Amerykańscy urzędnicy podają, że hakerzy wykradli 200 tysięcy danych wyborców ze stanu Illinois. Po ataku władze stanu były zmuszone zamknąć system rejestracji wyborców na dziesięć dni. Atak hakerów objął także Arizonę, ale w porównaniu do Illinois miał on bardziej ograniczony zasięg - hakerzy pokonali zabezpieczenia, jednak nie udało im się wykraść żadnych danych - informuje NBC News. Amerykańskie władze obawiają się, że Rosjanie mogą chcieć wpłynąć na wybory, podczas których będą wybierane najwyższe władze w państwie: prezydent, kongresmeni i część senatorów. Z tego powodu sekretarz bezpieczeństwa narodowego Jeh Johnson zwołał 15 sierpnia telekonferencję z udziałem przedstawicieli stanowych komisji wyborczych, podczas której zaoferował pomoc kierowanego przez siebie resortu w zabezpieczeniu systemów do głosowania. To nie pierwsze podejrzenia władz USA o działania rosyjskich hakerów - podaje NBC News. Właśnie Rosjan podejrzewają także o lipcowy atak na Komitet ds. Kampanii Wyborczych Demokratów oraz m.in. sztab odpowiadający za kampanię prezydencką Hillary Clinton. Służby USA badają teraz czy ataki te są ze sobą powiązane i mają podłoże polityczne.