- Myślę, że Polacy nie zrobili niczego, co powinno wywołać unijną krytykę. (...) Nie przekroczyli żadnych progów, które stanowiłyby podstawę do nieuzasadnionych kroków (...) ze strony raczej pewnych siebie (zachodnich) demokracji - powiedział Orban w publicznym radiu Kossuth. - Brukselę po prostu irytują silne państwa narodowe, które wypowiadają się w wyraźny i uczciwy sposób (...) i które mówią, że niektóre sprawy należy rozwiązywać w Warszawie i w Budapeszcie, a nie w Brukseli - dodał. - To automatycznie wyzwala negatywne odruchy Pawłowa wśród unijnych biurokratów, którzy następnie naskakują na kraj ośmielający się używać jasnego języka (...) i wyraźnie przedstawiać swoje cele - podkreślił. - Zachód nie ma moralnych ani faktycznych podstaw, by prosić nas, byśmy spełniali demokratyczne kryteria - powiedział, nawiązując do napaści na tle seksualnym w noc sylwestrową w Kolonii, o które oskarżano migrantów i o których niemieckie media nie informowały przez kilka dni. - Proszę sobie wyobrazić (sytuację, w której) węgierskiemu rządowi udałoby się osiągnąć to, że żadne państwowe ani prywatne media nie podałyby przez wiele dni informacji (...) o takiej masowej zbrodni jak ta, do której doszło w Kolonii - oświadczył. 13 stycznia Komisja Europejska rozpoczęła wobec Polski procedurę ochrony państwa prawa. Jak uzasadniała, powodem jest nieprzestrzeganie wiążących orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego w sprawie jego składu i wyboru sędziów, a także wątpliwości co do reformy TK, uchwalonej 23 grudnia ub. roku. Pierwsza faza procedury polega na dialogu i wymianie informacji z polskim rządem. Procedura ta została zastosowana po raz pierwszy. We wtorek w Parlamencie Europejskim odbyła się debata na temat sytuacji w Polsce. Orban, który zdobył poparcie dzięki twardemu stanowisku w sprawie kryzysu migracyjnego, powtórzył też swą opinię, że do kraju nie należy wpuszczać migrantów, chyba że chodzi o osoby, które chcą otrzymać azyl polityczny. Dla Węgier "najlepsza liczba (uchodźców) to zero" - dodał. Wyraził też zadowolenie z decyzji Austrii, która zamierza przyjąć w tym roku tylko 37,5 tys. uchodźców. - Myślenie dogmatyczne skapitulowało przed rzeczywistością i zdrowym rozsądkiem - ocenił. Zdaniem premiera była to "najważniejsza wiadomość w ostatnim czasie".