Obama jest uważany za najbardziej nieprzyjaznego Wielkiej Brytanii prezydenta USA od czasu II Wojny. W kwietniu, w dniu jego wizyty w Londynie, obecny szef dyplomacji Boris Johnson napisał nawet w artykule prasowym, że prezydent ma zakodowane antybrytyjskie uprzedzenia z racji swego pół-kenijskiego pochodzenia. Podczas tej wizyty Obama wtrącił się do kampanii przedreferendalnej, strasząc Brytyjczyków, że jeśli wystąpią z Unii, będą musieli czekać na końcu kolejki na zawarcie jakiegoś układu handlowego z Ameryką. Jak mówił, Waszyngton ma na głowie ważniejsze rozmowy o partnerstwie z Unią Europejską. Theresa May pożegna zapewne Obamę bez żalu Theresa May pożegna więc zapewne Obamę bez żalu. Ale musi się już jednak martwić o postawę kolejnego prezydenta USA, bo w czasie kampanii wyborczej i ona, i jej ministrowie wyrażali się o Trumpie bardzo niepochlebnie. I choć deklaruje się on mimo to jako anglofil, kieruje swą sympatię w niewłaściwą stronę - lidera UKIP Nigela Farage'a. Theresa May może się jednak pocieszać tym, że Trump nie chce partnerstwa z Unią Europejską, a zapowiedział, że Londyn stanie jednak na początku kolejki do rozmów handlowych.