"To, co wydarzyło się w budynku komendantury policji państwowej w stolicy stanu Carabobo, nie może pozostać bez kary; parlament Wenezueli wdroży własne wyczerpujące dochodzenie, aby ujawnić przed obywatelami prawdę o przyczynach pożaru w areszcie policyjnym" - oświadczył lider opozycji w parlamencie Juan Guaido. Dwukrotny kandydat opozycji w wyborach prezydenckich w Wenezueli Henrique Capriles napisał na Twitterze: "Ile razy jeszcze będziemy oglądać w naszym kraju tego rodzaju dantejskie sceny z udziałem więźniów i aresztowanych? Przecież w Wenezueli nie ma kary śmierci!". Według informacji podanych przez wenezuelskie władze, w pożarze, który wybuchł w areszcie, zginęło 66 mężczyzn i dwie kobiety. Informacje uzyskane od rodzin ofiar przez korespondentów zagranicznych mediów w Wenezueli potwierdzają, że ich bliscy zginęli wskutek uduszenia lub poparzeń. Oficjalnie przyczyna wybuchu ognia w areszcie wciąż nie jest znana. Policjanci użyli w czwartek gazu łzawiącego, aby rozpędzić tłum złożony m.in. z członków rodzin ofiar pożaru, który gromadził się pod komisariatem, domagając się wyjaśnienia okoliczności tragedii. Wenezuelskie opozycyjne Obserwatorium Sytuacji w Więzieniach oświadczyło, iż od dłuższego czasu alarmowało w sprawie pogarszania się sytuacji w przeludnionych krajowych aresztach i więzieniach. Opozycja sygnalizuje od dłuższego czasu, że policja i administracja więzienna nie radzą sobie z sytuacją w przepełnionych zakładach karnych, w których kwitnie handel narkotykami i bronią, co zresztą jest plagą więziennictwa również w niektórych innych krajach Ameryki Łacińskiej. Prokurator generalny Wenezueli generał Tarek William Saab zakomunikował w czwartek, że wyznaczył ekipę czterech prokuratorów do zbadania tragedii w areszcie policyjnym w Walencji.