoich orzeczeniach Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nie wypowiedział się za automatyczną całkowitą nieważnością umów kredytowych (zawierających sporne klauzule walutowe), a zarówno w Sądzie Najwyższym, jak i w TSUE, czekają na rozpoznanie pytania prawne, które mogą ochronić umowy kredytowe przed taką całkowitą nieważnością. Do tego, w jednym z ostatnich wyroków (sprawa C‑932/19 OTP) TSUE wyraził wręcz opinię sugerującą, że kurs średni walut banku centralnego jest wystarczającą "karą" dla węgierskiego banku za stosowanie niedozwolonych klauzul walutowych. Tymczasem, podejmując negocjacje z bankiem, kredytobiorca zna propozycję banku - a w przypadku ugody rezultat jest pewny. W konsekwencji, przez następne lata nie będzie musiał martwić się, w jakim kierunku rozwinie się sytuacja, i może skupić swoją aktywność na inny celach. Trudno obecnie przyjąć, że sądy ostatecznie przyjmą systemowe założenie (jakie pewnie kusi niektórych "kredytobiorców frankowych"), że być może nawet (jak chcą niektórzy spośród nich) otrzymają od banku zwrot wszystkich zapłaconych rat kredytu, bez konieczności zwracania kwoty kredytu wypłaconej przez bank i jednocześnie zatrzymają zakupione na kredyt mieszkanie, którego wartość od dnia zawarcia umowy kredytu mogła wzrosnąć nawet kilkakrotne. Przy czym takiego "prezentu od losu" mieliby nie dostać kredytobiorcy, którzy zaciągnęli kredyt w złotówkach. - potencjalne nieprzyjemne niespodzianki w zakresie rozliczeń w przypadku kontynuacji sporu Skoro do dzisiaj nic nie zostało ostatecznie przesądzone, nie wiadomo jak rozliczyć strony po ewentualnym unieważnieniu kredytu "frankowego". I chociaż większość pozywających kredytobiorców upatruje nadziei w unieważnianiu przez sądy całej umowy kredytowej, to ani TSUE, ani SN, nie wypowiedziały się, jak mają wyglądać rozliczenia stron po unieważnieniu umowy - kto komu, ile i kiedy ma zapłacić w takiej sytuacji. Zatem, w przypadku orzeczenia przez sąd nieważności kredytu (czego obecnie żąda zdecydowana większość pozywających "kredytobiorców frankowych") - nadal pozostanie otwarta kwestia rozliczenia wzajemnych świadczeń stron. W efekcie, jeśli kredytobiorca będzie musiał, tuż po uprawomocnieniu się wyroku stwierdzającego nieważność, zwrócić bankowi kwotę całego kredytu wraz z (oczekiwanym przez bank) wynagrodzeniem za korzystanie z kapitału banku oraz ewentualnymi odsetkami i kosztami, to korzyść ze stwierdzenia nieważności może być iluzoryczna, jeśli w ogóle wystąpi. Tutaj warto przedstawić także wariant, którego "kredytobiorcy frankowi", dążący do unieważnienia umowy kredytu, w ogóle nie biorą pod uwagę. W pytaniu prejudycjalnym Sądu Rejonowego dla Warszawy Woli (sygn. akt I C 1689/18) przywołano orzecznictwo Sądu Najwyższego (m.in. orzeczenie o sygn. akt I CSK 122/16), iż w przypadku jeśli nienależne świadczenie określonej kwoty pieniężnej nastąpiło z wyraźnym przeznaczeniem - wówczas obowiązek wydania dotyczy nabytej nieruchomości, bowiem surogat ten uzyskał wzbogacony zgodnie z wolą obu stron i zgodnie z celem nienależnego świadczenia. Co oznacza, że jest możliwe, aby sądy przyjęły rozwiązanie, , w którym w przypadku stwierdzenia nieważności kredytu kredytobiorca frankowy " powinien przekazać bankowi mieszkanie nabyte z takiego kredytu! Może się zatem okazać, iż "z dużej chmury mały deszcz" i końcowym efektem wieloletniego sporu nie będzie korzyść finansowa kredytobiorcy. Oczywiście, o takie szerokie spojrzenie na sprawę może być trudno