Mugabe przeszedł na emeryturę po 37 latach sprawowania władzy. W międzyczasie doprowadził kraj do hiperinflacji, która wyniosła aż 231 000 000 proc. Kraj był targany problemami wewnętrznymi, sklepowe półki świeciły pustkami, szalało bezrobocie. Prezydent w międzyczasie pławił się w luksusie. Teraz Mugabe przeszedł na "zasłużoną" i wymuszoną przez przeciwników emeryturę. Jego poziom życia jednak nie obniży się. Były prezydent dostanie grupę osobistych ochroniarzy i asystentów oraz wyjątkowo atrakcyjny pakiet korzyści.Zdaniem niezależnych komentatorów Mugabe ma zagwarantowaną "emeryturę" w kwocie 10 mln dolarów - podaje "The Telegraph". Były prezydent otrzyma też prywatną rezydencję razem z ogrodnikiem i gosposią. Na dworze prezydenta znajdą się też kierowcy, sekretarki i asystenci. Mugabe będzie mieć prawo do czterech bezpłatnych podróży samolotem w roku, a w kraju będzie poruszać się trzema samochodami. Do dyspozycji prezydenta stoi limuzyna, samochód terenowy i auto dostawcze. Rachunki za benzynę będą pokrywane przez rząd. Robert Mugabe sprawował rządy w kraju od 37 lat, w Afryce określany jest jako "Wielki Stary Człowiek". Na Zachodzie jednak opisywano go jako dyktatora i despotę, który za wszelką cenę próbował zachować władzę.