Do wypadku doszło w Górnej Frankonii na wysokości miejscowości Münchberg, w kierunku na południe. Krótko po godz. 7.00 autobus najechał z nieznanych przyczyn na samochód ciężarowy. Autokar, w którym znajdowało się dwóch kierowców i 46 pasażerów, całkowicie się spalił. "Patrząc realistycznie uważamy, że mogą być także ofiary śmiertelne" - mówił zapobiegawczo rzecznik policji Juergen Stadler. Informował, że "istnieje ciągle jeszcze iskierka nadziei, że któryś z pasażerów mógł w szoku uciec z płonącego pojazdu i błąka się po lesie", jednak "z każdą minutą szanse (na odnalezienie żywych - red.) maleją". Aktualnie policja informuje, że 18 osób, które wcześniej uznawano za zaginione, to najprawdopodobniej ofiary śmiertelne tego tragicznego zdarzenia. Jednak ostatecznej liczby ofiar śmiertelnych wciąż nie potwierdzono. Wydobyciem i identyfikacją ofiar zajmą się specjaliści w dziedzinie medycyny sądowej, których wezwano na miejsce wypadku. Na miejsce tragedii udali się minister transportu Niemiec Alexander Dobrindt i szef MSW Bawarii Joachim Herrmann. Prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier wyraził współczucie rodzinom zabitych oraz rannym, którym życzył jak najszybszego powrotu do zdrowia. Wyrazy współczucia przekazała też kanclerz <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-angela-merkel,gsbi,1019" title="Angela Merkel" target="_blank">Angela Merkel</a>, dziękując zarazem służbom ratowniczy. Zamknięto autostradę Jak podała telewizja N24, w autokarze znajdowała się grupa emerytów. Policja nie potwierdziła tej informacji. Autostrada w miejscu wypadku została zamknięta w obu kierunkach. Na miejscu są służby ratownicze. Wielu poszkodowanych przetransportowano śmigłowcami do okolicznych szpitali. Konsulat Generalny RP w Monachium oświadczył na Twitterze, że polscy obywatele nie zostali poszkodowani w wypadku.