Chodzi o obowiązkowy system rozdziału uchodźców w ramach którego poprzedni rząd zgodził się we wrześniu na przyjęcie 5082 uchodźców ( przeciwko były Czechy, Węgry, Słowacja i Rumunia). - Polska wyraziła gotowość przyjęcia uchodźców w ramach relokacji - potwierdził rozmówca dziennikarki w Komisji Europejskiej. Wcześniej, sporo było spekulacji na temat ewentualnej zmiany stanowiska Polski w tej sprawie. Powodem była głośna wypowiedź ministra ds. europejskich Konrada Szymańskiego, który po zamachach w Paryżu powiedział, że "w obliczu tragicznych wydarzeń w Paryżu Polska nie widzi politycznych możliwości wykonania decyzji o relokacji uchodźców". Jak ustaliła dziennikarka RMF FM rozmowy między innymi z Komisją Europejską, ale także z Grecją i Włochami w sprawie relokacji są już na zaawansowanym etapie. Rząd stawia warunki Rząd PiS postawił warunki, które zostały już zaakceptowane. M.in. chodzi o to, żeby Polska znała tożsamość uchodźców. Zostaną oni również sprawdzeni przez polskie służby. Decyzja o przybyciu do naszego kraju ma być dobrowolna. Polska będzie przyjmować osoby znajdujące się w potrzebie np. wdowy z dziećmi. W miarę możliwości uchodźcy powinni pochodzić z krajów bliskich nam kulturowo. Cały proces relokacji ma trwać dwa lata. Pierwsi uchodźcy mają trafić do Polski w grupach maksymalnie po 150 osób. Komisja Europejska - która koordynuje relokację - jest zadowolona z decyzji polskiego rządu. Ile osób z przypisanej nam liczby uchodźców trafi do Polski tego na razie nie wiadomo. Cały proces szwankuje i od września 2015 roku ze 120 tys. osób - relokowano mniej niż 200. Przede wszystkim dlatego, że uchodźcy chcą się dostać głownie do Niemiec. Jak ustaliliśmy w ramach przesiedleń w pierwszej kolejności trafią do Polski uchodźcy z Libanu. Będą to chrześcijanie. (ug) Katarzyna Szymańska-Borginon