"Polskie gówno, won z Norwegii!" - taki napis wita klientów sklepu REMA 1000 w stolicy kraju Oslo. Norwegowie odczuwają bardziej niż przedtem konkurencję Polaków na topniejącym rynku pracy. Bezrobocie rośnie i zdaniem Haralda Magnusa Andreassena z First Securities osiągnie wkrótce 5 proc., najwięcej od 20 lat. Branża budowlana jest w tej chwili najbardziej narażona na cięcia finansowe i oblicza się, że straci w niej pracę ponad 60 tys. zatrudnionych. Na pierwszy ogień idą osoby zatrudnione na krótkie kontrakty, między innymi robotnicy polscy. Zwolnienia zapowiadają już praktycznie wszystkie większe firmy. Polacy, których jest tu ok. 32 tys., stanowią najliczniejszą grupę obcokrajowców, wyprzedzając Pakistańczyków, Szwedów, Irakijczyków. To oficjalne statystyki, bo według tych nieoficjalnych z polskiej ambasady w Oslo liczba rodaków może być czterokrotnie wyższa, gdyż wiele osób przyjechało z Wysp Brytyjskich. Norweski rasizm w stosunku do Polaków nie jest nowym zjawiskiem. W przeciwieństwie do innych krajów przybiera on formy bardziej subtelne i trudniejsze do wykrycia. Niekiedy jest jednak całkiem otwarty. Firma Forenede Montorer AS w Kongsberg zatrudniająca polskich elektryków dawała norweskim pracownikom pracującym z Polakami "dodatek za pracę w brudzie" (smusstillegg) wynoszący pięć koron (ok. 2,80 zł) za godzinę. Po interwencji prasy okazało się, że to tylko niewinny "żart", a w rzeczywistości chodziło o dodatek administracyjny dla osób udzielających przeszkolenia osobom nieznającym języka norweskiego. Norwescy pracownicy stoczni Kleven Verft w Ulsteinvik podzielili z własnej inicjatywy ścianą zakładową stołówkę, tak by z jednej strony siedzieli Polacy, a po drugiej stronie Norwegowie. Ścianę usunięto dopiero, gdy sprawę nagłośniły media. - Połowa moich polskich klientów, którzy przychodzą po pomoc, twierdzi, że spotkała się z różnymi przejawami rasizmu - mówi dla "Polski" adwokat Thomas Benestad z Oslo. Sądzi on jednak, że za tym kryje się o wiele wyższa liczba przypadków nigdzie niezgłoszonych. Wielu Polaków wstydzi się przyznawać, że są pomiatani w pracy, boją się kontaktu z miejscową policją. Poniżające i niesprawiedliwe warunki socjalne, płacowe, mieszkaniowe, brak ubezpieczeń - to zdaniem tego prawnika typowe przejawy dyskryminacji Polaków przez norweskich pracodawców.