To pierwsze takie znalezisko na terenie pozostałości starożytnego miasta, w nowym miejscu prowadzonych obecnie wykopalisk - ogłosili włoscy archeolodzy. Naukowcy twierdzą, że mężczyzna przeżył pierwszą fazę erupcji wulkanu, po czym rzucił się do ucieczki przed zbliżającą się ścianą ognia i właśnie wtedy zginął uderzony przez ogromny kamień, który dalej tam leży. Na podstawie badań kości i ich ułożenia ustalono, że jego klatka piersiowa została zmiażdżona przez kamienny blok o wadze około 300 kilogramów. Analiza antropologiczna wykazała ponadto uraz kości piszczelowej, wskazujący na stan zapalny. Zdaniem badaczy, to właśnie kłopoty z poruszaniem się i ból nogi sprawiły, że mieszkaniec Pompejów nie zdążył uciec w chwili pierwszych sygnałów zapowiadających kataklizm i zapewne zdecydował się szukać schronienia dopiero w chwili, gdy wokół waliły się domy. Z rekonstrukcji jego ostatnich chwil życia wynika, że wyskoczył przez okno na ulicę. "To dramatyczne i nadzwyczajne odkrycie" Na podstawie badań i wielu szczegółowych wniosków odkrywcy szczątków stwierdzili, że ukazują one w szczególnie sugestywny sposób grozę zniszczonego miasta. "To dramatyczne i nadzwyczajne odkrycie" - powiedział dyrektor generalny parku archeologicznego w Pompejach profesor Massimo Osanna. Zauważył, że w tym rejonie pozostałości miasta prowadzono już poszukiwania na początku XIX i XX wieku, ale wówczas nie znaleziono kolejnej ofiary Wezuwiusza. Podkreśla się również, że to pierwszy od 40 lat szkielet znaleziony w Pompejach. Z Rzymu Sylwia Wysocka