Kate Black nie dostrzegła nadchodzącego niebezpieczeństwa. U swojego syna nie widziała ani przekrwionych oczu, ani siniaków na szyi, Dylan nie skarżył się też na bóle głowy. Ta samotnie wychowująca syna matka, która ostatnio przeprowadziła się z Massachusetts na Florydę, nie miała problemów z wychowywaniem chłopca - informuje "Metropol". Nie brał narkotyków ani nie pił alkoholu. Jednak było już za późno, gdy dowiedziała się, że jej dziecko odkryło jeszcze groźniejsze hobby: zabawę w duszenie. Swojego syna Kate znalazła w jego pokoju. Miał zaciśnięty pasek wokół szyi. Drugi koniec paska był przywiązany do ramy łóżka. Według informacji dziennika, aby znaleźć się w stanie euforycznego podniecenia, nastolatki używają krawatów i pasków, odcinając dopływ tlenu do mózgu. Szukają taniego "haju", nie chcą umierać. Po śmierci syna Kate Black założyła fundację, w której działa uświadamiając amerykańskim rodzicom niebezpieczeństwa nowej zabawy.