Według informacji BBC pożar zaczął się w środę po tym, jak osadzeni celowo podpalili materace, co miało umożliwić im ucieczkę. Wiadomość o pożarze dotarła do krewnych osadzonych. Policja użyła gazu łzawiącego, aby rozproszyć zgromadzony tłum. Sekretarz generalny rządu Jesus Santander powiedział, że sytuacja już została opanowana. Dodał, że stan Carabobo był w żałobie. Prokurator generalny Tarek Saab zapowiedział, że dochodzenie w sprawie rozpocznie się natychmiast. Okoliczności związane z pożarem nie zostały jednak oficjalnie potwierdzone. Stowarzyszenie Una Ventana a la Libertad (Okno na wolność), które monitoruje warunki w więzieniach, stwierdziło, że raporty pokazują, iż najpierw jeden z policjantów został postrzelony w nogę przez zatrzymanego, a niedługo potem materace w celach zostały podpalone. Po chwili ogień szybko się rozprzestrzenił. Jesus Santander potwierdził, że jeden funkcjonariusz został zastrzelony, a ratownicy mieli przebijać mury więzienne po to, by dotrzeć do osób uwięzionych przez żywioł. Większość ofiar to osadzeni w areszcie więźniowie, ale w pożarze zginęły również co najmniej dwie kobiety, które przyszły na odwiedziny - przekazał Saab. Niektóre ofiary spłonęły żywcem, inne osoby zmarły w wyniku zaduszenia. Krewni skarżą się, że nie otrzymali żadnych informacji. "Nie wiem, czy mój syn nie żyje, czy żyje, nic mi nie powiedzieli" - mówiła jedna z kobiet. Rząd natomiast zapowiedział wszczęcie dochodzenia. System penitencjarny w Wenezueli pozostawia wiele do życzenia. Więzienia są przepełnione, często dochodzi o zamieszek lub zabójstw. Z powodu kryzysu, część więźniów przetransportowano do policyjnych aresztów, takich jak ten w Valencii.