w ferworze sporu, ale taki scenariusz jest także teoretycznie możliwy. Natomiast w przypadku mediacji z bankiem, "kredytobiorcy frankowi" wiedzą że w przypadku zawarcia ugody jego sytuacja zostanie zrównana z sytuacją kredytobiorcy złotowego a zmiany kursu walutowego nie będą już dłużej powodem wzrostu wartości kredytu i raty. - czas postępowania Postępowania w sprawach "frankowych", które są obecnie rozpoczynane, będą trwały prawdopodobnie minimum 4-5 lat do ostatecznego zakończenia - jeśli utrzyma się dotychczasowy trend. Tyle czasu pozywający "kredytobiorca frankowy" będzie musiał czekać na odpowiedź sądu, czy jego umowa kredytu okaże się nieważna (pomijając, że być może wtedy nadal nie będzie wiedział, jak rozwiązać kwestię rozliczenia z bankiem). Tymczasem negocjacje z bankiem i zawarcie ewentualnej ugody to proces zwykle kilkutygodniowy a maksymalnie kilkumiesięczny, po zakończeniu którego kredytobiorca może już całkowicie zakończyć uciążliwy proces uczestniczenia w sporze. - zablokowane plany życiowe Toczący się spór spowoduje, iż na co najmniej kilka lat "kredytobiorca frankowy" będzie zablokowany w swoich planach życiowych - wszelkie pomysły na sprzedanie mieszkania, nabytego z kredytu "frankowego", i na przykład zakup domu, trzeba będzie być może odłożyć ad calendas Graecas. - kwestie podatkowe Wbrew temu co twierdzą niektórzy, kwestie podatkowe też nie są przeszkodą dla zawarcia ugody z bankiem -na gruncie Rozporządzenia MF z 27 marca 2020 r. w sprawie zaniechania poboru podatku dochodowego od niektórych dochodów (przychodów) związanych z kredytem hipotecznym udzielonym na cele mieszkaniowe w przypadku ugody z bankiem nie powstaje podatek dochodowy (w sensie technicznym - powstaje przychód podatkowy, ale jest zwolniony od podatku z mocy cyt. Rozporządzenia): w związku z umorzeniem części kredytu hipotecznego, zaciągniętego przed 15 stycznia 2015 r. na zakup lokalu mieszkalnego, ani teżw związku z przewalutowaniem niespłaconej części takiego kredytu. Jakkolwiek na razie cyt. Rozporządzenie obowiązuje do końca 2021 r., to w Ministerstwie Finansów trwają prace nad przedłużeniem jego działania na 2022 r. Swoją drogą to też jest argument, by nie odwlekać za bardzo w czasie ewentualnych negocjacji ugodowych. - koszty Jak każde postępowanie sądowe, także "sprawy frankowe" wiążą się z kosztami. Zazwyczaj "kredytobiorca frankowy" musi zainwestować od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych w: koszty obsługi prawnej, opłatę od pism sądowych (pozwu) oraz zaliczki na opinie biegłych - przy czym musi to ponieść w okresie pierwszych dwóch lat sporu. Dodajmy, że o rezultacie tej "inwestycji" powód dowie się zapewne najwcześniej za kolejne 2-3 lata - zatem nie jest wykluczone, że spór sądowy, który w najlepszym razie może przynieść kredytobiorcy korzyść finansową rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych, w międzyczasie przestanie mieć dla niego większy sens. Dla porządku warto wyjaśnić, że negocjacje ugodowe przed Sądem Polubownym przy KNF są dla klienta bezpłatne, gdyż koszty ponosi bank. Podsumowując zatem - jakkolwiek nie jest moim zadaniem doradzanie kredytobiorcom, to uważam, że wielu z nich powinno głęboko rozważyć, czy ugoda nie jest dla nich jednak korzystniejszym rozwiązaniem. Przemysław Wierzbicki adwokat, wspólnik Kancelarii KKLW Legal Kurzyński Wierzbicki Sp. k. kierujący praktyką sporów sądowych oraz administracyjnych Artykuł jest wyłącznie wyrazem prywatnych poglądów autora