Ponad 20 lat temu, 27 czerwca 1980 roku samolot włoskich linii lotniczych Al Italia wpadł do Morza Tyrreńskiego, nieopodal wyspy Ustica. Zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - 81 osób. Przez długie lata podejrzewano, że powodem tragedii była bomba znajdująca się na pokładzie maszyny. Zdaniem niezależnych ekspertów, którzy przez 20 lat starali się rozwiązać zagadkę tamtej tragedii, jest mało prawdopodobne, by przyczyną katastrofy był wybuch bomby na pokładzie samolotu. Największe wątpliwości budzi fakt, że dowództwo włoskiej obrony przeciwlotniczej natychmiast zniszczyło wszystkie zapisy radarów, które feralnego wieczoru monitorowały przestrzeń powietrzną w miejscu, gdzie doszło do wypadku. Podejrzane jest również to, że akcję ratunkową przeprowadziła włoska marynarka wojenna, która przez kilka dni nie zgadzała się, aby uczestniczyły w niej jakiekolwiek cywilne jednostki. Czy to może oznaczać, że Włosi sami zestrzelili własny pasażerski samolot? Prawdopodobnie jednak nie. Włoscy generałowie oskarżeni są tylko o zacieranie śladów po mini-wojnie, jaka - zdaniem śledczych - tamtej nocy rozegrała się nad Morzem Tyrreńskim. Zdaniem wielu ekspertów, włoski samolot został przypadkowo zestrzelony przez francuskie lub amerykańskie lotnictwo, które ścigało libijskie myśliwce. Kilka dni po katastrofie znaleziono w górach na południu Włoch rozbity libijski wojskowy samolot. Posłuchaj relacji korespondenta <a href="http://www.rmf.fm" target="_blank">radia</a> RMF z Rzymu, Tomasza Surdela: