Służby bezpieczeństwa tego kraju obawiają się odwetu za wczorajsze ostrzelanie przez śmigłowce palestyńskich budynków w Hebronie, Jerychu i Gazie. Wcześniej tłum Palestyńczyków zlinczował w Ramallah dwóch izraelskich żołnierzy. Premier Ehud Barak zapowiedział, że ta zbrodnia musi zostać ukarana: - Przewodniczący Arafat pozwolił ostatnio na uwolnienie fali nienawiści. Posunął się nawet dalej i uwolnił z więzień czołowych przywódców terrorystycznych organizacji: Hamas i Islamski Dżihad. Po dwóch tygodniach zamieszek i atakowania Izraelczyków doszło do strasznego linczu na naszych żołnierzach. Żadne państwo nie może sobie pozwolić na tolerowanie takiego przestępstwa, my również nie puścimy tego płazem. Na wieść o nakręcaniu spirali przemocy na Bliskim Wschodzie najbardziej wpływowi politycy świata nasilili mediacje, które mają jak najszybciej wprowadzić tam pokój. Do Izraela powrócił sekretarz generalny ONZ Kofi Annan. Główny orędownik porozumienia izraelsko - palestyńskiego - amerykańskiego prezydent Bill Clinton przeprowadził rozmowy telefoniczne z Ehudem Barakiem, Jaserem Arafatem i przywódcami krajów arabskich. Na konferencji prasowej Clinton powiedział: - Rozumiem cierpienia Palestyńczyków z powodu ofiar w ludziach, które ponieśli. Ale z drugiej strony nie ma żadnego usprawiedliwienia dla takiego zachowania tłumu. Wzywam obie strony do natychmiastowego przerwania ognia i jak najszybszego potępienia aktów przemocy. Wysiłki Clintona już przyniosły pierwszy efekt. Prezydent Egiptu Hosni Mubarak zgodził się, by w jego kraju zorganizować czterostronny szczyt: Arafat - Barak - Clinton - Mubarak. Najpierw jednak musi zostać spełniony podstawowy warunek - walki na Zachodnim Brzegu Jordanu i w Strefie Gazy muszą zostać przerwane.