Strona polska chce aby na głównym obelisku cmentarza umieszczony był napis: "Nieznanym polskim żołnierzom poległym za niepodległą Polskę". Strona ukraińska chce natomiast, aby usunięte zostało słowo "niepodległą". Kilka tygodni temu Rada Lwowa, łamiąc protokół, który został podpisany przez rządy Polski i Ukrainy, nie zgodziła się na rekonstrukcję cmentarza w kształcie przedwojennym. W związku z tym otwarcie cmentarza zaplanowane przez Ukraińców na początek października, na pewno się znacznie opóźni. Możliwości rozwiązania konfliktu przedstawił dziś w Warszawie ambasador Ukrainy w Polsce Dmytr Pawłyczko. - Możliwości jest kilka. Czekaliśmy 80 lat, poczekamy jeszcze parę. Wszystko będzie załatwione - mówi. Jeden ze scenariuszy zaproponował prezydent Lwowa. Jego zdaniem, jeśli w miejscowości Pykuły czy na grobach żołnierzy UPA umieszczone zostaną napisy upamiętniające poległych, będzie możliwa zgoda Rady Lwowa na warunki stawiane przez stronę polską. Jest też inna możliwość. Wspomniał o niej właśnie ambasador Dmytr Pawłyczko: "Minister Ukrainy bierze pod swoją opiekę i wywodzi spod jurysdykcji Lwowa tę część cmentarza i oświadcza, że jest to muzeum ważne dla Ukrainy i dla Polski". Taka możliwość wywołałaby jednak antypolskie reakcje części ukraińskich samorządowców. Ambasador jest jednak dobrej myśli i uważa, że jeśli nie ta Rada Lwowa i nie ten rząd Polski, to następne ten problem rozwiążą. Jednak jakie są szanse, że Cmentarz Lwowski będzie otwarty jeszcze w tym roku, nie wiadomo.