Szef Sojuszu w rozmowie z Polskim Radiem oficjalnie wymienił z nazwy kilku krajów, które zostaną wysłane na wschód Europy. Jens Stoltenberg podkreślał, że będzie to wielonarodowa obecność NATO-wskich sił. - Niektórzy sojusznicy: Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Niemcy już zadeklarowali, że będą w czołówce krajów wzmacniających te siły. Ale jest wiele szczegółów, które jeszcze musimy uzgodnić - mówił Polskiemu Radiu Jens Stoltenberg. Dodał, że ostateczne decyzje zapadną na szczycie w Warszawie. Z nieoficjalnych informacji wynika, że wzmocnienie wschodniej flanki będzie polegało na wysłaniu około czterech tysięcy żołnierzy do Polski i krajów bałtyckich. Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski mówił kilka dni temu w Brukseli, że otrzymał także obietnice wsparcia wojskowego z USA, Wielkiej Brytanii i Kanady. To nie oznacza prowokowania konfliktu Jens Stoltenberg powiedział, że wysunięte, wielonarodowe wojska NATO-wskie będą współpracować z siłami zbrojnymi kraju, do którego zostaną wysłane. "Te siły będą w stanie zareagować, jeśli dojdzie do ataku i będziemy je mogli wzmocnić, jeśli zajdzie taka potrzeba. To tylko jeden z elementów naszej strategii obrony i odstraszania" - powiedział szef Sojuszu. W rozmowie z Polskim Radiem podkreślił, że to nie oznacza prowokowania konfliktu zbrojnego. "Nam chodzi o to, by nie dopuścić do wojny. Jeśli będziemy silni, jeśli będziemy zjednoczeni i nieustępliwi, odstraszymy ewentualnego wroga, by nawet nie pomyślał o zaatakowaniu któregoś z członków NATO" - powiedział sekretarz generalny.