Amerykański prezydent spotkał się najpierw z grupą działaczy organizacji, które naciskają na stopniową legalizację pobytu nielegalnych imigrantów. Problem dotyczy głównie mniejszości latynoskiej, gdyż większość "indocumentados" (jak nazywa się ich w USA) pochodzi z Ameryki Łacińskiej. Jeden z działaczy, Frank Sharry, dyrektor wykonawczy America's Voice, powiedział, że prezydent obiecywał reformę w swej kampanii wyborczej, ale po objęciu rządów sprawa ta najwidoczniej zeszła dla niego na dalszy plan. - Prace nad reformą trwają od miesięcy, ale brakuje jasnego i publicznego zobowiązania ze strony prezydenta, że użyje swego politycznego kapitału, by przefosować reformę, tak jak przyrzekł - oświadczył. Po rozmowie z działaczami imigracyjnymi Obama spotkał się z senatorami z obu partii: Demokratą Chuckiem Schumerem i Republikaninem Lindsey Grahamem, aby wysondować nastroje w Kongresie w sprawie zmiany prawa imigracyjnego. Rzecznik Białego domu Robert Gibbs, zapytany o szanse reformy, odpowiedział, że musi ona być uchwalona poprzez porozumienie obu partii. Zdaniem obserwatorów, reforma zmierzająca do uregulowania statusu cudzoziemców przebywających i pracujących w USA nielegalnie jest w tym roku nierealna, głównie z powodu wysokiego bezrobocia.