"O ile pojawienie się dziennikarza wywołało wielką ulgę, to smutny i godny ubolewania jest fakt, że ukraińskie służby bawią się prawdą, bez względu na kierujący nimi motyw" - oznajmił Deloire. "Ta sytuacja nie zwiększy wolności prasy, lecz wystarczy, by rzucić cień na wszystkie przypadki zabójstw politycznych. Było to kłamstwo państwa, nawet jeśli trwało krótko" - dodał. Babczenko, rosyjski dziennikarz krytyczny wobec Kremla, o którego zabójstwie w Kijowie poinformowały we wtorek ukraińskie władze, nieoczekiwanie pojawił się w środę publicznie na konferencji prasowej w Kijowie wraz z szefem Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Wasylem Hrycakiem i prokuratorem generalnym Jurijem Łucenką. Dziennikarz wyjaśnił, że zamach na niego był rzeczywiście przygotowywany i że zgodził się wziąć udział w planowanej od dwóch miesięcy akcji SBU, która miała na celu ujęcie jego organizatorów i potencjalnych wykonawców. Szef SBU poinformował, że zatrzymano już organizatora zabójstwa, który jest zwerbowanym przez Rosjan obywatelem Ukrainy. Do wykonania zlecenia wynajął on innego Ukraińca, byłego żołnierza, który uczestniczył w operacji przeciwko separatystom prorosyjskim w Donbasie. 41-letni Babczenko uczestniczył jako żołnierz w dwóch wojnach czeczeńskich. Po odejściu z armii został korespondentem wojennym rosyjskich mediów. Od 2017 roku mieszka na Ukrainie. Jak tłumaczył, opuścił Rosję ze względu na groźby, które otrzymywał w związku z krytyką rządów prezydenta Władimira Putina.