"Prokuratura gwarantuje przeprowadzenie śledztwa w celu natychmiastowego wyjaśnienia tych bolesnych zajść, które pozostawiły kilkadziesiąt wenezuelskich rodzin w żałobie" - oświadczył na Twitterze prokurator Tarek William Saab. Rodziny zatrzymanych, którzy czekali na wieści na zewnątrz aresztu, zostały rozpędzone gazem łzawiącym; władze poinformowały ich na temat tego, co się stało, dopiero późnym wieczorem w środę czasu lokalnego. Przedstawiciel miejscowych władz Jesus Santander oświadczył, że stan Carabobo, którego Valencia jest stolicą, jest w żałobie po incydencie. "Lekarze medycyny sądowej określają dokładną liczbę ofiar śmiertelnych" - powiedział Santander. Dodał, że policjant, który został ranny w nogę, jest w stabilnym stanie, a strażacy ugasili pożar. Organizacja pozarządowa Window to Freedom, która monitoruje warunki w wenezuelskich więzieniach, podała, że wstępne informacje wskazywały, że zamieszki zaczęły się, gdy uzbrojony więzień postrzelił funkcjonariusza w nogę. Krótko po tym wybuchł pożar, który szybko się rozprzestrzenił; zajęły się m.in. materace w celach - pisze agencja Associated Press. Ekipy ratunkowe najwyraźniej musiały przebić się przez ścianę, aby uwolnić część więźniów. Wenezuelskie więzienia są notorycznie przepełnione; osadzeni posiadają broń, w tym karabiny maszynowe i granaty, a także narkotyki, najczęściej zdobywane za pośrednictwem skorumpowanych strażników. Zamieszki, w których giną dziesiątki ludzi, również nie należą w tym kraju do rzadkości - zwraca uwagę agencja Reutera. "Są ludzie, którzy siedzą w tych lochach (...), a władze nawet nie wiedzą, że oni istnieją, ponieważ nie mają odwagi tam wejść" - wskazał lokalny działacz na rzecz praw więźniów Humberto Prado.