W nocy z niedzieli na poniedziałek 51-letniego Nismana znaleziono martwego w jego mieszkaniu w Puerto Madero, luksusowej dzielnicy Buenos Aires. Wstępne wyniki autopsji wskazują, że prawnik popełnił samobójstwo, strzelając sobie w głowę. Nisman od 2004 roku badał zamach bombowy na ośrodek kulturalny AMIA (Stowarzyszenie Argentyńsko-Izraelskie) w Buenos Aires z 1994 roku, w którym zginęło 85 ludzi, a około 300 zostało rannych. Był to największy zamach terrorystyczny w historii Argentyny. Przed śmiercią Nisman oskarżył prezydent Fernandez oraz m.in. szefa ministerstwa spraw zagranicznych Hectora Marcosa Timermana, że zrezygnowali ze ścigania co najmniej dwóch byłych przedstawicieli władz Iranu w związku z zamachem. Prokurator utrzymywał, że w zamian za oczyszczenie Irańczyków z podejrzeń, Argentyna mogłaby zacząć wymieniać zboża na potrzebną krajowi irańską ropę. Nic zatem dziwnego, że niespodziewane samobójstwo Nismana wywołało falę pogłosek co do prawdziwych okoliczności śmierci prokuratora. O kontrowersyjnej sprawie postanowiła wypowiedzieć się prezydent. Fernandez napisała na Facebooku, że Nisman został zamordowany, by ją skompromitować i pogrążyć jej rząd. "Jestem przekonana, że to nie było samobójstwo" - zadeklarowała. "Zarzuty prokuratora Nismana nigdy nie były działaniem wymierzonym w rząd. Jego oskarżenia nie miały pokrycia w faktach. On najprawdopodobniej o tym nie wiedział" - napisała. "Natomiast działaniem prawdziwie wymierzonym w rząd jest śmierć prokuratora po tym, jak oskarżył prezydent, ministra spraw zagranicznych i innych współpracowników prezydent o to, że starali się zatuszować sprawę Irańczyków oskarżonych o atak na AMIA" - przekonuje Fernandez. Prezydent Argentyny nie przedstawiła jednak jakikolwiek dowodów na poparcie swojej tezy. Nie wskazała również na osoby ewentualnie odpowiedzialne za śmierć Nismana. Po wpisie na Facebooku opozycja nie pozostawiła suchej nitki na Fernandez. "Ona nie ma prawa wpływać na osoby prowadzące śledztwo. Żądam, by przestała się zachowywać jak nastolatka, próbująca wpływać na innych za pośrednictwem Facebooku" - powiedział deputowany Francisco de Narvaez.