W rozmowie z Lesley Stahl Betsy DeVos nie potrafiła obronić swojej wizji edukacji. DeVos uważa, że promowanie prywatnych szkół przez państwo sprawia, iż szkoły publiczne podnoszą swój poziom. "Czy tak się stało w Michigan?" - dziennikarka zapytała DeVos o jej rodzimy stan, gdzie promowana przez DeVos reforma zawiodła na całej linii. "Nie wiem. Ogólnie nie mogę powiedzieć, że wszystkie szkoły publiczne się poprawiły" - odpowiedziała członkini administracji Donalda Trumpa. Dziennikarka dociskała dalej: "Argument, że zabierając szkołom fundusze, podnosimy ich poziom, nie sprawdził się w Michigan, gdzie miała pani ogromny wpływ na kierunek szkolnictwa". "Nie chcę mówić o szkołach ogólnie, ponieważ szkoły składają się z pojedynczych uczniów, którzy do nich uczęszczają" - oznajmiła DeVos. Na pytanie, czy odwiedziła jakąkolwiek szkołę, która ma problemy, DeVos odparła: "Świadomie nie odwiedziłam takiej szkoły". "Może pani powinna?" - wtrąciła prowadząca. "Może powinnam" - przyznała sekretarz edukacji. Gdy prowadząca wskazała, że uczniowie domagają się zaostrzenie przepisów dotyczących dostępu do broni, rozmówczyni ripostowała: "Uczniowie domagają się różnych rzeczy". Pytana o przemoc seksualną w szkołach DeVos stwierdziła: "Jeden atak na tle seksualnym to o jeden atak za dużo, ale jedno fałszywe oskarżenie to też o jedno za dużo". "Czy to jednak jest to samo?" - dopytała Stahl. "Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Ale jestem w tę sprawę bardzo zaangażowana" - podkreśliła DeVos. Jak podają amerykańskie media, zawstydzający wywiad nie umknął uwadze przedstawicielom Białego Domu, a rzeczniczka Białego Domu oświadczyła, że to prezydent zajmie się sprawą bezpieczeństwa w szkołach. (mim)