Według nieoficjalnych informacji kilku spośród unijnych przywódców, którzy obradują w poniedziałek w Brukseli na nadzwyczajnym szczycie na temat migracji i współpracy z Turcją, uznało jednak, że władze w Ankarze zbyt późno przedstawiły swoje nowe żądania. Dotyczą one m.in. podwojenia pomocy finansowej UE dla syryjskich uchodźców w Turcji (do 6 mld euro do 2018 r.), przyśpieszenia liberalizacji wizowej i negocjacji akcesyjnych z Turcją, jak również rozpoczęcia przesiedleń uchodźców syryjskich bezpośrednio z Turcji do UE. W zamian Turcja miałaby się zobowiązać do przyjmowania z powrotem wszystkich imigrantów, którzy nielegalnie przeprawiają się na greckie wyspy. Turecki premier Ahmet Davutoglu dopiero w poniedziałek przedstawił UE swoje propozycje, mimo że w ubiegły czwartek w Ankarze był przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, by przygotować unijny szczyt. "To komplikuje dyskusję" - powiedział jeden z wysokich rangą unijnych urzędników. Według innych źródeł niektórzy przywódcy uznali, że nie są w stanie przypieczętować porozumienia już w poniedziałek wieczorem, dlatego negocjacje między rządami unijnymi mogą przeciągnąć się na nadchodzące dni. Z kolei premier Węgier <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-viktor-orban,gsbi,15" title="Viktor Orban" target="_blank">Viktor Orban</a> miał zgłosić zastrzeżenia wobec tureckiej propozycji przesiedleń uchodźców do UE bezpośrednio z Turcji. Jak powiedział wcześniej dziennikarzom polski wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański, Polska jest w stanie spełnić oczekiwania Turcji, które uważa za "symetryczne i uzasadnione". Jeżeli w poniedziałek przywódcom państw UE nie uda się przyjąć nowego planu współpracy z Turcją w sprawie kryzysu migracyjnego, to kolejną okazją do jego uzgodnienia będzie planowy szczyt UE w przyszłym tygodniu (17 i 18 marca). Turcja to główny kraj tranzytowy dla uchodźców syryjskich przeprawiających się do UE, dlatego Unia próbuje nakłonić Ankarę do współpracy i zahamowania migracji.