Według organizacji największym problemem jest to, że nadal nie ma norm jakości węgla. Zgodnie z zapowiedziami rządu kwestia ta miała być uregulowana w pierwszym kwartale 2017 roku. - Wskutek opieszałych działań rządu najprawdopodobniej czeka nas kolejny sezon, w którym w polskich domach będzie można palić odpadami węglowymi tj. mułem węglowym czy flotokoncentratem oraz węglem bardzo niskiej jakości, o wysokiej zawartości popiołu, wilgoci czy siarki - mówi Andrzej Guła, lider Polskiego Alarmu Smogowego. Rząd zmarnował kolejny rok W marcu 2018 r. projekt nowelizacji ustawy o systemie kontroli i monitorowania jakości paliw został skierowany przez rząd do prac parlamentarnych. Nie wiadomo jednak, kiedy w Sejmie odbędzie się głosowanie nad tą ustawą. Dopiero po jej wejściu w życie minister energii określi w drodze rozporządzenia dopuszczalne parametry węgla. - Co istotne, przygotowany już przez ME projekt rozporządzenia stoi w sprzeczności z zapowiedziami rządu, gdyż dopuszcza do sprzedaży odpad węglowy - muły i flotokoncentraty. Biorąc pod uwagę, że gospodarstwa domowe dokonują zakupu węgla kilka miesięcy przed sezonem grzewczym, kolejnej zimy nadal będzie spalany odpad węglowy. Rząd zmarnował więc kolejny rok - uważa Andrzej Guła. Miało być taniej, jest drożej Nie udał się także inny pomysł rządu: taryfa antysmogowa, która miała obniżyć ceny energii elektrycznej na ogrzewanie mieszkań o 25 proc. Przygotowana przez Ministerstwo Energii z początkiem stycznia br. taryfa okazała się droższa nawet o 25 proc. od istniejących już od dawna taryf G12 czy G12W. Po protestach Polskiego Alarmu Smogowego taryfa została skorygowana (jeszcze w połowie stycznia) poprzez obniżenie o 50 proc. opłaty za dystrybucję. Jednak według PAS nawet w zmodyfikowanej wersji taryfa nie sprzyja promocji ogrzewania elektrycznego i nie przyczyni się do poprawy jakości powietrza. Polski Alarm Smogowy postuluje poprawę atrakcyjności tej taryfy poprzez zniesienie akcyzy i tzw. opłaty za kolory oraz redukcję stawki VAT z 23 na 8 proc. Normy dla kotłów 1 sierpnia 2017 minister rozwoju wydał rozporządzenie w sprawie wymagań emisyjnych dla kotłów na paliwo stałe. Dzięki temu od 1 lipca tego roku ze sprzedaży miały zniknąć kotły niespełniające standardów emisyjnych (tzw. kopciuchy). Jeszcze do niedawna takich kotłów każdego roku sprzedawano ok. 140 tys. sztuk. Ponieważ takie urządzenia używane są przez 15-20 lat, dopuszczanie ich do obrotu powoduje blokowanie możliwości poprawy jakości powietrza na wiele lat. - Niestety producenci, korzystając z luk w nowym rozporządzeniu, zaczęli wprowadzać do obrotu "kopciuchy" pod inną nazwą, np. jako kotły na biomasę niedrzewną, obchodząc w ten sposób przepisy - mówi Andrzej Guła. Uważa jednak, że jest niewielka poprawa. - Coś się dzieje, ale nie da się stwierdzić na pewno, że nie jest to zasłona dymna lub PR. Najbliższe kilka miesięcy to zweryfikuje - uważa Andrzej Guła. Dodaje, że na wyróżnienie zasługuje to, że rząd po raz pierwszy dostrzegł problem ubóstwa energetycznego. Zaproponowano nowelizację ustawy o termomodernizacji i remontach, która ma umożliwić uruchomienie dotacji do ocieplania domów i montowania ekologicznych źródeł ciepła u ludzi uboższych. Zdaniem PAS jeśli chodzi o całość programu - trzymając się nomenklatury sportowej - wynik zmienił się na 13 do dwóch dla smogu (w listopadowej ocenie było to 14 do jednego). W pełni zrealizowano zaledwie jeden punkt programu (i to nie najważniejszy dla poprawy jakości powietrza w Polsce), a w jednym postępy są zaawansowane (standardy emisyjne dla nowych kotłów). (AM)