Wojsko podało, że aresztowano siedem osób. W niedzielę wczesnym rankiem w internecie pojawił się film wideo ukazujący grupę umundurowanych mężczyzn z bronią, którzy zajęli bazę wojskową Paramacay w Valencii, usytuowaną o 170 km na zachód od stolicy, Caracas. Ich rzecznik w randze kapitana ogłosił w bazie, że rozpoczynają powstanie przeciwko lewicowemu prezydentowi Nicolasowi Maduro. Rzecznik przedstawił się jako "były kapitan Gwardii Narodowej Juan Carlos Caguaripano" i oświadczył, że wojskowi ci powstali przeciwko "morderczej tyranii Nicolasa Maduro", ale ich wystąpienie nie jest "zamachem stanu", lecz "akcją obywateli i wojska w celu przywrócenia w Wenezueli ładu konstytucyjnego". "Domagamy się natychmiastowego powołania rządu tymczasowego" - dodał kapitan. Jednocześnie zadeklarował "lojalność i wierność" wobec zmarginalizowanego przez rząd Zgromadzenia Narodowego (parlamentu), w którym zdecydowaną przewagą ma opozycja. Diosdado Cabello bliski współpracownik prezydenta Maduro, członek Narodowego Zgromadzenia Konstytucyjnego, wybranego w ubiegłą niedzielę z zadaniem totalnej przebudowy instytucji ustawodawczych i sądowych kraju, oświadczył kilka godzin później, że "rebelia została stłumiona", a "kilku uczestników zamachu na Narodowe Boliwariańskie Siły Zbrojne (FANB) zatrzymano". Określił ich jako "cywilnych uzbrojonych terrorystów przebranych w mundury". "FANB kontrolują sytuację", a w pozostałych jednostkach wojskowych kraju panuje absolutnie normalna sytuacja" - zapewnił Cabello. Jeden z rzeczników wenezuelskiej Partii Socjalistycznej Elias Jaua oskarżył "obłąkane umysły" w Miami o planowanie tego rodzaju ataków.