"Jesteśmy z Polakami przyjaciółmi. A jeśli jesteśmy przyjaciółmi, to powinien obowiązywać wzajemny szacunek i dążenie do zrozumienia każdej ze stron. My uważamy, że UPA walczyła o niepodległość Ukrainy. Oni widzą to inaczej. Powinniśmy o tym dyskutować na szczeblu historyków i intelektualistów, ale iść do przodu" - powiedział Klimkin. W ocenie dyplomaty w polskich dyskusjach na temat Ukrainy zaczyna rodzić się pytanie, "czy rzeczywiście można stawiać znak równości między ruchem narodowowyzwoleńczym a tym, co się działo w przeszłości i jak się to działo". "Obecnie istnieje wspólna (ukraińsko-polska - PAP) komisja i gotowi jesteśmy do omawiania wszelkich kwestii, nawet tych najbardziej delikatnych. Według naszych obliczeń w Polsce znajduje się dziś blisko milion Ukraińców (...). Faktycznie zależymy od siebie wzajemnie. Ukraińcy ratują polską gospodarkę" - zaznaczył. Minister odniósł się także do nowelizacji ustawy o polskim IPN, która przewiduje m.in. wszczynanie postępowań karnych za zaprzeczanie zbrodniom ukraińskich nacjonalistów. Klimkin ocenił, że ideałem byłoby odwołanie tego aktu prawnego. "Przypuśćmy, że robię sobie zdjęcie z portretem Stepana Bandery albo z flagą czerwono-czarną, a potem jadę do Warszawy z jakąś wizytą. Rodzi się proste pytanie: co dalej? I co będzie z jakimkolwiek innym Ukraińcem, których jest tam ponad milion. Martwię się o bezpieczeństwo każdego, kto się tam znajduje" - podkreślił. Klimkin uważa, że Ukraina powinna robić wszystko, by nowela ta nie była zagrożeniem dla Ukraińców mieszkających w Polsce. "Jest to sprawa fundamentalna" - oświadczył. W wywiadzie minister również ostro skrytykował Rosję za plany przeprowadzenia wyborów prezydenckich na zaanektowanym w 2014 r. Krymie, a mówiąc o stosunkach swojego kraju z Węgrami ocenił, że Budapeszt "przekracza czerwoną linię". Klimkin skomentował w ten sposób oświadczenie swego węgierskiego odpowiednika Petera Szijjarto, który mówił niedawno, że w związku z sytuacją mniejszości węgierskiej na Ukrainie w zamieszkiwanym przez nią regionie pojawi się misja Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE). "Uważam, że strona węgierska (...) niebezpiecznie zbliża się do czerwonej linii. Nie rozmawia się tak z partnerami. To, co robią Węgry, to świadoma manipulacja polityczna albo otwarte przekręcanie faktów. O jaką misję OBWE na Zakarpaciu chodzi? Czy jest tam niebezpiecznie? To śmieszne, kiedy węgierski konsulat ostrzega, że podróże na Zakarpacie są niebezpieczne" - oświadczył. Węgrzy od ubiegłego roku protestują przeciw nowej ustawie o edukacji na Ukrainie, która znacznie rozszerza nauczanie w języku ukraińskim w szkołach mniejszości narodowych. Tracą na tym te placówki, gdzie dotychczas głównym językiem wykładowym był język tych grup narodowych. Budapeszt uważa, że uderza to w węgierską mniejszość na Ukrainie. Z Kijowa Jarosław Junko