Jego stanowisko ujawniło głębokie rysy we współpracy z prezydentem Borisem Tadiciem w kwestii wejścia Serbii do Unii Europejskiej, czego wstępnym etapem byłoby podpisanie umowy. "Podpisując się pod propozycją UE praktycznie podpisalibyśmy zgodę na niepodległość Kosowa i wtedy Serbia stałaby się pierwszym państwem, które bezpośrednio uznałoby secesję tej prowincji" - napisał Kosztunica w oświadczeniu. "Porozumienie polityczne" między UE i Serbią, które - jak proponuje Unia - miałoby być podpisane 7 lutego, dotyczy współpracy w dziedzinie dialogu politycznego, wolnego handlu, zniesienia wiz itd. Według wicepremiera Bożidara Djelicia "po zwycięstwie Tadicia w wyborach prezydenckich jest jasne, jaki kurs obrali Serbowie - na członkostwo w UE". Z kolei minister inwestycji Velimir Ilić, kandydat popierany przez Kosztunicę w niedzielnych wyborach prezydenckich, uważa, że jeśli Tadić podpisze to porozumienie, gabinet może upaść. "Czwartek (7 lutego) to będzie D-day. Jeśli podpiszą, z rządem może się stać wszystko" - ostrzegł Ilić. Według Kosztunicy nie do przyjęcia jest także wysłanie przez Unię do Kosowa misji około dwóch tysięcy policjantów i prawników, którzy mają wesprzeć miejscową administrację, nadzorując proces niepodległościowy. W poniedziałek kraje UE przyjęły podstawy finansowo-prawne tej misji. Aby misję wysłać do Kosowa, potrzebna jest jeszcze ostateczna decyzja polityczna. Zostanie ona podjęta w zależności od rozwoju wypadków, "ale raczej nie w tym tygodniu" - twierdzą źródła dyplomatyczne w Brukseli.