Władze prowadzą już śledztwo w szeregu podobnych spraw. Paczki zawierające tzw. bomby rurowe wysłano do znanych polityków Partii Demokratycznej i krytyków polityki prezydenta Donalda Trumpa. W czwartek przechwycono dwie podejrzane paczki wysłane do byłego wiceprezydenta USA, demokraty Joe Bidena. Według rozmówców agencji Associated Press, zawarte w nich urządzenia wybuchowe były zbudowane tak, jak ładunki wysłane wcześniej do wpływowych polityków Partii Demokratycznej. Wcześniej w czwartek policyjni saperzy usunęli taką paczkę z domu aktora Roberta de Niro na Manhattanie. Od wtorku paczki z urządzeniami wybuchowymi wysłano do George'a Sorosa, Hillary Clinton, Baracka Obamy, do siedziby telewizji CNN na Manhattanie (była adresowana do b. dyrektora CIA Johna Brennana, który miał się tam pojawić jako analityk), do Erica Holdera (b. prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości) oraz kongresmenki Maxine Waters. Podejrzane przesyłki zostały wysłane na kilkanaście dni przed wyznaczonymi na 6 listopada wyborami do Kongresu, w okresie szczególnie nasilonych napięć politycznych między obozem prezydenta Donalda Trumpa a wyborcami Partii Demokratycznej. Federalne Biuro Śledcze (FBI) wszczęło intensywne śledztwo. Według źródeł w FBI, przynajmniej niektóre paczki mogły być wysłane z Florydy. Trop prowadzi na Florydę Funkcjonariusze FBI przeszukali w czwartek wieczorem placówkę pocztową na Florydzie w ramach śledztwa, którego celem jest zidentyfikowanie osoby, lub osób, które wysłały 10 tzw. bomb rurorwych do prominentnych polityków Partii Demokratycznej i krytyków polityki prezydenta Trumpa. W ramach tego śledztwa stwierdzono - jak poinformowali anonimowi przedstawiciele FBI - że ślady prowadzą na Florydę, jako miejsce skąd wysłano przynajmniej niektóre paczki z bombami. Potwierdziła to w wywiadzie dla telewizji Fox News Kirstjen Nielsen kierująca Departamentem Bezpieczeństwa Krajowego. Dlatego przeszukano, z pomocą policyjnych psów tropiących, centrum sortowania przesyłek pocztowych w Opa-Locka, miejscowość położoną w południowej części Florydy, w pobliżu Miami. Policja w Miami ujawniła, że FBI podejrzewa, iż właśnie przez to centrum przeszła część paczek z bombami. Przypuszcza się że bomby i urządzenia do ich odpalania były skonstruowane na podstawie planów dostępnych w internecie. Władze federalne określiły wysyłanie paczek z bombami jako "akt terroru" chociaż - jak zauważa Reuter - odmówiły sprecyzowania czy były one rzeczywiście zdolne do eksplozji. Niektórzy eksperci są zdania, że ich prymitywna konstrukcja wskazuje, że miały one raczej powodować strach i poczucie zagrożenia, a nie zabijać.